Wraki Lubelszczyzny – film, który premierę będzie miał w kinie samochodowym magazynu Motór, 20 maja 2016 na terenie Areny Lublin. Kilka słów o mojej długoletniej przyjaźni z reżyserem..
Świat jest mały.
Pierwszy raz z Jackiem Wawryszukiem styczność miałem dwadzieścia kilka lat temu. Mieszkaliśmy w jednym bloku, a ten podzielony był na podwórka, między którymi regularnie toczyliśmy bitwy, wojny i wojenki. Bawiliśmy się w policjantów i złodziei, w żołnierzyki w piaskownicy albo po prostu graliśmy w kosza czy w nogę. Na podwórku. Zawsze.
Potem nasze ścieżki się rozeszły… Aż do dziś!
tekst: Daniel Pirat Piróg, foto: facebook Wraki Lubelszczyzny
Zaczęło się od materiału w TV, na który przypadkiem trafiłem: „To przecież Czako!”. A konkretnie Jacek Wawryszuk, który wraz z Pawłem Piędziem nakręcił film o znalezionych w regionie wrakach young- i old- timerów.
O swoich znaleziskach Jacek mówi z taką pasją, że aż serce rośnie. Słuchając go, wiedziałem, że będę musiał o tym napisać, ale wiedziałem też, że nie uda mi się oddać tego na papierze.
Kamera wpadła mu w ręce w czasach, które nas poniekąd łączyły. Nagrywał na taśmie próby i bitwy breakdance’owe, trafił się nawet jakiś koncert, który ja zagrałem z kumplami w piwnicy jednego z włodawskich pubów. Szkoda, że akurat tej taśmy już nie ma. Na filmie Wraki Lubelszczyzny Jacek z Pawłem chcą pokazać porzucone, ale nie do końca zapomniane auta, o których obecne pokolenie może w ogóle nie mieć pojęcia. Opowiedzieli ich historię – skąd się wzięły i dlaczego zostały wrakami.
Przypominają mi się czasy szkolnej Nysy, która woziła nas na konkursy w podstawówce. W filmie taka nie wystąpi. Wystąpi natomiast szereg aut, za które niejeden oddałby nerkę. A przynajmniej nogę. I nie zawsze będą to wraki. Będzie Syrenka R-20 z przebiegiem 600 km. Będą Żuki, Trabanty, „Warczyburgi” i Skody. Będzie jedyny prawdziwy polski pickup Tarpan i niemiecki „Ogórek”, czyli T2-ka. Poza tym Opel Kadett, Admiral, Fiat Topolino, a nawet BMW Dixi.
Nie mogę się doczekać premiery, tym bardziej, że ta w Lublinie odbędzie się podczas Motórowego kina pod chmurką już w maju. Ogromny potencjał filmu Wraki Lubelszczyzny doceniła także stacja TVN Turbo, która bacznie śledzi losy produkcji…
Wszystkie te wydarzenia były idealną okazją, by spotkać się po latach. Na dworze już świta, zaświeciła się rezerwa alkoholu, szykujemy się do wyjścia. Nagle Jacek zaczął mi coś jarmolić o syrenie 105 z ’74, którą niedawno kupił i chciałby mi pokazać. Ze względu na porę przekładamy to jednak na następne spotkanie – „będzie pretekst”. Stojącemu w drzwiach gospodarzowi zapaliła się jednak żarówka nad głową i woła za nami: „Ty, a pamiętasz taką białą, co jak byliśmy w podstawówce, stała czasem zaraz po drodze do sklepu? To właśnie ją kupiłem”.
Świat jest mały.
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Wraki Lubelszczyzny – film, który premierę będzie miał w kinie samochodowym magazynu Motór, 20 maja 2016 na terenie Areny Lublin. Kilka słów o mojej długoletniej przyjaźni z reżyserem..
Świat jest mały.
Pierwszy raz z Jackiem Wawryszukiem styczność miałem dwadzieścia kilka lat temu. Mieszkaliśmy w jednym bloku, a ten podzielony był na podwórka, między którymi regularnie toczyliśmy bitwy, wojny i wojenki. Bawiliśmy się w policjantów i złodziei, w żołnierzyki w piaskownicy albo po prostu graliśmy w kosza czy w nogę. Na podwórku. Zawsze.
Potem nasze ścieżki się rozeszły… Aż do dziś!
tekst: Daniel Pirat Piróg, foto: facebook Wraki Lubelszczyzny
Zaczęło się od materiału w TV, na który przypadkiem trafiłem: „To przecież Czako!”. A konkretnie Jacek Wawryszuk, który wraz z Pawłem Piędziem nakręcił film o znalezionych w regionie wrakach young- i old- timerów.
O swoich znaleziskach Jacek mówi z taką pasją, że aż serce rośnie. Słuchając go, wiedziałem, że będę musiał o tym napisać, ale wiedziałem też, że nie uda mi się oddać tego na papierze.
Kamera wpadła mu w ręce w czasach, które nas poniekąd łączyły. Nagrywał na taśmie próby i bitwy breakdance’owe, trafił się nawet jakiś koncert, który ja zagrałem z kumplami w piwnicy jednego z włodawskich pubów. Szkoda, że akurat tej taśmy już nie ma. Na filmie Wraki Lubelszczyzny Jacek z Pawłem chcą pokazać porzucone, ale nie do końca zapomniane auta, o których obecne pokolenie może w ogóle nie mieć pojęcia. Opowiedzieli ich historię – skąd się wzięły i dlaczego zostały wrakami.
Przypominają mi się czasy szkolnej Nysy, która woziła nas na konkursy w podstawówce. W filmie taka nie wystąpi. Wystąpi natomiast szereg aut, za które niejeden oddałby nerkę. A przynajmniej nogę. I nie zawsze będą to wraki. Będzie Syrenka R-20 z przebiegiem 600 km. Będą Żuki, Trabanty, „Warczyburgi” i Skody. Będzie jedyny prawdziwy polski pickup Tarpan i niemiecki „Ogórek”, czyli T2-ka. Poza tym Opel Kadett, Admiral, Fiat Topolino, a nawet BMW Dixi.
Nie mogę się doczekać premiery, tym bardziej, że ta w Lublinie odbędzie się podczas Motórowego kina pod chmurką już w maju. Ogromny potencjał filmu Wraki Lubelszczyzny doceniła także stacja TVN Turbo, która bacznie śledzi losy produkcji…
Wszystkie te wydarzenia były idealną okazją, by spotkać się po latach. Na dworze już świta, zaświeciła się rezerwa alkoholu, szykujemy się do wyjścia. Nagle Jacek zaczął mi coś jarmolić o syrenie 105 z ’74, którą niedawno kupił i chciałby mi pokazać. Ze względu na porę przekładamy to jednak na następne spotkanie – „będzie pretekst”. Stojącemu w drzwiach gospodarzowi zapaliła się jednak żarówka nad głową i woła za nami: „Ty, a pamiętasz taką białą, co jak byliśmy w podstawówce, stała czasem zaraz po drodze do sklepu? To właśnie ją kupiłem”.
Świat jest mały.