Aston Martin DB9 – marzenie, które stało się faktem

Aston Martin DB9 koszty utrzymania | Po raz pierwszy auto tej marki zobaczyłem w 1987 roku na plakacie filmu „The Living Daylights”. Była to oczywiście ekranizacja przygód agenta 007, Jamesa Bonda. Miałem wtedy sześć lat. Brytyjski producent zmierzał powoli do zakończenia produkcji modelu V8 Vantage, jednak wciąż budził sensację. Samochód miał przepiękną, szlachetną linię, nie był może aż tak szokujący, jak Ferrari czy Lamborghini, ale biła od niego elegancja i siła. No i jeździł nim James Bond, jeden z moich ulubionych bohaterów.

Na przestrzeni lat z Astonami bywało różnie. Jedne modele były bardziej udane, inne mniej. Na szczęście w pewnym momencie za Astona wziął się stylista Ian Callum, który w 2003 roku, wspólnie z Henrikiem Fiskerem, zaprojektował model DB9. Nie będę tutaj oryginalny, gdy powiem, że efektem ich pracy jest jedno z najpiękniejszych aut GT w historii motoryzacji i zarazem jeden z najpiękniejszych Astonów. Smukłe, czyste linie, długa maska, muskularny tył, wszystko jest tutaj perfekcyjne. Moim zdaniem, stylistycznie DB9 zostawił w tyle nawet włoskich konkurentów spod herbu Ferrari i Maserati. Wygląd to jednak nie wszystko. Pod długą maską DB9 znalazł się bardzo wydajny, wolnossący silnik V12 o pojemności 5,9 litra i mocy 455 KM. Tak, to był ten Aston, którego chciałem mieć.

Długo szukałem odpowiedniego egzemplarza, większość aut niestety była dość mocno wymęczona i niezbyt zadbana. Zależało mi na aucie z pierwszej serii, przed liftingiem. Podobały mi się podwójne reflektory i oryginalne czerwone lampy z tyłu, a także powitalna animacja „Power, Beauty, Soul” wyświetlana na desce rozdzielczej, tak charakterystyczna dla początkowych modeli.

Co więc z tematem tego artykułu, czyli – Aston Martin DB9 koszty utrzymania ?

Po około roku poszukiwań udało mi się wreszcie znaleźć auto w kolorze Onyx Black z 2005 roku, z przekładnią touchtronic. Auto przypłynęło z USA i pochodziło z prywatnej kolekcji. Idealny stan techniczny i wizualny samochodu oraz niski (ok. 25 tys. km) przebieg zadecydowały o zakupie tego właśnie egzemplarza. Była to bardzo dobra decyzja, o czym utwierdziłem się, gdy zasiadłem za kierownicą. Przez pierwszy tydzień praktycznie nie rozstawałem się z samochodem, spędzałem w nim po kilka godzin dziennie. Idealnie wyprofilowane fotele, wspaniałe, zaprojektowane przez architektkę Sarę Maynard wnętrze, wyścielone brązową wysokogatunkową skórą i fornirem z orzecha amerykańskiego, powodowały, że po prostu nie chciałem z niego wysiadać. Pokonywałem kolejne kilometry, słuchając głębokiego, gardłowego ryku wolnossącej V12, mknąc po jednych z najpiękniejszych tras Europy. Samochód, pomimo twardego zawieszenia jak na GT, w ogóle mnie nie męczył, zabrałem go w podróż do Nadrenii na tor Nurburgring, do Maranello i na górskie drogi wśród Alp. Wyśmienite doświadczenie.

Po dwóch sezonach życia z Astonem przyszedł czas na pierwsze naprawy. Typową usterką w Aston Martinie DB9 (dość kosztowną) jest wyciek oleju spod uszczelki pokrywy rozrządu. Spotyka to każdego DB9, ponieważ guma uszczelki z upływem lat po prostu parcieje. Uszczelka kosztuje kilkaset złotych, natomiast żeby się do niej dostać, należy rozebrać połowę silnika. Przy okazji tej czynności Aston zaleca wymienić też cewki (jak łatwo się domyślić, jest ich 12), co by nie rozbierać silnika dwa razy w krótkich odstępach czasu. Cała ta operacja zamyka się w kwocie około 20 tys. zł (jeśli mamy sprawdzonego i sprawnego mechanika). Brytyjscy inżynierowie niestety lubią komplikować ludziom życie. Kolejną typową usterką, z jaką przyszło mi się zmierzyć, była awaria przycisków kontrolujących pracę skrzyni biegów. W istocie problem leżał w wiązce przewodów, ale dotarcie do przyczyny całego zamieszania zajęło kilka dni. Część z was pewnie będzie zaskoczona, bo w końcu rozmawiamy o kilkunastoletnim, brytyjskim aucie z V12, ale… przez cztery sezony eksploatacji nie spotkały mnie inne wydatki serwisowe. DB9 jest pancerne i raczej nie sprawia problemów, o ile dbamy o niego i regularnie serwisujemy.

Ostatnio zapytano mnie, czy nie chciałbym zamienić DB9 na nowszego Aston Martina – DB11 – czy też nowego Vantage. Niestety stylistyka nowych modeli to w moich oczach już nie to samo. O ile tylne światła w DB11 są jeszcze majstersztykiem, to cała reszta już nie. Wulgarne linie, rozbuchane proporcje, dziwne wloty zintegrowane z nadkolami w przednich błotnikach – to już nie jest elegancja. Nowy Vantage? Byłby piękny, gdyby nie ten przód… Pozwolę sobie zostać przy DB9.

Aston Martin DB9 koszty utrzymania

Ktoś może powiedzieć, że jest wiele aut sportowych szybszych od Astona, bardziej dopracowanych, mocniejszych. Tak, ale co z tego? Tak się składa, że jedną z moich pasji są również wyścigi samochodowe i mam możliwość jeżdżenia autami stricte wyścigowym, m.in. klasą GT4 i prototypami LMP3. Odkąd zacząłem brać udział w wyścigach, stwierdziłem, że kupowanie szybkich sportowych aut w rodzaju Lamborghini czy McLarena i używanie ich zgodnie z przeznaczeniem na ulicach miast nie ma w dzisiejszych czasach większego sensu. Nie interesuje mnie to, że auto przyspiesza do 100 km/h w trzy sekundy, że ma wielki spojler i robi okrążenie na Nordschleife poniżej siedmiu minut, skoro na ulicy bardzo rzadko to wykorzystam, bo albo niechcący spowoduję wypadek, albo dostanę mandat. Ktoś powie, że zawsze może zabrać takiego McLarena czy Porsche na tor. No tak, tylko po co? Tory wyścigowe są przeznaczone dla aut wyścigowych i prototypów sportowych, to jest ich królestwo i taki McLaren byłby tam bezlitośnie objechany przez samochody typowo wyścigowe, nawet o dużo mniejszej mocy. Miałem okazję jeździć bardzo szybkimi autami ulicznymi – Lamborghini Huracan Performante, McLaren 600LT, Porsche 911 GT3, Mercedesem-AMG GTR – w porównaniu z prototypem LMP3 niestety wypadają blado. Jeden dzień za sterami auta wyścigowego na torze daje większą frajdę niż setki kilometrów w autach sportowych, których potencjału nie wolno nam w pełni wykorzystać na ulicy. A ja chcę korzystać z maszyny w pełni, nie interesują mnie półśrodki.

Dlatego właśnie auta Wielkiej Turystyki, które oferują możliwość komfortowego przemieszczania się w wielkim stylu, mają dla mnie znacznie większe uzasadnienie. Aston Martin DB9 jest epickim Grand Tourerem, ostatnim z wielkich, który stał się już klasykiem. Szczerze mówiąc, nawet gdyby koszty utrzymania Astona Martina DB9 były dużo wyższe, ja i tak jeździłbym nim na co dzień. To auto jest warte każdej wydanej złotówki.

Aston Martin DB9 koszty utrzymania:

Cztery lata użytkowania kosztowały mnie 30 tys. zł i dostarczyły 15 tys. km przyjemności.

_______

Spodobał Ci się ten artykuł? Sprawdź inne produkty naszego wydawnictwa:

W naszej ofercie znajdziesz magazyn „Motór”, grę „Motór GT”, plakaty, książki i kawę – to wszystko to idealne prezenty na dzień chłopaka oraz prezent dla fana motoryzacji. Największe zainteresowanie widzimy zawsze przed Dniem Mężczyzny, Dniem Ojca i Świętami. Do dziś żaden prezent dla faceta który ma wszystko, prezent dla męża na rocznicę ślubu czy prezent dla fana BMW nie wrócił do nas w ramach reklamacji. Klienci doceniają, że u nas mogą kupić zarówno oryginalny prezent dla męża, jak i prezenty urodzinowe dla mężczyzn czy gadżety dla faceta. Jeśli zastanawiasz się, co kupić na dzień ojca albo co kupić na prezent dla chłopaka, postaw na sprawdzony wybór.