Ferrari Roma | O co tyle szumu?
Ferrari Roma to już trzecie (zaraz po GTC4 Lusso i Portofino) Ferrari z układem 2+2. Oczywiście cieszy mnie, że w czasach gdy Aston Martin czy Lamborghini pokazują SUV-y, Ferrari chwali się kolejnym coupe, ale nie odbywa się to bezboleśnie. O co chodzi? Już tłumaczę.
Patrząc na powyższe zdjęcie trudno nie zarzucić Ferrari braku oryginalości (spójrzcie na linię bocznych szyb). Producent, słynący z własnego DNA, pokazał auto które zwykły śmiertelnik po kilku głębszych może pomylić z Aston Martinem Vantage (którego testowaliśmy dla Was w #3 Magazynie Motór). Czy nowe Ferrari przypomina Wam coś jeszcze?
Czy to tylko Portofino z dachem?
Zdecydowanie nie. Choć auta dzielą ten sam silnik – V8 o pojemności 3.9 litra, mocy 620 KM i 760 Nm – zmieniło się dość dużo. Pozostając przy napędzie, Roma dostała nową skrzynię biegów, zaprojektowaną z myślą o hybrydowym modelu SF90. Jest ona o 6 KG lżejsza niż ta w Portofino. Roma – choć jest typowym GT – od swojego protoplasy ma być agresywniejsza, a to za sprawą nowego układu wydechowego, ruchomych elementów aerodynamicznych oraz trybu Race.
Jak jest wewnątrz?
Konserwatywny klient Ferrari po otworzeniu drzwi, prawdopodobnie krzyknie „Helena, mam zawał”. Przed kierowcą znajdzie się bowiem ogromny – 16-calowy – ekran zastąpujący zegary. Jakby tego było mało, pośrodku znajdzie się kolejny… i jeszcze jeden przed pasażerem. Nawet Ferrari musi iść z duchem czasu.
Ferrari Roma | Z kim Ferrari będzie się bić o klienta?
Ogromne podobieństwo do Aston Martina Vantage nie wzięło się z nikąd, ponieważ głównie z nim będzie konkurować (pomimo braku tylnich siedzeń w Vantage i wymiarów zbliżonych do DB11). Oprócz tego Roma ma przyciągnąć też klientów Mercedesa AMG GTS czy Porsche 911 Turbo.
Podsumowanie
Tytuł wziął się nie bez przyczyny. Jakiś czas temu wyszło na światło dzienne, że Aston Martin szuka nowego właściciela. Wygląda na to, że włosi (trochę w swoim stylu) postanowili wykorzystać stylistykę Astona, nie wydając na niego ani centa. Abstrahując jednak od dyskusyjnego wyglądu auta… Na Boga, ale ono jest piękne.
Zaobserwuj nas na Twitterze!
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Ferrari Roma | O co tyle szumu?
Ferrari Roma to już trzecie (zaraz po GTC4 Lusso i Portofino) Ferrari z układem 2+2. Oczywiście cieszy mnie, że w czasach gdy Aston Martin czy Lamborghini pokazują SUV-y, Ferrari chwali się kolejnym coupe, ale nie odbywa się to bezboleśnie. O co chodzi? Już tłumaczę.
Patrząc na powyższe zdjęcie trudno nie zarzucić Ferrari braku oryginalości (spójrzcie na linię bocznych szyb). Producent, słynący z własnego DNA, pokazał auto które zwykły śmiertelnik po kilku głębszych może pomylić z Aston Martinem Vantage (którego testowaliśmy dla Was w #3 Magazynie Motór). Czy nowe Ferrari przypomina Wam coś jeszcze?
Czy to tylko Portofino z dachem?
Zdecydowanie nie. Choć auta dzielą ten sam silnik – V8 o pojemności 3.9 litra, mocy 620 KM i 760 Nm – zmieniło się dość dużo. Pozostając przy napędzie, Roma dostała nową skrzynię biegów, zaprojektowaną z myślą o hybrydowym modelu SF90. Jest ona o 6 KG lżejsza niż ta w Portofino. Roma – choć jest typowym GT – od swojego protoplasy ma być agresywniejsza, a to za sprawą nowego układu wydechowego, ruchomych elementów aerodynamicznych oraz trybu Race.
Jak jest wewnątrz?
Konserwatywny klient Ferrari po otworzeniu drzwi, prawdopodobnie krzyknie „Helena, mam zawał”. Przed kierowcą znajdzie się bowiem ogromny – 16-calowy – ekran zastąpujący zegary. Jakby tego było mało, pośrodku znajdzie się kolejny… i jeszcze jeden przed pasażerem. Nawet Ferrari musi iść z duchem czasu.
Ferrari Roma | Z kim Ferrari będzie się bić o klienta?
Ogromne podobieństwo do Aston Martina Vantage nie wzięło się z nikąd, ponieważ głównie z nim będzie konkurować (pomimo braku tylnich siedzeń w Vantage i wymiarów zbliżonych do DB11). Oprócz tego Roma ma przyciągnąć też klientów Mercedesa AMG GTS czy Porsche 911 Turbo.
Podsumowanie
Tytuł wziął się nie bez przyczyny. Jakiś czas temu wyszło na światło dzienne, że Aston Martin szuka nowego właściciela. Wygląda na to, że włosi (trochę w swoim stylu) postanowili wykorzystać stylistykę Astona, nie wydając na niego ani centa. Abstrahując jednak od dyskusyjnego wyglądu auta… Na Boga, ale ono jest piękne.