Alpine A110 historia
Tekst: Kacper Majdan i Łukasz Kamiński / Foto: Krzysztof Szlęzak
L’histoire | Alpine A110 historia
Aby zrozumieć to, co wydarzyło się w 2016 roku podczas premiery Alpine A110 w Monte-Carlo, należy odkurzyć księgi historii i przenieść się do 1955 roku. Właśnie wtedy, gdzieś we Francji prawdopodobnie padły słowa „Sacrébleu! Francja potrzebuje rajdowego auta z prawdziwego zdarzenia!”. Jeżeli taka lub podobna kombinacja słów została wypowiedziana, to odbyło się to za pośrednictwem Jeana Rédélé – ojca całego przedsięwzięcia. Rédélé z motoryzacją związany był właściwie od swojego poczęcia, bowiem jego ojciec był przedstawicielem Renault w Dieppe oraz osobistym mechanikiem samego Louisa Renault. Początkowo syn nie poszedł śladami ojca i zamiast sprzedawać auta czy wykonywać różnego rodzaje manualne prace w warsztacie, udał się do paryskiej szkoły biznesu. Był to pierwszy krok do stworzenia nowej marki, chociaż jeszcze wtedy zapewne nikt nie zdawał sobie z tego sprawy. Najpierw jednak przyszedł czas na zastąpienie ojca w rodzinnym dealerstwie Renault na północy kraju.
W kontekście Alpine poniekąd możemy zapomnieć o romantycznych początkach jak w Ferrari czy Lamborghini, które wypełniają nasze serca benzyną, jednak nie miejmy złudzeń, że szkoła biznesowa czy późniejsze dowodzenie stacją dealerską – jako najmłodsza osoba na tym stanowisku – wyprała z niego ekscytację motoryzacją. Tak naprawdę Jean Rédélé kochał ją w możliwie najczystszej formie – ścigając się. Aby prowadzone przez niego Renault z absurdalną – z dzisiejszej perspektywy – mocą 21 KM, stało się pożeraczem odcinków rajdowych, wyposażył je w lekkie, aluminiowe nadwozie. Tak powstało odnoszące sukcesy 4CV Rédélé Special oraz będące prologiem marki Alpine – A106, które na oesach dysponowało silnikiem umieszczonym z tyłu wcześniej niż Porsche 911.
L’auto | Alpine A110
Pierwsza prezentacja Alpine A110 odbyła się w 1961 roku. Na drugi taki przełom musieliśmy czekać aż 55 lat, bowiem zarówno w latach 60. (zaraz po stworzeniu V Republiki Francuskiej), jak i w 2016 roku to właśnie model A110 miał definiować markę, chociaż na zupełnie różnych płaszczyznach. Dlaczego? Ciężko bowiem pokusić się o stwierdzenie, że Alpine na nowo powołano w celach motorsportowych, chociaż takiego akcentu też nie zabrakło. Producent przygotował bowiem auta z myślą o sportach motorowych. A110 Rally, A110 GT4 i A110 Cup to projekty bazujące na autach seryjnych, jednak z dedykowanymi do rajdów (A110 Rally) i wyścigów (A110 GT4 i A110 Cup) modyfikacjami zawieszenia, układu kierowniczego czy skrzyni biegów. Alpine A110 Rally w lipcu uzyskało homologację FIA R-GT, dzięki której może startować w rajdach WRC i ECR. Wcześniej auto mogliśmy zobaczyć na torach, chociażby w wyścigach długodystansowych czy kategorii GT4, do której inżynierowie przygotowywali samochód we współpracy z zespołem Signatech. Wracając jednak do pierwotnego A110…
Pierwsze A110 stworzono właśnie z myślą o motorsporcie. Początkowo auto dysponowało mocą zaledwie 44 KM, jednak prawdziwy przełom miał nastąpić w 1973 roku, kiedy to rajdowe mistrzostwa świata stawały się rzeczywistością – zarówno pod kątem sukcesów (Alpine stawało na podium w 8 z 13 rajdów) oraz pod kątem auta, bowiem silnik 1.8 generował już moc 175 KM. Zanim jednak to się stało, w 1971 roku polska załoga Krzysztof Komornicki i Lech Jaworowicz wygrała w A110 Rajd Mazurski. Nie był to ostatni polski akcent. W 1974 roku Sobiesław Zasada dostał A110 do dyspozycji w Rajdzie Polski, niestety ze względu na wypadek, przygoda ta szybko się skończyła. 22 lata później skończyła się też przygoda całej marki.
Patrząc na rajdowe sukcesy, nie dziwi fakt, że gdy ponownie powoływano markę do życia, wybrano właśnie Monte-Carlo. Właśnie tam w przeszłości triumfowało oryginalne A110 i do dzisiaj odbywa się tam pierwszy rajd z cyklu mistrzostw świata. Współczesne A110 – podobnie jak protoplasta – stworzone jest na bazie tego, czym w danym momencie dysponuje Renault. Umieszczony z tyłu silnik to dobrze znane w koncernie MR Renault-Nissan 1.8 o mocy 252 KM, podobnie jak 7-biegowa skrzynia DTC Getrag. Wewnątrz również znajdziemy liczne komponenty pochodzące z magazynów francuskiego producenta, jednak konstrukcja auta to całkowicie nowy projekt. Większość elementów nadwozia wykonano z aluminium, bowiem w założeniu auto miało być nie tylko możliwie najlżejsze, ale również odpowiednio wyważone. Efektem jest 56% masy na tylnej osi i 44% na przedniej, a osiągnięto to dzięki przeniesieniu zbiornika paliwa na przód auta. Jak to wszystko przełożyło się na prowadzenie?
En route | Jak jeździ?
Alpine prowadzi się tak, jak wygląda – zjawiskowo. Jak nazwa wskazuje, jest to pojazd, który uwielbia zakręty, nie tylko te alpejskie. Raczej mało kogo zawstydzisz startem spod świateł, ale i nie do tego A110 powstało. Rzecz jasna nie jest samochodem powolnym, silnik przeszczepiony z Megane R.S., zwłaszcza zamontowany za plecami kierowcy – zobowiązuje. Tu jednak chodzi o niską masę, wyważenie i pracę zawieszania oraz układu kierowniczego. Jako kompletne auto, niemal każdego kierowcę wniesie na inny poziom doznań płynących zza kierownicy sportowego samochodu. Sportowego – to określenie w przypadku Alpine bez wątpienia nie jest na wyrost, a porównania z bazowym Porsche Cayman jak najbardziej wskazane.
Auto prowadzi się przewidywalnie i wręcz ciężko wyprowadzić je z równowagi, nawet na mokrym asfalcie. Fajerwerki jednak zaczynają się dopiero po utracie przyczepności, bo jak większość aut z centralnie umieszczonym silnikiem, A110 pomimo stosunkowo niewielkiej mocy prowadzi się dość specyficznie. Efektowne slajdy są więc możliwe, ale względnie krótki rozstaw osi wymaga przyzwyczajenia i najczęściej wykręcenia paru oberków, zanim wywołamy podziw u przechodniów i efekt dłoni złożonych do braw. Francuskie auto zadziwia balansem, tak obcym do tej pory w autach „znanych” marek (jeśli A110 uznać za Renault) oraz świetnymi hamulcami, które nie mają jednak zbyt wielu kilogramów do zatrzymania. To wszystko, w zespole z precyzją układu kierowniczego i doznaniami płynącymi z układu wydechowego sprawia, że Alpine jest kompletnym, kompaktowym autem o wyjątkowo sportowych aspiracjach. Na co dzień może być już nieco uciążliwe, ale jako weekendowy funcar z zadatkami na ciekawego kompana w europejską podróż (przy skromnym ekwipunku pokładowym) – trafia w punkt.
Czytasz artykuł: Alpine A110 – Historia zatoczyła koło
L’énigme | Zagadkowa przyszłość marki
Niestety czasy pandemii obnażyły wiele słabości na świecie, a Renault (do którego należy Alpine) nie wyszło z tego obronną ręką. Doszło do sytuacji, że francuski producent planujący masowe zwolnienia, musiał ubiegać się o kolosalną pożyczkę w rządzie, a do tego potrzebuje 2 miliardów oszczędności. Przez dłuższy czas pod znakiem zapytania stawiano dalsze uczestnictwo w F1 (szczególnie że mocno odczuwano deficyt sukcesów), ale ostatecznie wiemy, że Renault, póki co nie planuje się wycofywać – oszczędności trzeba więc szukać gdzie indziej. W związku z tym w sieci pojawiły się doniesienia, jakoby Renault zamierzało wygasić projekt Alpine. Finalnie okazało się, że to tylko plotki, chociaż jak zwykle znajdowało się w nich ziarno prawdy. Kres życia modelu A110 ma być następstwem przebudowy zakładu w Dieppe, które będzie miało miejsce w 2024 roku. Niestety między słowami można wyczytać, że po tej dacie pożegnamy raczej sportową markę. Jakby tego było mało, sprzedaż auta w tym roku (jeszcze przed eksplozją koronawirusa w Europie) drastycznie spadła. W styczniu 2019 sprzedano 430 egzemplarzy, rok później w tym samym okresie już tylko 67. W braku dostępności w USA można upatrywać kolejnego problemu. Pomimo że A110 czy A110S to najdroższe auta w koncernie Renault w Europie, to ze względu na swoją konstrukcję przynoszą one również najmniejszy zysk, a jakiekolwiek podniesienie ceny (przy konkurencji ze strony Porsche, które marketingowo i wizerunkowo wypada znacznie lepiej) nie wchodzi w grę. O niezadowalającej sprzedaży świadczą również ostatnie specjalne edycje modelu i pojawiające się nowe, śmielsze kolory mające być lekarstwem na tę bolączkę. Wisienką na torcie może być problem, który jakiś czas temu opisywaliśmy w przypadku McLarena – oszacowanie wartości rezydualnej. Czy Alpine przetrwa? Sytuacja jest trudna, ale ciężko to jednoznacznie stwierdzić, jednak patrząc na opłakany wachlarz aut w tym ekscytującym segmencie, każdemu petrolheadowi powinno na tym zależeć.
Alpine A110 historia
W Polsce sprzedało się nieco ponad 30 sztuk A110, a nasz kraj figuruje na liście 13 europejskich lokalizacji posiadających punk dealerski marki.
Alpine A110 pojawiło się w #6 Magazynie Motór
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Alpine A110 historia
Tekst: Kacper Majdan i Łukasz Kamiński / Foto: Krzysztof Szlęzak
L’histoire | Alpine A110 historia
Aby zrozumieć to, co wydarzyło się w 2016 roku podczas premiery Alpine A110 w Monte-Carlo, należy odkurzyć księgi historii i przenieść się do 1955 roku. Właśnie wtedy, gdzieś we Francji prawdopodobnie padły słowa „Sacrébleu! Francja potrzebuje rajdowego auta z prawdziwego zdarzenia!”. Jeżeli taka lub podobna kombinacja słów została wypowiedziana, to odbyło się to za pośrednictwem Jeana Rédélé – ojca całego przedsięwzięcia. Rédélé z motoryzacją związany był właściwie od swojego poczęcia, bowiem jego ojciec był przedstawicielem Renault w Dieppe oraz osobistym mechanikiem samego Louisa Renault. Początkowo syn nie poszedł śladami ojca i zamiast sprzedawać auta czy wykonywać różnego rodzaje manualne prace w warsztacie, udał się do paryskiej szkoły biznesu. Był to pierwszy krok do stworzenia nowej marki, chociaż jeszcze wtedy zapewne nikt nie zdawał sobie z tego sprawy. Najpierw jednak przyszedł czas na zastąpienie ojca w rodzinnym dealerstwie Renault na północy kraju.
W kontekście Alpine poniekąd możemy zapomnieć o romantycznych początkach jak w Ferrari czy Lamborghini, które wypełniają nasze serca benzyną, jednak nie miejmy złudzeń, że szkoła biznesowa czy późniejsze dowodzenie stacją dealerską – jako najmłodsza osoba na tym stanowisku – wyprała z niego ekscytację motoryzacją. Tak naprawdę Jean Rédélé kochał ją w możliwie najczystszej formie – ścigając się. Aby prowadzone przez niego Renault z absurdalną – z dzisiejszej perspektywy – mocą 21 KM, stało się pożeraczem odcinków rajdowych, wyposażył je w lekkie, aluminiowe nadwozie. Tak powstało odnoszące sukcesy 4CV Rédélé Special oraz będące prologiem marki Alpine – A106, które na oesach dysponowało silnikiem umieszczonym z tyłu wcześniej niż Porsche 911.
L’auto | Alpine A110
Pierwsza prezentacja Alpine A110 odbyła się w 1961 roku. Na drugi taki przełom musieliśmy czekać aż 55 lat, bowiem zarówno w latach 60. (zaraz po stworzeniu V Republiki Francuskiej), jak i w 2016 roku to właśnie model A110 miał definiować markę, chociaż na zupełnie różnych płaszczyznach. Dlaczego? Ciężko bowiem pokusić się o stwierdzenie, że Alpine na nowo powołano w celach motorsportowych, chociaż takiego akcentu też nie zabrakło. Producent przygotował bowiem auta z myślą o sportach motorowych. A110 Rally, A110 GT4 i A110 Cup to projekty bazujące na autach seryjnych, jednak z dedykowanymi do rajdów (A110 Rally) i wyścigów (A110 GT4 i A110 Cup) modyfikacjami zawieszenia, układu kierowniczego czy skrzyni biegów. Alpine A110 Rally w lipcu uzyskało homologację FIA R-GT, dzięki której może startować w rajdach WRC i ECR. Wcześniej auto mogliśmy zobaczyć na torach, chociażby w wyścigach długodystansowych czy kategorii GT4, do której inżynierowie przygotowywali samochód we współpracy z zespołem Signatech. Wracając jednak do pierwotnego A110…
Pierwsze A110 stworzono właśnie z myślą o motorsporcie. Początkowo auto dysponowało mocą zaledwie 44 KM, jednak prawdziwy przełom miał nastąpić w 1973 roku, kiedy to rajdowe mistrzostwa świata stawały się rzeczywistością – zarówno pod kątem sukcesów (Alpine stawało na podium w 8 z 13 rajdów) oraz pod kątem auta, bowiem silnik 1.8 generował już moc 175 KM. Zanim jednak to się stało, w 1971 roku polska załoga Krzysztof Komornicki i Lech Jaworowicz wygrała w A110 Rajd Mazurski. Nie był to ostatni polski akcent. W 1974 roku Sobiesław Zasada dostał A110 do dyspozycji w Rajdzie Polski, niestety ze względu na wypadek, przygoda ta szybko się skończyła. 22 lata później skończyła się też przygoda całej marki.
Patrząc na rajdowe sukcesy, nie dziwi fakt, że gdy ponownie powoływano markę do życia, wybrano właśnie Monte-Carlo. Właśnie tam w przeszłości triumfowało oryginalne A110 i do dzisiaj odbywa się tam pierwszy rajd z cyklu mistrzostw świata. Współczesne A110 – podobnie jak protoplasta – stworzone jest na bazie tego, czym w danym momencie dysponuje Renault. Umieszczony z tyłu silnik to dobrze znane w koncernie MR Renault-Nissan 1.8 o mocy 252 KM, podobnie jak 7-biegowa skrzynia DTC Getrag. Wewnątrz również znajdziemy liczne komponenty pochodzące z magazynów francuskiego producenta, jednak konstrukcja auta to całkowicie nowy projekt. Większość elementów nadwozia wykonano z aluminium, bowiem w założeniu auto miało być nie tylko możliwie najlżejsze, ale również odpowiednio wyważone. Efektem jest 56% masy na tylnej osi i 44% na przedniej, a osiągnięto to dzięki przeniesieniu zbiornika paliwa na przód auta. Jak to wszystko przełożyło się na prowadzenie?
En route | Jak jeździ?
Alpine prowadzi się tak, jak wygląda – zjawiskowo. Jak nazwa wskazuje, jest to pojazd, który uwielbia zakręty, nie tylko te alpejskie. Raczej mało kogo zawstydzisz startem spod świateł, ale i nie do tego A110 powstało. Rzecz jasna nie jest samochodem powolnym, silnik przeszczepiony z Megane R.S., zwłaszcza zamontowany za plecami kierowcy – zobowiązuje. Tu jednak chodzi o niską masę, wyważenie i pracę zawieszania oraz układu kierowniczego. Jako kompletne auto, niemal każdego kierowcę wniesie na inny poziom doznań płynących zza kierownicy sportowego samochodu. Sportowego – to określenie w przypadku Alpine bez wątpienia nie jest na wyrost, a porównania z bazowym Porsche Cayman jak najbardziej wskazane.
Auto prowadzi się przewidywalnie i wręcz ciężko wyprowadzić je z równowagi, nawet na mokrym asfalcie. Fajerwerki jednak zaczynają się dopiero po utracie przyczepności, bo jak większość aut z centralnie umieszczonym silnikiem, A110 pomimo stosunkowo niewielkiej mocy prowadzi się dość specyficznie. Efektowne slajdy są więc możliwe, ale względnie krótki rozstaw osi wymaga przyzwyczajenia i najczęściej wykręcenia paru oberków, zanim wywołamy podziw u przechodniów i efekt dłoni złożonych do braw. Francuskie auto zadziwia balansem, tak obcym do tej pory w autach „znanych” marek (jeśli A110 uznać za Renault) oraz świetnymi hamulcami, które nie mają jednak zbyt wielu kilogramów do zatrzymania. To wszystko, w zespole z precyzją układu kierowniczego i doznaniami płynącymi z układu wydechowego sprawia, że Alpine jest kompletnym, kompaktowym autem o wyjątkowo sportowych aspiracjach. Na co dzień może być już nieco uciążliwe, ale jako weekendowy funcar z zadatkami na ciekawego kompana w europejską podróż (przy skromnym ekwipunku pokładowym) – trafia w punkt.
Czytasz artykuł: Alpine A110 – Historia zatoczyła koło
L’énigme | Zagadkowa przyszłość marki
Niestety czasy pandemii obnażyły wiele słabości na świecie, a Renault (do którego należy Alpine) nie wyszło z tego obronną ręką. Doszło do sytuacji, że francuski producent planujący masowe zwolnienia, musiał ubiegać się o kolosalną pożyczkę w rządzie, a do tego potrzebuje 2 miliardów oszczędności. Przez dłuższy czas pod znakiem zapytania stawiano dalsze uczestnictwo w F1 (szczególnie że mocno odczuwano deficyt sukcesów), ale ostatecznie wiemy, że Renault, póki co nie planuje się wycofywać – oszczędności trzeba więc szukać gdzie indziej. W związku z tym w sieci pojawiły się doniesienia, jakoby Renault zamierzało wygasić projekt Alpine. Finalnie okazało się, że to tylko plotki, chociaż jak zwykle znajdowało się w nich ziarno prawdy. Kres życia modelu A110 ma być następstwem przebudowy zakładu w Dieppe, które będzie miało miejsce w 2024 roku. Niestety między słowami można wyczytać, że po tej dacie pożegnamy raczej sportową markę. Jakby tego było mało, sprzedaż auta w tym roku (jeszcze przed eksplozją koronawirusa w Europie) drastycznie spadła. W styczniu 2019 sprzedano 430 egzemplarzy, rok później w tym samym okresie już tylko 67. W braku dostępności w USA można upatrywać kolejnego problemu. Pomimo że A110 czy A110S to najdroższe auta w koncernie Renault w Europie, to ze względu na swoją konstrukcję przynoszą one również najmniejszy zysk, a jakiekolwiek podniesienie ceny (przy konkurencji ze strony Porsche, które marketingowo i wizerunkowo wypada znacznie lepiej) nie wchodzi w grę. O niezadowalającej sprzedaży świadczą również ostatnie specjalne edycje modelu i pojawiające się nowe, śmielsze kolory mające być lekarstwem na tę bolączkę. Wisienką na torcie może być problem, który jakiś czas temu opisywaliśmy w przypadku McLarena – oszacowanie wartości rezydualnej. Czy Alpine przetrwa? Sytuacja jest trudna, ale ciężko to jednoznacznie stwierdzić, jednak patrząc na opłakany wachlarz aut w tym ekscytującym segmencie, każdemu petrolheadowi powinno na tym zależeć.
Alpine A110 historia
W Polsce sprzedało się nieco ponad 30 sztuk A110, a nasz kraj figuruje na liście 13 europejskich lokalizacji posiadających punk dealerski marki.