Polacy w F1 | Gdy pojawia się temat Formuły, pierwsze co przychodzi do głowy polskim kibicom to oczywiście Robert Kubica, który kilka lat temu brylował w najwyższej serii wyścigowej. Za kierownicą samochodów BMW Sauber i Renault stawał na podium wyścigów Grand Prix aż 12 razy, w tym raz, podczas zawodów w Kanadzie w roku 2008, na najwyższym stopniu. Oprócz krakowianina przez Formułę 1 przewinęło się jednak wiele innych osób i firm, które pochodziły z naszego kraju.
tekst: Wojtek Paprota, foto: archiwum autora
Mistrzostwa Świata Formuły 1 zostały powołane do życia w roku 1950 i od razu zyskały poważne zainteresowanie ze strony jednego z naszych rodaków, który nie czekał długo, aby wprowadzić tam swój własny zespół. Na pierwszy rzut oka założenie teamu wyścigowego, którego samochodom udaje się czasami pokonać nawet fabryczną ekipę Mercedesa czy Ferrari, jest nierealne. Jednak Polak potrafi. Alfons Kowalewski, gdańszczanin, znany na świecie jako Alf Francois, po walkach w siłach Alianckich podczas II Wojny Światowej wylądował w Portugalii, skąd następnie przeniósł się do Liverpoolu. Tam zaczął konstruować samochody dla brytyjskich producentów.
Polacy w F1 – polskie akcenty na torach Formuły 1 |
Z pomocą pieniędzy okolicznych hrabiów stworzył ekipę Hersham and Walton Motors, w której pełnił rolę kierownika i głównego mechanika. Jednak po problemach finansowych właścicieli Polak zaczął współpracę z innymi markami. Alfons był szefem mechaników m.in. w takich ekipach jak Maserati, Cooper, czy Vanwall, z którym zdobył pierwszy w historii tytuł mistrza świata Formuły 1 wśród konstruktorów. Pod koniec lat 50. został prywatnym inżynierem legendy brytyjskich wyścigów – Sir Stirlinga Mossa. O jego umiejętnościach może świadczyć fakt, że Sir Stirling niejednokrotnie był w stanie pokonywać królujące ówcześnie na torach samochody Coopera czy Ferrari.
Kolejny wątek w historii Formuły 1, w którym, chcąc nie chcąc, maczał palce nasz kraj, pojawił się w latach 70. Sprawujący władzę w całej wschodniej Europie komuniści bardzo chcieli sprowadzić do siebie Formułę 1. W negocjacjach z Berniem Ecclestonem (właścicielem praw komercyjnych) na temat zorganizowania wyścigu F1 za żelazną kurtyną uczestniczył ponoć sam Leonid Breżniew. Problem stanowiło jednak miejsce, gdzie owe zawody mogłyby się odbyć. Jedną z opcji był funkcjonujący już w tym czasie Tor Poznań. W celu zapoznania z tematem i przybliżenia go nieco polskiemu odbiorcy, zorganizowano tam w 1977 roku mini imprezę. Do Poznania przyleciał bolid Wolf Racing model WR5, którym Jody Scheckter, późniejszy mistrz świata F1, zdobył w owym sezonie trzy podia.
Ówczesny premier polskiego rządu, dyrektor OBRSO (Ośrodek Badań i Rozwoju Samochodów Osobowych) i kierowca rajdowy w jednym – Piotr Jaroszewicz, dołożył wszelkich starań, aby to właśnie jego synowi, Andrzejowi, przypadł zaszczyt prowadzenia tejże maszyny na oczach licznych fanów. Biorąc pod uwagę fakt, że Walter Wolf, właściciel i szef zespołu Wolf Racing, był prywatnie również przyjacielem pana premiera, przedsięwzięcie to nie należało do najtrudniejszych. Impreza zakończyła się pomyślnie, dlatego już następnego dnia, na wystawnym przyjęciu, podjęto kolejne rozmowy dotyczące organizacji wyścigu na torze w Poznaniu. Niestety, Andrzej Jaroszewicz, główny inicjator tego projektu, wracał z owej imprezy samochodem w stanie nietrzeźwym. Spowodował groźny wypadek, w którym doznał poważnych obrażeń, przez co przez kolejne pół roku nie był w stanie lobbować na rzecz F1 w Polsce. Inicjatywę organizacji wyścigu za żelazną kurtyną przejęli Węgrzy, którzy zdołali doprowadzić projekt do końca.
Polacy w F1 – polskie akcenty na torach Formuły 1 |
Nieco większą szansę na karierę w Formule 1 miał Jarosław Wierczuk. Polak w latach 90. rywalizował w międzynarodowych seriach wyścigowych, a na początku 1995 roku, w wieku zaledwie 19 lat, został zaproszony na testy przez startujący w Mistrzostwach Świata Formuły 1 zespół Forti Corse. Jego wyniki miały decydować o składzie ekipy w rozpoczynającym się kilka tygodni później sezonie. Pozostali zaproszeni na testy zawodnicy mieli już jednak doświadczenie związane z jazdą bolidem F1, natomiast dla Polaka była to pierwsza i – jak się później okazało – ostatnia przygoda z samochodem Formuły 1.
Polacy w F1 to nie jedyny aspekt naszej obecności w tej szczególnej serii wyścigowej. Zainteresowane są też polskie firmy, które miają okazję promować się w świecie F1. Na uwagę zasługują co najmniej dwie. Pierwszą z nich jest dobrze znana, czysto-polska, Wyborowa. W latach 70. firma ta przeżywała na tyle owocny i zyskowny okres, że właściciele zdecydowali się na promocję w Formule 1. Banery z logiem polskiej wódki znalazły się w nie byle jakim miejscu, bo na barierach i budynkach w księstwie Monako.
Druga kompania jest nam, lublinianom, szczególnie bliska. Być może ciężko w to uwierzyć, ale na bolidach F1, ponownie ekipy Forti, pojawił się na chwilę w 1996 roku napis: Sokół Helicopters. Reklama ta wykupiona była przez zakłady PZL Świdnik, a więc właściciela marki Sokół Helicopters. Decyzja o sponsoringu ekipy Formuły 1 nie zrodziła się jednak w głowach Polaków, a Szwedów, którzy kilka miesięcy wcześniej zostali udziałowcami w polskiej spółce. Prezentacja bolidu Forti Corse z reprezentacyjnym napisem Sokół Helicopters na tylnym skrzydle zbiegł się w czasie z wypuszczeniem przez polską firmę na rynek nowej maszyny. Szwedzcy udziałowcy odrobili wcześniej starannie lekcje, ponieważ promocja marki w Formule 1 była czystym zabiegiem pod jednego z potencjalnych klientów. Szef owego konsorcjum był pasjonatem Formuły 1, a widok loga Sokół Helicopters w ulubionej dyscyplinie przekonał go do dokonania w polskiej firmie niemałych zakupów.
Polacy w F1 – polskie akcenty na torach Formuły 1 |
Znaczącą rewolucją w „polskim świecie F1” był awans do najwyższej serii wyścigowej Roberta Kubicy. Kontrakt Polaka pociągnął za sobą pierwsze inne umowy sponsorskie i zwiększył zainteresowanie tym sportem wśród naszych rodaków. Oprócz nowej fali kierowców, na horyzoncie pojawiają się również wielcy polscy inżynierowie. Wartym odnotowania jest fakt, że w latach 2012-2014 szefem działu aerodynamiki w zespole McLaren był też Polak – Marcin Budkowski. Z pewnością to nie ostatni rodak w krainie królowej sportów motorowych. Zobaczymy.
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Polacy w F1 | Gdy pojawia się temat Formuły, pierwsze co przychodzi do głowy polskim kibicom to oczywiście Robert Kubica, który kilka lat temu brylował w najwyższej serii wyścigowej. Za kierownicą samochodów BMW Sauber i Renault stawał na podium wyścigów Grand Prix aż 12 razy, w tym raz, podczas zawodów w Kanadzie w roku 2008, na najwyższym stopniu. Oprócz krakowianina przez Formułę 1 przewinęło się jednak wiele innych osób i firm, które pochodziły z naszego kraju.
tekst: Wojtek Paprota, foto: archiwum autora
Mistrzostwa Świata Formuły 1 zostały powołane do życia w roku 1950 i od razu zyskały poważne zainteresowanie ze strony jednego z naszych rodaków, który nie czekał długo, aby wprowadzić tam swój własny zespół. Na pierwszy rzut oka założenie teamu wyścigowego, którego samochodom udaje się czasami pokonać nawet fabryczną ekipę Mercedesa czy Ferrari, jest nierealne. Jednak Polak potrafi. Alfons Kowalewski, gdańszczanin, znany na świecie jako Alf Francois, po walkach w siłach Alianckich podczas II Wojny Światowej wylądował w Portugalii, skąd następnie przeniósł się do Liverpoolu. Tam zaczął konstruować samochody dla brytyjskich producentów.
Polacy w F1 – polskie akcenty na torach Formuły 1 |
Z pomocą pieniędzy okolicznych hrabiów stworzył ekipę Hersham and Walton Motors, w której pełnił rolę kierownika i głównego mechanika. Jednak po problemach finansowych właścicieli Polak zaczął współpracę z innymi markami. Alfons był szefem mechaników m.in. w takich ekipach jak Maserati, Cooper, czy Vanwall, z którym zdobył pierwszy w historii tytuł mistrza świata Formuły 1 wśród konstruktorów. Pod koniec lat 50. został prywatnym inżynierem legendy brytyjskich wyścigów – Sir Stirlinga Mossa. O jego umiejętnościach może świadczyć fakt, że Sir Stirling niejednokrotnie był w stanie pokonywać królujące ówcześnie na torach samochody Coopera czy Ferrari.
Kolejny wątek w historii Formuły 1, w którym, chcąc nie chcąc, maczał palce nasz kraj, pojawił się w latach 70. Sprawujący władzę w całej wschodniej Europie komuniści bardzo chcieli sprowadzić do siebie Formułę 1. W negocjacjach z Berniem Ecclestonem (właścicielem praw komercyjnych) na temat zorganizowania wyścigu F1 za żelazną kurtyną uczestniczył ponoć sam Leonid Breżniew. Problem stanowiło jednak miejsce, gdzie owe zawody mogłyby się odbyć. Jedną z opcji był funkcjonujący już w tym czasie Tor Poznań. W celu zapoznania z tematem i przybliżenia go nieco polskiemu odbiorcy, zorganizowano tam w 1977 roku mini imprezę. Do Poznania przyleciał bolid Wolf Racing model WR5, którym Jody Scheckter, późniejszy mistrz świata F1, zdobył w owym sezonie trzy podia.
Ówczesny premier polskiego rządu, dyrektor OBRSO (Ośrodek Badań i Rozwoju Samochodów Osobowych) i kierowca rajdowy w jednym – Piotr Jaroszewicz, dołożył wszelkich starań, aby to właśnie jego synowi, Andrzejowi, przypadł zaszczyt prowadzenia tejże maszyny na oczach licznych fanów. Biorąc pod uwagę fakt, że Walter Wolf, właściciel i szef zespołu Wolf Racing, był prywatnie również przyjacielem pana premiera, przedsięwzięcie to nie należało do najtrudniejszych. Impreza zakończyła się pomyślnie, dlatego już następnego dnia, na wystawnym przyjęciu, podjęto kolejne rozmowy dotyczące organizacji wyścigu na torze w Poznaniu. Niestety, Andrzej Jaroszewicz, główny inicjator tego projektu, wracał z owej imprezy samochodem w stanie nietrzeźwym. Spowodował groźny wypadek, w którym doznał poważnych obrażeń, przez co przez kolejne pół roku nie był w stanie lobbować na rzecz F1 w Polsce. Inicjatywę organizacji wyścigu za żelazną kurtyną przejęli Węgrzy, którzy zdołali doprowadzić projekt do końca.
Polacy w F1 – polskie akcenty na torach Formuły 1 |
Nieco większą szansę na karierę w Formule 1 miał Jarosław Wierczuk. Polak w latach 90. rywalizował w międzynarodowych seriach wyścigowych, a na początku 1995 roku, w wieku zaledwie 19 lat, został zaproszony na testy przez startujący w Mistrzostwach Świata Formuły 1 zespół Forti Corse. Jego wyniki miały decydować o składzie ekipy w rozpoczynającym się kilka tygodni później sezonie. Pozostali zaproszeni na testy zawodnicy mieli już jednak doświadczenie związane z jazdą bolidem F1, natomiast dla Polaka była to pierwsza i – jak się później okazało – ostatnia przygoda z samochodem Formuły 1.
Polacy w F1 to nie jedyny aspekt naszej obecności w tej szczególnej serii wyścigowej. Zainteresowane są też polskie firmy, które miają okazję promować się w świecie F1. Na uwagę zasługują co najmniej dwie. Pierwszą z nich jest dobrze znana, czysto-polska, Wyborowa. W latach 70. firma ta przeżywała na tyle owocny i zyskowny okres, że właściciele zdecydowali się na promocję w Formule 1. Banery z logiem polskiej wódki znalazły się w nie byle jakim miejscu, bo na barierach i budynkach w księstwie Monako.
Druga kompania jest nam, lublinianom, szczególnie bliska. Być może ciężko w to uwierzyć, ale na bolidach F1, ponownie ekipy Forti, pojawił się na chwilę w 1996 roku napis: Sokół Helicopters. Reklama ta wykupiona była przez zakłady PZL Świdnik, a więc właściciela marki Sokół Helicopters. Decyzja o sponsoringu ekipy Formuły 1 nie zrodziła się jednak w głowach Polaków, a Szwedów, którzy kilka miesięcy wcześniej zostali udziałowcami w polskiej spółce. Prezentacja bolidu Forti Corse z reprezentacyjnym napisem Sokół Helicopters na tylnym skrzydle zbiegł się w czasie z wypuszczeniem przez polską firmę na rynek nowej maszyny. Szwedzcy udziałowcy odrobili wcześniej starannie lekcje, ponieważ promocja marki w Formule 1 była czystym zabiegiem pod jednego z potencjalnych klientów. Szef owego konsorcjum był pasjonatem Formuły 1, a widok loga Sokół Helicopters w ulubionej dyscyplinie przekonał go do dokonania w polskiej firmie niemałych zakupów.
Polacy w F1 – polskie akcenty na torach Formuły 1 |
Znaczącą rewolucją w „polskim świecie F1” był awans do najwyższej serii wyścigowej Roberta Kubicy. Kontrakt Polaka pociągnął za sobą pierwsze inne umowy sponsorskie i zwiększył zainteresowanie tym sportem wśród naszych rodaków. Oprócz nowej fali kierowców, na horyzoncie pojawiają się również wielcy polscy inżynierowie. Wartym odnotowania jest fakt, że w latach 2012-2014 szefem działu aerodynamiki w zespole McLaren był też Polak – Marcin Budkowski. Z pewnością to nie ostatni rodak w krainie królowej sportów motorowych. Zobaczymy.