Gdyby tak wyglądał każdy Fiat 125p, to porucznik Borewicz nigdy nie przesiadłby się do Poloneza, Beatlesi śpiewaliby „All you need is Fiat”, ojciec Rydzyk nie kupiłby Maybacha, a FSO przejęłoby koncern VW.
tekst: Mateusz Cieślak, foto: Artur Woszak, Michał Węgrzynek
Fiat 125p – klasycznie on tour | Tak się jednak nie stało i gdyby nie obywatel Jacek Roczniak, krajobraz Lublina prezentowałby się bardziej szaro. Na co dzień jest inżynierem budownictwa wieczystego, a w wolnych chwilach koneserem PRL-owskiego klimatu oraz ekspertem w nadawaniu szyku pojazdom klasycznym. Od 2009 roku działa społecznie na rzecz odrodzenia polskiego ruchu turystycznego na Bałkanach pod egidą Klasycznie on Tour, którą współtworzy wraz z kilkoma towarzyszami.
Ci byli ważni od samego początku. Pomysł był prosty – kupić samochód na wakacje, zglebić, pojeździć i sprzedać na jesieni. W ciągu tygodnia kupili więc 4 Kredensy, z czego 2 zostały do dzisiaj. Jacek znalazł swojego w Świdniku za 850 zł, a był to czerwiec 2007 roku. Dlaczego Fiat 125p? „Pamiętam, jak tata miał takiego, poza tym kolega też takiego kupił do zglebienia kilka lat wcześniej. Byłem zielony w temacie tuningowania, więc liczyłem, że coś mi podpowie”. Moment wybrał idealny, bowiem moda na klasyki miała dopiero nadejść.
Fiat prezentował się przeciętnie. Blacha, co prawda, była w porządku, ale przód od nowszego modelu wskazywał na powypadkową przeszłość. Zamiast renowacji pod hasłem „300 procent normy”, Jacek postawił na plan pięcioletni. Wypłowiały lakier z miejsca pomalował sprayem, sprzęgło podciągnął tak, by dało się jeździć, a reszta musiała poczekać do kolejnego roku. Wówczas wnętrze uległo repasacji, Kredens zyskał nowe obuwie i niższe sprężyny, co wywołało na ulicach Lublina ekscytację jak Coca Cola w 1972. Zwłaszcza, kiedy jechały trzy takie Fiaty.
Pod maską miało być 2.0, ale skończyło się na 1,4 z Rovera. W tym samym czasie skompletował w końcu oryginalny przód, a po nieprzespanej nocy z soboty na niedzielę Kant mógł cieszyć się z nowego lakieru, który wygląda prawie jak oryginalny. Prawie, bo w wyniku nieporozumienia w mieszalni do błękitu wkradł się turkusowy połysk. Ten Fiat 125p otrzymał jeszcze coś, co dziś czyni go tak wyjątkowym – zawieszenie pompowane saturatorem.
Jednak sama odbudowa Fiata byłaby rzeczą zbyt pospolitą. „Za dzieciaka jeździłem z rodzicami z przyczepą kempingową na wakacje, potem stała latami na działce. Z czasem zaczęła się przydawać do wyjazdów z kumplami”. Jeden z nich miał taką samą, pomalowali je pod kolor samochodów, założyli szerokie koła i wyruszyli w drogę. Zaczęli od pojezierza łęczyńsko-włodawskiego, a już rok później ich kolorową karawanę przywitała Chorwacja. Potem Bułgaria, a dziś kojarzą ich już całe Bałkany.
Po części znali się już wcześniej. Mniej więcej w tym samym czasie zaczęli grzebać w samochodach i motocyklach. „Nie kolegujemy się przez samochody, widząc się raz w tygodniu na parkingu, tylko żyjemy ze sobą, przyjaźnimy się cały czas. Samochody są jedynie fajnym dodatkiem”. Nie prześcigają się w swoich projektach, na zlotach stają pod własnym szyldem i dbają tylko o dobrą atmosferę. Przejeżdżają rocznie kilka tysięcy kilometrów, pomagając sobie, gdy któryś z klasyków zacznie strajkować na trasie. „Fiat jest częścią mojego życia, jesteśmy razem już prawie 8 lat. Ale jest tylko samochodem. Nie jest sensem życia, za to klimat, jaki tworzą ludzie z samochodami, już tak”.
Mimo lat, Kredens wciąż wyróżnia się na tle wyrobów tuningopodobnych. Cieszy widokiem przechodniów i kierowców. „Podczas kempingu w Chorwacji podszedł do nas Polak z nastoletnim synem i mówi do niego: "Patrz, ku**a, jak życie wygląda, a nie tylko siedzisz przed komputerem i grasz!”. Co prawda pojawia się także opozycja, zarzucająca zbyt niski prześwit i za małe koła, ale na szczęście jest w mniejszości. „Uwielbiam zostawiać go pod sklepem na połowie parkingu, żeby iść i móc na niego patrzeć. Nie planuję go kiedykolwiek sprzedawać”. Może dlatego, że nie ma już Pewexu.
Fiat 125p - klasycznie on tour!
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Gdyby tak wyglądał każdy Fiat 125p, to porucznik Borewicz nigdy nie przesiadłby się do Poloneza, Beatlesi śpiewaliby „All you need is Fiat”, ojciec Rydzyk nie kupiłby Maybacha, a FSO przejęłoby koncern VW.
tekst: Mateusz Cieślak, foto: Artur Woszak, Michał Węgrzynek
Fiat 125p – klasycznie on tour | Tak się jednak nie stało i gdyby nie obywatel Jacek Roczniak, krajobraz Lublina prezentowałby się bardziej szaro. Na co dzień jest inżynierem budownictwa wieczystego, a w wolnych chwilach koneserem PRL-owskiego klimatu oraz ekspertem w nadawaniu szyku pojazdom klasycznym. Od 2009 roku działa społecznie na rzecz odrodzenia polskiego ruchu turystycznego na Bałkanach pod egidą Klasycznie on Tour, którą współtworzy wraz z kilkoma towarzyszami.
Ci byli ważni od samego początku. Pomysł był prosty – kupić samochód na wakacje, zglebić, pojeździć i sprzedać na jesieni. W ciągu tygodnia kupili więc 4 Kredensy, z czego 2 zostały do dzisiaj. Jacek znalazł swojego w Świdniku za 850 zł, a był to czerwiec 2007 roku. Dlaczego Fiat 125p? „Pamiętam, jak tata miał takiego, poza tym kolega też takiego kupił do zglebienia kilka lat wcześniej. Byłem zielony w temacie tuningowania, więc liczyłem, że coś mi podpowie”. Moment wybrał idealny, bowiem moda na klasyki miała dopiero nadejść.
Fiat prezentował się przeciętnie. Blacha, co prawda, była w porządku, ale przód od nowszego modelu wskazywał na powypadkową przeszłość. Zamiast renowacji pod hasłem „300 procent normy”, Jacek postawił na plan pięcioletni. Wypłowiały lakier z miejsca pomalował sprayem, sprzęgło podciągnął tak, by dało się jeździć, a reszta musiała poczekać do kolejnego roku. Wówczas wnętrze uległo repasacji, Kredens zyskał nowe obuwie i niższe sprężyny, co wywołało na ulicach Lublina ekscytację jak Coca Cola w 1972. Zwłaszcza, kiedy jechały trzy takie Fiaty.
Pod maską miało być 2.0, ale skończyło się na 1,4 z Rovera. W tym samym czasie skompletował w końcu oryginalny przód, a po nieprzespanej nocy z soboty na niedzielę Kant mógł cieszyć się z nowego lakieru, który wygląda prawie jak oryginalny. Prawie, bo w wyniku nieporozumienia w mieszalni do błękitu wkradł się turkusowy połysk. Ten Fiat 125p otrzymał jeszcze coś, co dziś czyni go tak wyjątkowym – zawieszenie pompowane saturatorem.
Jednak sama odbudowa Fiata byłaby rzeczą zbyt pospolitą. „Za dzieciaka jeździłem z rodzicami z przyczepą kempingową na wakacje, potem stała latami na działce. Z czasem zaczęła się przydawać do wyjazdów z kumplami”. Jeden z nich miał taką samą, pomalowali je pod kolor samochodów, założyli szerokie koła i wyruszyli w drogę. Zaczęli od pojezierza łęczyńsko-włodawskiego, a już rok później ich kolorową karawanę przywitała Chorwacja. Potem Bułgaria, a dziś kojarzą ich już całe Bałkany.
Po części znali się już wcześniej. Mniej więcej w tym samym czasie zaczęli grzebać w samochodach i motocyklach. „Nie kolegujemy się przez samochody, widząc się raz w tygodniu na parkingu, tylko żyjemy ze sobą, przyjaźnimy się cały czas. Samochody są jedynie fajnym dodatkiem”. Nie prześcigają się w swoich projektach, na zlotach stają pod własnym szyldem i dbają tylko o dobrą atmosferę. Przejeżdżają rocznie kilka tysięcy kilometrów, pomagając sobie, gdy któryś z klasyków zacznie strajkować na trasie. „Fiat jest częścią mojego życia, jesteśmy razem już prawie 8 lat. Ale jest tylko samochodem. Nie jest sensem życia, za to klimat, jaki tworzą ludzie z samochodami, już tak”.
Mimo lat, Kredens wciąż wyróżnia się na tle wyrobów tuningopodobnych. Cieszy widokiem przechodniów i kierowców. „Podczas kempingu w Chorwacji podszedł do nas Polak z nastoletnim synem i mówi do niego: "Patrz, ku**a, jak życie wygląda, a nie tylko siedzisz przed komputerem i grasz!”. Co prawda pojawia się także opozycja, zarzucająca zbyt niski prześwit i za małe koła, ale na szczęście jest w mniejszości. „Uwielbiam zostawiać go pod sklepem na połowie parkingu, żeby iść i móc na niego patrzeć. Nie planuję go kiedykolwiek sprzedawać”. Może dlatego, że nie ma już Pewexu.
Fiat 125p - klasycznie on tour!