Najdziwniejsze bolidy F1 | W sezonie 2017 czeka nas hucznie zapowiadana rewolucja dotycząca przepisów technicznych Formuły 1. Według uchwalającej je Grupy Strategicznej, samochody zyskają bardziej agresywny wygląd i staną się trudniejsze w prowadzeniu.
Bolidy będą także generowały dużo większy docisk aerodynamiczny. W połączeniu z większymi oponami sprawi to, że staną się średnio o pięć sekund szybsze na jednym okrążeniu. Brzmi obiecująco, tak samo jak wszystkie poprzednie „rewolucje”, które czasami okazywały się wybrykami projektantów, a bolidy przypominały jeżdżące tacki do herbaty, parapety czy grille.
Tekst: Wojciech Paprota
Najdziwniejsze bolidy F1 – Tyrrell P34
Najbardziej znanym, nieszablonowym samochodem Formuły 1 jest zdecydowanie Tyrrell P34, który miał sześć kół. Jego twórcą był charyzmatyczny Derek Gardner, którego specjalnością były łodzie, a on sam trafił do F1 przypadkowo. Wykorzystując schematy idealnie spisujące się na morzu, Tyrrelll zaprezentował światu w 1976 roku bolid sześciokołowy. Najczęściej zadawanym Kenowi pytaniem było oczywiście: „dlaczego sześć kół?”, na co ten za każdym razem odpowiadał, że przepisy nie mówią o tym, że bolid musi mieć cztery koła. Faktycznie nie mówiły, ponieważ FIA nie spodziewała się, że ktoś może wpaść na taki pomysł, który w teorii skazany był z miejsca na porażkę.
Tyrrell P34 był cięższy niż wszystkie pozostałe maszyny w stawce. Dodatkowo inżynierom trudniej było opanować strugę powietrza wokół karoserii, która zakłócana była przez obecność dodatkowej osi z przodu. Straty te rekompensowała jednak lepsza stabilność z uwagi na niżej położony środek ciężkości i większa przyczepność. Powierzchnia styku opon z nawierzchnią była w tym przypadku o 30% większa niż u konkurencji.
Najdziwniejsze bolidy F1 – osiągi 6 kołowego bolidu F1
W inauguracyjnym sezonie startów wyniki Patricka Depaillera i Jody’ego Schecktera były bardziej niż przyzwoite, dlatego na kolejny sezon Tyrrell wprowadził rozwinięty model sześciokołowca. W 1977 Schecktera zmienił Ronnie Peterson, co przyczyniło się również do poprawy wyników i jednego, spektakularnego zwycięstwa podczas Grand Prix Szwecji. Widząc osiągi zespołu Kena, inne ekipy zaczęły się poważnie zastanawiać nad podobnymi rozwiązaniami, a Williams zbudował nawet własny sześciokołowy prototyp.
Pod koniec sezonu interweniowała jednak FIA, zakazując budowania samochodów z inną liczbą kół niż cztery.
Najdziwniejsze bolidy F1 – Type 15
Innowacje w Formule 1 pojawiały się od samego początku jej istnienia, a więc sezonu 1950. Maszyny, którymi ścigali się wtedy zawodnicy, były dużo bardziej masywne i paliwożerne, dlatego wszystko zależało od dobrej mechaniki, a nie aerodynamiki. Najbardziej charakterystycznym samochodem dysponował wtedy zespół BRM. Zaprojektowany przez Petera Berthona Type 15, o którym mowa, przypominał jeżdżący grill. Wygląd zapewnić miał efektywne chłodzenie półtoralitrowej jednostki napędowej. Motor, który siedział wewnątrz pojazdu, był jednak wyjątkowy. Mimo małej pojemności dysponował 16 cylindrami, a skrzynia biegów zamontowana została poprzecznie. Wykorzystując bardzo duży rozstaw osi, bezpośrednio nad tylnym zawieszeniem zamontowany został zbiornik paliwa, co w teorii miało dociążać tą część auta. Stirling Moss, który w swojej karierze ścigał się ponad 500 samochodami, do dziś twierdzi jednak, że „grill BRM” to najgorsza maszyna, w jakiej kiedykolwiek zasiadał.
Najdziwniejsze bolidy F1 – March 711
Innym ciekawym samochodem, który zapisał się w historii Formuły 1, był wywodzący się z deski kreślarskiej Robina Herda March 711. Bolid ten z uwagi na swój wygląd nazwany został jeżdżącą tacką do herbaty i to we wszystkich wcieleniach. Nie był to zdecydowanie najszybszy samochód w stawce, ale mimo to wielu zawodników ścigało się nim przez długi czas. W latach 70. March był firmą, która oprócz własnego zespołu za odpowiednią opłatą wypożyczała swoje maszyny prywaciarzom, którzy nie byli w stanie zapewnić sobie kontraktu z fabrycznym teamem. Osiągi modelu 711 również nie były na najwyższym poziomie, a kierowcy, którzy mieli okazję prowadzić ten samochód, nie byli w większości „mistrzami kierownicy”, dlatego też nie było o nim głośno. Wyjątkiem jest sezon 1972, kiedy Ronnie Peterson kilka razy stanął w nim na podium na początku swojej kariery w F1.
Najdziwniejsze bolidy F1 – Ensign N179
Bolid, który uznawany jest przez większość osób ze środowiska motoryzacji, na czele z Jeremy’m Clarksonem, za absolutnie najbrzydszy, również pochodzi z lat 70., a dokładnie z 1979. Jest to Ensign N179, który przypomina trójpoziomowy parapet. Projektant Dave Baldwin postawił w tym przypadku na efektywne chłodzenie, które miało rekompensować „ewentualne” braki w docisku. Okazało się, że braki nie są ewentualne, a elementarne, przez co tylko raz na 11 startów oglądaliśmy ten samochód na mecie wyścigu.
W sezonie 2002 nietypowe rozwiązanie na GP Monako zaprezentowała ekipa Arrows, dorzucając do modelu A22 dodatkowe tylne skrzydło, które zostało zamontowane… na przodzie. Wersja ta wystawiona została tylko podczas wyścigu na ulicach księstwa, po czym została zdelegalizowana z uwagi na ograniczoną widoczność.
Najczęściej modyfikowanym i wzbudzającym kontrowersje miejscem bolidu jest zdecydowanie jego tył, a dokładniej dyfuzor, który połączony jest z wydechem, zawieszeniem i skrzydłem.
Dyfuzor ma za zadanie zapewniać przyczepność mechaniczną i aerodynamiczną na tyle auta, a więc zminimalizować nadsterowność
Najdziwniejsze bolidy F1 – March 751
Rozwiązanie to było jednak niczym w porównaniu z tym, co podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii 1975 pokusił się March albo ekipa Brabhama w Szwecji w 1976. Ludzie Marcha zamontowali na pamiętne zawody na Silverstone do prowadzonego przez Vittorio Brambillę Marcha 751 bardzo rozbudowane tylne skrzydło, które wręcz kleiło go do nawierzchni. Podczas treningów Włoch uzyskiwał dzięki temu fantastyczne i nieosiągalne dla innych wyniki, przez co rozwiązanie to od razu zostało zdelegalizowane.
Najdziwniejsze bolidy F1 – BT46
Najdziwniejsze bolidy F1 mają też egzemplarz za którego konstrukcją stoi nie kto inny, jak Berni Ecclestone. Dowodzony przez Berniego Ecclestone’a Brabham poszedł krok dalej, montując w modelu BT46 Nikiego Laudy i Johna Watsona… wiatrak przysysający samochody do ziemi. Wymyślone przez Gordona Murraya rozwiązanie było strzałem w dziesiątkę, ponieważ zawodnicy zdublowali całą stawkę notując czasy lepsze o kilka sekund. Ecclestone zasłaniał się argumentami, że służy to do chłodzenia silnika. Tłumaczenia te nie przekonały jednak FIA, która już na kolejne zawody zdelegalizowała ten system.
Najdziwniejsze bolidy F1 – projekt Lion GP
Pisząc o dziwnych samochodach, nie można nie wspomnieć o projekcie Lion GP. Był to w istocie potwór, ale nigdy nie zaryczał. Patrząc na sukcesy sześciokołowego Tyrrella, David Cox w 1980 roku chciał wznieść się na jeszcze wyższy poziom, projektując samochód z 12 kołami, gdzie 10 z nich było skrętnych. Dodatkowo usunięte zostały pedały, a kierowca sterować miał maszyną za pomocą joysticka. Plany zakładały również zastosowanie pierwszego w historii F1 aktywnego zawieszenia dostosowującego się na bieżąco do toru w zależności od jego charakterystyki. W środku siedzieć miał natomiast 1100-konny motor. Projekt nie doszedł do skutku ponieważ FIA o dziwo zapowiedziała, że samochód nie zostanie dopuszczony do startów w Grand Prix.
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Najdziwniejsze bolidy F1 | W sezonie 2017 czeka nas hucznie zapowiadana rewolucja dotycząca przepisów technicznych Formuły 1. Według uchwalającej je Grupy Strategicznej, samochody zyskają bardziej agresywny wygląd i staną się trudniejsze w prowadzeniu.
Bolidy będą także generowały dużo większy docisk aerodynamiczny. W połączeniu z większymi oponami sprawi to, że staną się średnio o pięć sekund szybsze na jednym okrążeniu. Brzmi obiecująco, tak samo jak wszystkie poprzednie „rewolucje”, które czasami okazywały się wybrykami projektantów, a bolidy przypominały jeżdżące tacki do herbaty, parapety czy grille.
Tekst: Wojciech Paprota
Najdziwniejsze bolidy F1 – Tyrrell P34
Najbardziej znanym, nieszablonowym samochodem Formuły 1 jest zdecydowanie Tyrrell P34, który miał sześć kół. Jego twórcą był charyzmatyczny Derek Gardner, którego specjalnością były łodzie, a on sam trafił do F1 przypadkowo. Wykorzystując schematy idealnie spisujące się na morzu, Tyrrelll zaprezentował światu w 1976 roku bolid sześciokołowy. Najczęściej zadawanym Kenowi pytaniem było oczywiście: „dlaczego sześć kół?”, na co ten za każdym razem odpowiadał, że przepisy nie mówią o tym, że bolid musi mieć cztery koła. Faktycznie nie mówiły, ponieważ FIA nie spodziewała się, że ktoś może wpaść na taki pomysł, który w teorii skazany był z miejsca na porażkę.
Tyrrell P34 był cięższy niż wszystkie pozostałe maszyny w stawce. Dodatkowo inżynierom trudniej było opanować strugę powietrza wokół karoserii, która zakłócana była przez obecność dodatkowej osi z przodu. Straty te rekompensowała jednak lepsza stabilność z uwagi na niżej położony środek ciężkości i większa przyczepność. Powierzchnia styku opon z nawierzchnią była w tym przypadku o 30% większa niż u konkurencji.
Najdziwniejsze bolidy F1 – osiągi 6 kołowego bolidu F1
W inauguracyjnym sezonie startów wyniki Patricka Depaillera i Jody’ego Schecktera były bardziej niż przyzwoite, dlatego na kolejny sezon Tyrrell wprowadził rozwinięty model sześciokołowca. W 1977 Schecktera zmienił Ronnie Peterson, co przyczyniło się również do poprawy wyników i jednego, spektakularnego zwycięstwa podczas Grand Prix Szwecji. Widząc osiągi zespołu Kena, inne ekipy zaczęły się poważnie zastanawiać nad podobnymi rozwiązaniami, a Williams zbudował nawet własny sześciokołowy prototyp.
Pod koniec sezonu interweniowała jednak FIA, zakazując budowania samochodów z inną liczbą kół niż cztery.
Najdziwniejsze bolidy F1 – Type 15
Innowacje w Formule 1 pojawiały się od samego początku jej istnienia, a więc sezonu 1950. Maszyny, którymi ścigali się wtedy zawodnicy, były dużo bardziej masywne i paliwożerne, dlatego wszystko zależało od dobrej mechaniki, a nie aerodynamiki. Najbardziej charakterystycznym samochodem dysponował wtedy zespół BRM. Zaprojektowany przez Petera Berthona Type 15, o którym mowa, przypominał jeżdżący grill. Wygląd zapewnić miał efektywne chłodzenie półtoralitrowej jednostki napędowej. Motor, który siedział wewnątrz pojazdu, był jednak wyjątkowy. Mimo małej pojemności dysponował 16 cylindrami, a skrzynia biegów zamontowana została poprzecznie. Wykorzystując bardzo duży rozstaw osi, bezpośrednio nad tylnym zawieszeniem zamontowany został zbiornik paliwa, co w teorii miało dociążać tą część auta. Stirling Moss, który w swojej karierze ścigał się ponad 500 samochodami, do dziś twierdzi jednak, że „grill BRM” to najgorsza maszyna, w jakiej kiedykolwiek zasiadał.
Najdziwniejsze bolidy F1 – March 711
Innym ciekawym samochodem, który zapisał się w historii Formuły 1, był wywodzący się z deski kreślarskiej Robina Herda March 711. Bolid ten z uwagi na swój wygląd nazwany został jeżdżącą tacką do herbaty i to we wszystkich wcieleniach. Nie był to zdecydowanie najszybszy samochód w stawce, ale mimo to wielu zawodników ścigało się nim przez długi czas. W latach 70. March był firmą, która oprócz własnego zespołu za odpowiednią opłatą wypożyczała swoje maszyny prywaciarzom, którzy nie byli w stanie zapewnić sobie kontraktu z fabrycznym teamem. Osiągi modelu 711 również nie były na najwyższym poziomie, a kierowcy, którzy mieli okazję prowadzić ten samochód, nie byli w większości „mistrzami kierownicy”, dlatego też nie było o nim głośno. Wyjątkiem jest sezon 1972, kiedy Ronnie Peterson kilka razy stanął w nim na podium na początku swojej kariery w F1.
Najdziwniejsze bolidy F1 – Ensign N179
Bolid, który uznawany jest przez większość osób ze środowiska motoryzacji, na czele z Jeremy’m Clarksonem, za absolutnie najbrzydszy, również pochodzi z lat 70., a dokładnie z 1979. Jest to Ensign N179, który przypomina trójpoziomowy parapet. Projektant Dave Baldwin postawił w tym przypadku na efektywne chłodzenie, które miało rekompensować „ewentualne” braki w docisku. Okazało się, że braki nie są ewentualne, a elementarne, przez co tylko raz na 11 startów oglądaliśmy ten samochód na mecie wyścigu.
W sezonie 2002 nietypowe rozwiązanie na GP Monako zaprezentowała ekipa Arrows, dorzucając do modelu A22 dodatkowe tylne skrzydło, które zostało zamontowane… na przodzie. Wersja ta wystawiona została tylko podczas wyścigu na ulicach księstwa, po czym została zdelegalizowana z uwagi na ograniczoną widoczność.
Najczęściej modyfikowanym i wzbudzającym kontrowersje miejscem bolidu jest zdecydowanie jego tył, a dokładniej dyfuzor, który połączony jest z wydechem, zawieszeniem i skrzydłem.
Dyfuzor ma za zadanie zapewniać przyczepność mechaniczną i aerodynamiczną na tyle auta, a więc zminimalizować nadsterowność
Najdziwniejsze bolidy F1 – March 751
Rozwiązanie to było jednak niczym w porównaniu z tym, co podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii 1975 pokusił się March albo ekipa Brabhama w Szwecji w 1976. Ludzie Marcha zamontowali na pamiętne zawody na Silverstone do prowadzonego przez Vittorio Brambillę Marcha 751 bardzo rozbudowane tylne skrzydło, które wręcz kleiło go do nawierzchni. Podczas treningów Włoch uzyskiwał dzięki temu fantastyczne i nieosiągalne dla innych wyniki, przez co rozwiązanie to od razu zostało zdelegalizowane.
Najdziwniejsze bolidy F1 – BT46
Najdziwniejsze bolidy F1 mają też egzemplarz za którego konstrukcją stoi nie kto inny, jak Berni Ecclestone. Dowodzony przez Berniego Ecclestone’a Brabham poszedł krok dalej, montując w modelu BT46 Nikiego Laudy i Johna Watsona… wiatrak przysysający samochody do ziemi. Wymyślone przez Gordona Murraya rozwiązanie było strzałem w dziesiątkę, ponieważ zawodnicy zdublowali całą stawkę notując czasy lepsze o kilka sekund. Ecclestone zasłaniał się argumentami, że służy to do chłodzenia silnika. Tłumaczenia te nie przekonały jednak FIA, która już na kolejne zawody zdelegalizowała ten system.
Najdziwniejsze bolidy F1 – projekt Lion GP
Pisząc o dziwnych samochodach, nie można nie wspomnieć o projekcie Lion GP. Był to w istocie potwór, ale nigdy nie zaryczał. Patrząc na sukcesy sześciokołowego Tyrrella, David Cox w 1980 roku chciał wznieść się na jeszcze wyższy poziom, projektując samochód z 12 kołami, gdzie 10 z nich było skrętnych. Dodatkowo usunięte zostały pedały, a kierowca sterować miał maszyną za pomocą joysticka. Plany zakładały również zastosowanie pierwszego w historii F1 aktywnego zawieszenia dostosowującego się na bieżąco do toru w zależności od jego charakterystyki. W środku siedzieć miał natomiast 1100-konny motor. Projekt nie doszedł do skutku ponieważ FIA o dziwo zapowiedziała, że samochód nie zostanie dopuszczony do startów w Grand Prix.