Czy Motór jeszcze działa?
Oczywiście. 2022 rok to dla Motóra rok transformacji wydawniczej, która zakładała dwa wydania magazynu (wiosna i jesień) oraz przygotowanie zupełnie nowych produktów wydawniczych. Niestety sytuacja się skomplikowała.
Co się stało?
Powodów jest kilka – po pierwsze problemy osobiste (głównie zdrowotne), przez które praca momentami musiała zejść na dalszy plan. Po drugie przeprowadzka do nowej siedziby firmy, której budowa została wstrzymana i wydłużona przez nieuczciwego wykonawcę. Po trzecie to dla Motóra rekordowy rok pod względem liczby przesuniętych terminów i odwołanych współprac/sesji/spotkań przez bohaterów oraz partnerów poszczególnych materiałów. Niestety wszystkie te rzeczy następowały lawinowo, dlatego w 2022 roku ukaże się tylko jedno wydanie Motóra.
Czy nie dało się tego uniknąć?
Ja nie potrafiłem. Motór jest wydawnictwem jednoosobowym, które współpracuje z około 20 freelancerami. Każdy materiał przechodzi przez moje ręce i moją głowę. Ten niefortunny rok pokazał minus takiego modelu pracy, ale jednocześnie w tym tkwi charakter Motóra.
Jego wydawanie widzę jako tworzenie, a nie produkcję. Wydawcy czasopism przyzwyczaili nas do taśmowej pracy jak w fabryce, ale dla mnie to aktywność podobna do tej, jaką wykonują muzycy. Wydanie albumu to nie tylko pociągnięcie za kilka strun i wydobycie z siebie głosu. Poza ogromem pracy chodzi o przekazanie czegoś, co będzie dla autora ważne, przemyślane i aktualne po czasie. Jeśli kolejne kompromisy i zastępstwa w tworzeniu materiałów dają efekt słabszy od oczekiwanego – nie wydaję tego.
Ograniczenie liczby wydań ma też związek z coraz droższym i trudniej dostępnym papierem, na jakim drukowany jest Motór. Utrzymać liczbę wydań i poświęcić jakość, czy utrzymać jakość i ograniczyć liczbę wydań? Wybrałem to drugie.
Na czym właściwie polega ta transformacja wydawnicza?
Wydawanie czasopisma to ogromny wysiłek fizyczny i psychiczny, przynajmniej dla mnie. Każde wydanie to konieczność współpracy z kilkunastoma bliskimi współpracownikami i przynajmniej kilkunastoma osobami z zewnątrz – bohaterami artykułów, właścicielami pojazdów, partnerami wydania itp. Oznacza to konieczność prowadzenia indywidualnych ustaleń z 30-40 osobami. Jedna zmiana terminu powoduje kilka kolejnych przesunięć. Pojawiają się sytuacje nie do pogodzenia, trzeba szukać alternatyw, a te wymagają ponownych ustaleń.
Ten tryb pracy oraz towarzysząca mu presja doprowadziły mnie do ściany. Próby przekazania części zadań komuś innemu kończyły się zupełnie innym charakterem materiałów, a wypalenie zawodowe zaczęło majaczyć na horyzoncie. Z tego powodu oraz w oczekiwaniu na rozwiązanie powyższych problemów, zacząłem przygotowywać zupełnie nowe produkty wydawnicze. Jednym z nich jest książka – jeśli się przyjmie, otworzy niespotykaną w Polsce serię książek, bardzo podobnych charakterem do obecnych wydań Magazynu Motór.
W przygotowaniu są jeszcze trzy inne rodzaje produktów, niestety o żadnym nie mogę jeszcze nic powiedzieć. Czy opóźniają prace nad magazynem? Nie.
Co z Magazynem Motór?
Będzie się ukazywał w jeszcze większej objętości jako rocznik. Od początku swojego istnienia Motór szuka swojego formatu. Ostatnie wydania zaczęły być nazwane przez niektórych czytelników jako „bookazine”, czyli połączenie książki i magazynu. Chyba naturalnie zmierzamy w tym kierunku.
Kiedy w końcu ukaże się #12 Magazynu Motór? Miał być we wrześniu…
Właściwie to miał być w kwietniu, ale przez wyżej opisane sprawy się to nie udało. Większość materiałów jest gotowa od pół roku. Pozostała część, ta problematyczna, znajduje się na ostatniej prostej. Nie chcę obiecywać konkretnych terminów po tylu przesunięciach, dlatego napiszę tylko tyle – #12 wyjdzie w tym roku.
Co z prenumeratorami?
Widząc zmiany na horyzoncie, zdecydowałem o wycofaniu sprzedaży prenumeraty już w poprzednim roku. Osoby, które po wydaniu #12 wciąż będą posiadały aktywną prenumeratę (czyli otrzymają mniej niż 4 wydania), dostaną maila z propozycją rozliczenia (zwrot pieniędzy lub voucher do wykorzystania w sklepie).
Jak się z tym czuję?
Źle. Nawet największa presja z zewnątrz jest mniejsza od tej, jaką nakładam na siebie sam. Kilka razy przesadziłem z pracą (głównie z poziomem stresu), dlatego ten rok był (i jest) dla mnie ogromnym wyzwaniem – wydać najlepszego Motóra, jakiego jestem w stanie (jak zawsze), stawić czoła problemom, a przy tym zachować formę psychiczną. Wszystko wskazuje na to, że się uda, proszę Cię tylko o jeszcze odrobinę cierpliwości.
Mateusz Cieślak
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Czy Motór jeszcze działa?
Oczywiście. 2022 rok to dla Motóra rok transformacji wydawniczej, która zakładała dwa wydania magazynu (wiosna i jesień) oraz przygotowanie zupełnie nowych produktów wydawniczych. Niestety sytuacja się skomplikowała.
Co się stało?
Powodów jest kilka – po pierwsze problemy osobiste (głównie zdrowotne), przez które praca momentami musiała zejść na dalszy plan. Po drugie przeprowadzka do nowej siedziby firmy, której budowa została wstrzymana i wydłużona przez nieuczciwego wykonawcę. Po trzecie to dla Motóra rekordowy rok pod względem liczby przesuniętych terminów i odwołanych współprac/sesji/spotkań przez bohaterów oraz partnerów poszczególnych materiałów. Niestety wszystkie te rzeczy następowały lawinowo, dlatego w 2022 roku ukaże się tylko jedno wydanie Motóra.
Czy nie dało się tego uniknąć?
Ja nie potrafiłem. Motór jest wydawnictwem jednoosobowym, które współpracuje z około 20 freelancerami. Każdy materiał przechodzi przez moje ręce i moją głowę. Ten niefortunny rok pokazał minus takiego modelu pracy, ale jednocześnie w tym tkwi charakter Motóra.
Jego wydawanie widzę jako tworzenie, a nie produkcję. Wydawcy czasopism przyzwyczaili nas do taśmowej pracy jak w fabryce, ale dla mnie to aktywność podobna do tej, jaką wykonują muzycy. Wydanie albumu to nie tylko pociągnięcie za kilka strun i wydobycie z siebie głosu. Poza ogromem pracy chodzi o przekazanie czegoś, co będzie dla autora ważne, przemyślane i aktualne po czasie. Jeśli kolejne kompromisy i zastępstwa w tworzeniu materiałów dają efekt słabszy od oczekiwanego – nie wydaję tego.
Ograniczenie liczby wydań ma też związek z coraz droższym i trudniej dostępnym papierem, na jakim drukowany jest Motór. Utrzymać liczbę wydań i poświęcić jakość, czy utrzymać jakość i ograniczyć liczbę wydań? Wybrałem to drugie.
Na czym właściwie polega ta transformacja wydawnicza?
Wydawanie czasopisma to ogromny wysiłek fizyczny i psychiczny, przynajmniej dla mnie. Każde wydanie to konieczność współpracy z kilkunastoma bliskimi współpracownikami i przynajmniej kilkunastoma osobami z zewnątrz – bohaterami artykułów, właścicielami pojazdów, partnerami wydania itp. Oznacza to konieczność prowadzenia indywidualnych ustaleń z 30-40 osobami. Jedna zmiana terminu powoduje kilka kolejnych przesunięć. Pojawiają się sytuacje nie do pogodzenia, trzeba szukać alternatyw, a te wymagają ponownych ustaleń.
Ten tryb pracy oraz towarzysząca mu presja doprowadziły mnie do ściany. Próby przekazania części zadań komuś innemu kończyły się zupełnie innym charakterem materiałów, a wypalenie zawodowe zaczęło majaczyć na horyzoncie. Z tego powodu oraz w oczekiwaniu na rozwiązanie powyższych problemów, zacząłem przygotowywać zupełnie nowe produkty wydawnicze. Jednym z nich jest książka – jeśli się przyjmie, otworzy niespotykaną w Polsce serię książek, bardzo podobnych charakterem do obecnych wydań Magazynu Motór.
W przygotowaniu są jeszcze trzy inne rodzaje produktów, niestety o żadnym nie mogę jeszcze nic powiedzieć. Czy opóźniają prace nad magazynem? Nie.
Co z Magazynem Motór?
Będzie się ukazywał w jeszcze większej objętości jako rocznik. Od początku swojego istnienia Motór szuka swojego formatu. Ostatnie wydania zaczęły być nazwane przez niektórych czytelników jako „bookazine”, czyli połączenie książki i magazynu. Chyba naturalnie zmierzamy w tym kierunku.
Kiedy w końcu ukaże się #12 Magazynu Motór? Miał być we wrześniu…
Właściwie to miał być w kwietniu, ale przez wyżej opisane sprawy się to nie udało. Większość materiałów jest gotowa od pół roku. Pozostała część, ta problematyczna, znajduje się na ostatniej prostej. Nie chcę obiecywać konkretnych terminów po tylu przesunięciach, dlatego napiszę tylko tyle – #12 wyjdzie w tym roku.
Co z prenumeratorami?
Widząc zmiany na horyzoncie, zdecydowałem o wycofaniu sprzedaży prenumeraty już w poprzednim roku. Osoby, które po wydaniu #12 wciąż będą posiadały aktywną prenumeratę (czyli otrzymają mniej niż 4 wydania), dostaną maila z propozycją rozliczenia (zwrot pieniędzy lub voucher do wykorzystania w sklepie).
Jak się z tym czuję?
Źle. Nawet największa presja z zewnątrz jest mniejsza od tej, jaką nakładam na siebie sam. Kilka razy przesadziłem z pracą (głównie z poziomem stresu), dlatego ten rok był (i jest) dla mnie ogromnym wyzwaniem – wydać najlepszego Motóra, jakiego jestem w stanie (jak zawsze), stawić czoła problemom, a przy tym zachować formę psychiczną. Wszystko wskazuje na to, że się uda, proszę Cię tylko o jeszcze odrobinę cierpliwości.
Mateusz Cieślak