Tor Dęblin | Rok – dokładnie tyle zajęło oczekiwanie na rozpoczęcie budowy nowego toru, odkąd w „Motórze” ogłosiliśmy śmierć starego obiektu na Zemborzyckiej. Jednak nie ma co skakać z radości, bo nowy tor nie powstaje wcale w Lublinie.
tekst: Daniel Pirat Piróg, foto: facebook Tor Dęblin
70 km. Tyle dzieli przeciętnego lublinianina od miejsca, gdzie owy twór ma się pojawić. Inicjatywa Stowarzyszenia Adrenaline Crew Dęblin spotkała się z bardzo dużym zainteresowaniem pasjonatów motoryzacji wszelkiej maści. Nasza informacja o budowie toru poniosła się do kilkudziesięciu tysięcy osób i wywołała gigantyczne zainteresowanie.
Na chwilę obecną po przyszłym torze jeździ ciężki sprzęt, ale docelowo po jego nawierzchni mamy latać głównie samochodami i motocyklami.
Nitka będzie miała ponad kilometr długości i zdecydowanie nie będzie przeznaczona dla mistrzów prostej.
Duża ilość patelni, zakrętów i możliwość zmiany konfiguracji obiektu ma być raczej wyzwaniem do zdzierania sliderów u motocyklistów i kostkowania opon w autach. Co więcej, tor będzie mógł być wykorzystywany również na potrzeby rally crossu ze względu na planowane nieutwardzone odcinki.
Długo mówiło się o następcy Toru Lublin, który mógłby nazywać się tak samo. Do tej pory protesty, pikiety etc. nie przekonały do tego pomysłu prezydenta Lublina – Krzysztofa Żuka. Tor w Dęblinie już powstaje. To dzieje się właśnie w tej chwili – teren został wykarczowany i gotowe są rynny pod jego nawierzchnię. Trwają pokojowe negocjacje z PKP, a okoliczni mieszkańcy wydają się nie być zainteresowani komplikowaniem tematu jego budowy. Może dlatego, że tor otoczony jest wałami, po których na co dzień jeżdżą nieszczególnie ciche ciuchcie.
Pozostaje pytanie, czy prezydent Żuk budowę obiektu potraktuje jako wyzwanie i wreszcie da nam na naszym podwórku własny tor, czy będzie wręcz zasłaniał się tym, że skoro jest tor w Dęblinie, to kolejny jest zbędny. Zobaczymy za rok. Może dwa. Ewentualnie siedem.
Tor Dęblin – konfiguracja:
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Tor Dęblin | Rok – dokładnie tyle zajęło oczekiwanie na rozpoczęcie budowy nowego toru, odkąd w „Motórze” ogłosiliśmy śmierć starego obiektu na Zemborzyckiej. Jednak nie ma co skakać z radości, bo nowy tor nie powstaje wcale w Lublinie.
tekst: Daniel Pirat Piróg, foto: facebook Tor Dęblin
70 km. Tyle dzieli przeciętnego lublinianina od miejsca, gdzie owy twór ma się pojawić. Inicjatywa Stowarzyszenia Adrenaline Crew Dęblin spotkała się z bardzo dużym zainteresowaniem pasjonatów motoryzacji wszelkiej maści. Nasza informacja o budowie toru poniosła się do kilkudziesięciu tysięcy osób i wywołała gigantyczne zainteresowanie.
Na chwilę obecną po przyszłym torze jeździ ciężki sprzęt, ale docelowo po jego nawierzchni mamy latać głównie samochodami i motocyklami.
Nitka będzie miała ponad kilometr długości i zdecydowanie nie będzie przeznaczona dla mistrzów prostej.
Duża ilość patelni, zakrętów i możliwość zmiany konfiguracji obiektu ma być raczej wyzwaniem do zdzierania sliderów u motocyklistów i kostkowania opon w autach. Co więcej, tor będzie mógł być wykorzystywany również na potrzeby rally crossu ze względu na planowane nieutwardzone odcinki.
Długo mówiło się o następcy Toru Lublin, który mógłby nazywać się tak samo. Do tej pory protesty, pikiety etc. nie przekonały do tego pomysłu prezydenta Lublina – Krzysztofa Żuka. Tor w Dęblinie już powstaje. To dzieje się właśnie w tej chwili – teren został wykarczowany i gotowe są rynny pod jego nawierzchnię. Trwają pokojowe negocjacje z PKP, a okoliczni mieszkańcy wydają się nie być zainteresowani komplikowaniem tematu jego budowy. Może dlatego, że tor otoczony jest wałami, po których na co dzień jeżdżą nieszczególnie ciche ciuchcie.
Pozostaje pytanie, czy prezydent Żuk budowę obiektu potraktuje jako wyzwanie i wreszcie da nam na naszym podwórku własny tor, czy będzie wręcz zasłaniał się tym, że skoro jest tor w Dęblinie, to kolejny jest zbędny. Zobaczymy za rok. Może dwa. Ewentualnie siedem.