Rejestracja anglika bez przekładki?
Ostatni rok przyniósł wiele zmian w przepisach ruchu drogowego. Niemal wszystkie bardziej ograniczają kierowców, choć nie można kategorycznie im odmówić, że nie mają szans pozytywnie wpłynąć na bezpieczeństwo na drogach. Powstały jednak takie, które światkowi motoryzacyjnemu nieszczególnie przypadły do gustu i nie chodzi mi o zabieranie prawa jazdy za przekroczenie prędkości o 50 km/h w terenie zabudowanym. Powstały też przepisy, które się podobają.
tekst: Daniel Pirat Piróg
Historię Pita i jego Lotusa Super Seven znam dosłownie od kuchni. Po zakończeniu, pod względem blacharskim, swego pierwszego „drifterskiego” pojazdu, postanowiłem go spieniężyć. Ponieważ w aucie było kilka rarytasowych, przynajmniej jak na Sierrę, fruktów – auto sprzedałem w całości na własnym podwórku. Po około pół roku od rozpoczęcia budowy dwuosobowego Lotusa na bazie wspomnianego Forda, Pit dowiedział się, że w życie wchodzą przepisy, które uniemożliwią rejestrację jego pojazdu, do tej pory określanego mianem „SAM”. Może nie tyle uniemożliwiają, co za samo badanie w Pimocie czy ITS-ie elementów, na które nie ma homologacji, zapłaci więcej niż za kilkuletniego Caterhama z homologacją drogową. Ogólnie, jak możemy przeczytać na kitcarforum.pl, temat zbudowania auta pokroju Lotusa, Cobry czy Forda GT40 jest, dzięki regulacjom prawnym, obecnie mocno zniechęcający. Projekt Super Seven, choć niemal ukończony, nieszybko (o ile w ogóle) doczeka się swej premiery. Pit miał w zamiarze stworzenie mocnego auta do jazdy w słoneczne weekendy, a nie tylko na torze. Tym bardziej, że po tym lubelskim przecież już nie pojeździ. Jako że budowa własnych pojazdów od podstaw jest w Polsce, mimo wszystko, tematem dość niszowym, niewiele o problemie można usłyszeć…
Rejestracja anglika bez przekładki – problem?
Skoro jesteśmy przy rejestracji pojazdów, głośno robi się (znów) w innym temacie. Prawo, jak się ma okazać w połowie roku, nie zawsze nas ogranicza. Oto Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał wyrok, który obalił zakaz rejestracji aut z kierownicą po prawej stronie w naszym pięknym kraju. Choć polskie społeczeństwo na każdą informację o pojawieniu się anglika na „ich” drodze reaguje alergicznie, a media znajdują pożywkę numer jeden, nagłaśniając każdą stłuczkę, to jestem niemal pewien, że zdarzenia drogowe z anglikami statystycznie będą problemem marginalnym. Zresztą wiemy o tym już teraz, bo poruszanie się nimi po kraju nie było zabronione nigdy. O widocznym wzroście zagrożenia niebezpiecznymi sytuacjami nie może być mowy. Zadecyduje o tym głównie to, że każdy Kowalski, który przymierzy się do kupna Vectry z Anglii „bo taniej”, szybko zniechęci się do jazdy tego typu pojazdem po próbach zmiany biegów prawymi drzwiami etc. Rejestracja anglika rodzi sporo emocji…
Najgłośniej krzyczą ci, którzy angola nigdy nie prowadzili. Do takiego auta po prostu nie wsiądzie słaby kierowca i nie pojedzie nim w niedzielę do kościoła.
Niemal wszystkie te złe, niechciane „dziwadła” zostaną zarejestrowane w kraju przez członków bardzo ścisłego światka motoryzacyjnego, którzy owych aut nie mogą dostać z kierownicą po chrześcijańskiej stronie,
a o samochodach takich marzą. Taki pasjonat wyjedzie nim w weekend. Ostrożnie, bo to jego perełka, a takich perełek, już czekających na zmiany w przepisach, jest w naszych lubelskich garażach przynajmniej kilka.
Nie może być jednak tak pięknie. Czas uspokoić przeciwników. O ile angola bez większych przeszkód dostosujemy do naszych przepisów, bo już powstały ku temu dyrektywy, o tyle zostanie nam temat ich użytkowania utrudniony finansowo. Ubezpieczyciele już wspominają o wyższych składkach, bo przecież śmiercionośne te odmieńce. A jak będzie w praktyce, kiedy i czy w ogóle – dopiero zobaczymy, zarejestrowanymi anglikami bowiem mieliśmy wyjechać legalnie już w styczniu…
Rejestracja anglika bez przekładki? Tak!
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Rejestracja anglika bez przekładki?
Ostatni rok przyniósł wiele zmian w przepisach ruchu drogowego. Niemal wszystkie bardziej ograniczają kierowców, choć nie można kategorycznie im odmówić, że nie mają szans pozytywnie wpłynąć na bezpieczeństwo na drogach. Powstały jednak takie, które światkowi motoryzacyjnemu nieszczególnie przypadły do gustu i nie chodzi mi o zabieranie prawa jazdy za przekroczenie prędkości o 50 km/h w terenie zabudowanym. Powstały też przepisy, które się podobają.
tekst: Daniel Pirat Piróg
Historię Pita i jego Lotusa Super Seven znam dosłownie od kuchni. Po zakończeniu, pod względem blacharskim, swego pierwszego „drifterskiego” pojazdu, postanowiłem go spieniężyć. Ponieważ w aucie było kilka rarytasowych, przynajmniej jak na Sierrę, fruktów – auto sprzedałem w całości na własnym podwórku. Po około pół roku od rozpoczęcia budowy dwuosobowego Lotusa na bazie wspomnianego Forda, Pit dowiedział się, że w życie wchodzą przepisy, które uniemożliwią rejestrację jego pojazdu, do tej pory określanego mianem „SAM”. Może nie tyle uniemożliwiają, co za samo badanie w Pimocie czy ITS-ie elementów, na które nie ma homologacji, zapłaci więcej niż za kilkuletniego Caterhama z homologacją drogową. Ogólnie, jak możemy przeczytać na kitcarforum.pl, temat zbudowania auta pokroju Lotusa, Cobry czy Forda GT40 jest, dzięki regulacjom prawnym, obecnie mocno zniechęcający. Projekt Super Seven, choć niemal ukończony, nieszybko (o ile w ogóle) doczeka się swej premiery. Pit miał w zamiarze stworzenie mocnego auta do jazdy w słoneczne weekendy, a nie tylko na torze. Tym bardziej, że po tym lubelskim przecież już nie pojeździ. Jako że budowa własnych pojazdów od podstaw jest w Polsce, mimo wszystko, tematem dość niszowym, niewiele o problemie można usłyszeć…
Rejestracja anglika bez przekładki – problem?
Skoro jesteśmy przy rejestracji pojazdów, głośno robi się (znów) w innym temacie. Prawo, jak się ma okazać w połowie roku, nie zawsze nas ogranicza. Oto Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał wyrok, który obalił zakaz rejestracji aut z kierownicą po prawej stronie w naszym pięknym kraju. Choć polskie społeczeństwo na każdą informację o pojawieniu się anglika na „ich” drodze reaguje alergicznie, a media znajdują pożywkę numer jeden, nagłaśniając każdą stłuczkę, to jestem niemal pewien, że zdarzenia drogowe z anglikami statystycznie będą problemem marginalnym. Zresztą wiemy o tym już teraz, bo poruszanie się nimi po kraju nie było zabronione nigdy. O widocznym wzroście zagrożenia niebezpiecznymi sytuacjami nie może być mowy. Zadecyduje o tym głównie to, że każdy Kowalski, który przymierzy się do kupna Vectry z Anglii „bo taniej”, szybko zniechęci się do jazdy tego typu pojazdem po próbach zmiany biegów prawymi drzwiami etc. Rejestracja anglika rodzi sporo emocji…
Najgłośniej krzyczą ci, którzy angola nigdy nie prowadzili. Do takiego auta po prostu nie wsiądzie słaby kierowca i nie pojedzie nim w niedzielę do kościoła.
Niemal wszystkie te złe, niechciane „dziwadła” zostaną zarejestrowane w kraju przez członków bardzo ścisłego światka motoryzacyjnego, którzy owych aut nie mogą dostać z kierownicą po chrześcijańskiej stronie,
a o samochodach takich marzą. Taki pasjonat wyjedzie nim w weekend. Ostrożnie, bo to jego perełka, a takich perełek, już czekających na zmiany w przepisach, jest w naszych lubelskich garażach przynajmniej kilka.
Nie może być jednak tak pięknie. Czas uspokoić przeciwników. O ile angola bez większych przeszkód dostosujemy do naszych przepisów, bo już powstały ku temu dyrektywy, o tyle zostanie nam temat ich użytkowania utrudniony finansowo. Ubezpieczyciele już wspominają o wyższych składkach, bo przecież śmiercionośne te odmieńce. A jak będzie w praktyce, kiedy i czy w ogóle – dopiero zobaczymy, zarejestrowanymi anglikami bowiem mieliśmy wyjechać legalnie już w styczniu…
Rejestracja anglika bez przekładki? Tak!