Aston Martin DB11 | Wakacje zmuszają do podróży w miejsca, gdzie jest zdecydowanie zbyt gorąco dla większości stworzeń żyjących na Ziemi. W przypadku gdyby silny akcent waszego rozmówcy wskazywał na angielskie pochodzenie, to rozmowa zmierzająca ku tematom okołomotoryzacyjnym może okazać się problemem. Bo jak zaimponować dumnemu mieszkańcowi dawnego Imperium Brytyjskiego swojskim Polonezem, Warszawą czy Żukiem? Spokojnie, jest na to sposób.
Tekst: Andrzej Bzowski, foto: Aston Martin
Wystarczy zwrócić uwagę na wielki wkład, jaki w brytyjską motoryzację wnieśli Polacy. Bo czy dumni z British Racing Green wyspiarze zdają sobie sprawę, że zarówno słynna Brytyjska Wyścigowa Zieleń, jak i sama idea barw wyścigowych, została wymyślona przez Eliota Zborowskiego, hrabiego polskiego pochodzenia? Eliot uważany był za jednego z najlepszych kierowców przełomu wieków. Zasłynął startami w Circuit des Ardennes, rajdzie Paryż – Wiedeń czy Pucharze Gordona Bennetta. Niestety, nie dane było mu długo kontynuować pasji do motoryzacji. W 1903 roku stracił kontrolę nad swoim wyścigowym Mercedesem 60HP, ginąc na trasie wyścigu La Turbie.
Aston Martin DB11 – pierwszy sleeper
Dramatyczna historia ojca nie odstraszyła młodego hrabi, Louisa, przed pójściem w ślady taty. Louis Zborowski po raz pierwszy wystartował w wyścigu w 1914 roku za kierownicą auta zbudowanego razem z Clivem Gallopem, konstruktorem Bentleya. Panowie w tajemnicy wykonali jednego z pierwszych na świecie sleeperów.
Pod maską ociężałej i niepozornej 5-tonowej taksówki Mercedesa zmieścili silnik o pojemności 23 litrów produkcji Maybacha, dający napęd sterowcom Zeppelina i samolotom.
Jednostka legitymowała się ogromną, jak na owe czasy, mocą 200 KM.
Auto zyskało przydomek „Chitty Bang Bang”. Nawiązywał on do dość wulgarnej piosenki wojskowej o żołnierzu idącym na przepustkę i odwiedzającym… dom publiczny. Był to pierwszy model z całej serii pojazdów z silnikami lotniczymi skonstruowanych dla Louisa. Ostatni, Chitty IV, osiągnął prędkość 274 km/h. Zborowski, dzięki swojemu majątkowi (w momencie odziedziczenia fortuny sklasyfikowany był jako czwarty najbogatszy człowiek świata), uratował małą manufakturę Aston Martin, która tylko dzięki arystokracie polskiego pochodzenia mogła przetrwać powojenną zawieruchę.
Aston Martin DB11 – gdyby nie Polak nigdy by nie powstał?
Można więc przyjąć hipotezę, że gdyby nie zastrzyk gotówki od hrabiego Zborowskiego, to dziś ludzie na całym świecie nie ekscytowaliby się premierą nowego Astona – DB11. Tu należy się jeszcze jedno wyjaśnienie. Martin to nazwisko jednego z założycieli firmy, a Aston to nawiązanie do Aston Hill – miejsca, gdzie Lionel Martin zdobywał wyścigowe szlify. DB to inicjały późniejszego właściciela firmy, producenta ciągników i skrzyń biegów – Dawida Browna.
Wracając do nowego Astona, z pewnym smutkiem trzeba przyznać, że jeden z ostatnich wolnoobrotowych bastionów właśnie otwiera swe bramy na potężną moc turbodoładowania. Pod maską Astona Martina DB11 zagości V12 ze wsparciem płynącym z dwóch turbosprężarek. Moc? Niespotykane dotąd w autach z Gaydon 600 KM i 700 Nm. Maksymalna moc, osiągana przy 6500 RPM, przekazywana jest na tylne koło za pomocą automatycznej, ośmiobiegowej przekładni ZF. Co ważne, maksymalny moment obrotowy silnik osiąga już przy 1500 RPM, zapewniając niespotykaną dotąd elastyczność. Pojemność jednostki zmniejszono do 5,2 litrów, a przy jej konstrukcji czerpano z doświadczeń Daimlera.
Bagażnik powiększył się do 270 litrów, a wnętrze mieszczące cztery osoby stało się przestronniejsze w porównaniu do DB9. Wzór felg jest identyczny jak w filmowym DB10 znanym ze Spectre, ale nowy Aston swoją stylistyką nawiązuje także do One-77 czy Vanquisha. I wyszło mu to na dobre, wystarczy spojrzeć na zdjęcia!
Aston Martin DB11 – popularność
Czy nowy model znajdzie fanów wśród dysponujących tym nieco grubszym portfelem? Wygląda na to, że tak. Pół tysiąca zamówień spłynęło do firmy po tym, jak ogłoszono, że nowy DB11 zostanie zaprezentowany w Genewie. Kolejne 500 osób wpłaciło zaliczki, gdy do sieci wyciekło zdjęcie najnowszego Astona. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby tym ludziom pozwolono się nim przejechać.
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Aston Martin DB11 | Wakacje zmuszają do podróży w miejsca, gdzie jest zdecydowanie zbyt gorąco dla większości stworzeń żyjących na Ziemi. W przypadku gdyby silny akcent waszego rozmówcy wskazywał na angielskie pochodzenie, to rozmowa zmierzająca ku tematom okołomotoryzacyjnym może okazać się problemem. Bo jak zaimponować dumnemu mieszkańcowi dawnego Imperium Brytyjskiego swojskim Polonezem, Warszawą czy Żukiem? Spokojnie, jest na to sposób.
Tekst: Andrzej Bzowski, foto: Aston Martin
Wystarczy zwrócić uwagę na wielki wkład, jaki w brytyjską motoryzację wnieśli Polacy. Bo czy dumni z British Racing Green wyspiarze zdają sobie sprawę, że zarówno słynna Brytyjska Wyścigowa Zieleń, jak i sama idea barw wyścigowych, została wymyślona przez Eliota Zborowskiego, hrabiego polskiego pochodzenia? Eliot uważany był za jednego z najlepszych kierowców przełomu wieków. Zasłynął startami w Circuit des Ardennes, rajdzie Paryż – Wiedeń czy Pucharze Gordona Bennetta. Niestety, nie dane było mu długo kontynuować pasji do motoryzacji. W 1903 roku stracił kontrolę nad swoim wyścigowym Mercedesem 60HP, ginąc na trasie wyścigu La Turbie.
Aston Martin DB11 – pierwszy sleeper
Dramatyczna historia ojca nie odstraszyła młodego hrabi, Louisa, przed pójściem w ślady taty. Louis Zborowski po raz pierwszy wystartował w wyścigu w 1914 roku za kierownicą auta zbudowanego razem z Clivem Gallopem, konstruktorem Bentleya. Panowie w tajemnicy wykonali jednego z pierwszych na świecie sleeperów.
Pod maską ociężałej i niepozornej 5-tonowej taksówki Mercedesa zmieścili silnik o pojemności 23 litrów produkcji Maybacha, dający napęd sterowcom Zeppelina i samolotom.
Jednostka legitymowała się ogromną, jak na owe czasy, mocą 200 KM.
Auto zyskało przydomek „Chitty Bang Bang”. Nawiązywał on do dość wulgarnej piosenki wojskowej o żołnierzu idącym na przepustkę i odwiedzającym… dom publiczny. Był to pierwszy model z całej serii pojazdów z silnikami lotniczymi skonstruowanych dla Louisa. Ostatni, Chitty IV, osiągnął prędkość 274 km/h. Zborowski, dzięki swojemu majątkowi (w momencie odziedziczenia fortuny sklasyfikowany był jako czwarty najbogatszy człowiek świata), uratował małą manufakturę Aston Martin, która tylko dzięki arystokracie polskiego pochodzenia mogła przetrwać powojenną zawieruchę.
Aston Martin DB11 – gdyby nie Polak nigdy by nie powstał?
Można więc przyjąć hipotezę, że gdyby nie zastrzyk gotówki od hrabiego Zborowskiego, to dziś ludzie na całym świecie nie ekscytowaliby się premierą nowego Astona – DB11. Tu należy się jeszcze jedno wyjaśnienie. Martin to nazwisko jednego z założycieli firmy, a Aston to nawiązanie do Aston Hill – miejsca, gdzie Lionel Martin zdobywał wyścigowe szlify. DB to inicjały późniejszego właściciela firmy, producenta ciągników i skrzyń biegów – Dawida Browna.
Wracając do nowego Astona, z pewnym smutkiem trzeba przyznać, że jeden z ostatnich wolnoobrotowych bastionów właśnie otwiera swe bramy na potężną moc turbodoładowania. Pod maską Astona Martina DB11 zagości V12 ze wsparciem płynącym z dwóch turbosprężarek. Moc? Niespotykane dotąd w autach z Gaydon 600 KM i 700 Nm. Maksymalna moc, osiągana przy 6500 RPM, przekazywana jest na tylne koło za pomocą automatycznej, ośmiobiegowej przekładni ZF. Co ważne, maksymalny moment obrotowy silnik osiąga już przy 1500 RPM, zapewniając niespotykaną dotąd elastyczność. Pojemność jednostki zmniejszono do 5,2 litrów, a przy jej konstrukcji czerpano z doświadczeń Daimlera.
Bagażnik powiększył się do 270 litrów, a wnętrze mieszczące cztery osoby stało się przestronniejsze w porównaniu do DB9. Wzór felg jest identyczny jak w filmowym DB10 znanym ze Spectre, ale nowy Aston swoją stylistyką nawiązuje także do One-77 czy Vanquisha. I wyszło mu to na dobre, wystarczy spojrzeć na zdjęcia!
Aston Martin DB11 – popularność
Czy nowy model znajdzie fanów wśród dysponujących tym nieco grubszym portfelem? Wygląda na to, że tak. Pół tysiąca zamówień spłynęło do firmy po tym, jak ogłoszono, że nowy DB11 zostanie zaprezentowany w Genewie. Kolejne 500 osób wpłaciło zaliczki, gdy do sieci wyciekło zdjęcie najnowszego Astona. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby tym ludziom pozwolono się nim przejechać.