Formuła E to nowa Formuła 1? | Jakiś czas temu dobiegł końca pierwszy w historii sezon Formuły E – jedynej w pełni elektrycznej serii wyścigowej. Zanim seria ta została oficjalnie zainaugurowana, wiele osób podchodziło do niej bardzo sceptycznie i nie dawało jej szans na zaistnienie w świecie wyścigów. Jednak już w trakcie sezonu coraz więcej osób zaczęło zmieniać o niej zdanie, przez co „zielone wyścigi” mają dziś więcej fanów niż hejterów.
Tekst: Wojciech Paprota / Foto: materiały prasowe Virgin Mobile
Zacznijmy od samego początku, a więc roku 2012, kiedy to Międzynarodowa Federacja Samochodowa poinformowała o przyjęciu pod swoje skrzydła Formuły E. Autorem pomysłu stworzenia pierwszej w pełni elektrycznej serii wyścigowej jest były hiszpański europoseł, a obecnie przedsiębiorca, który w przeszłości prowadził m.in. własny zespół w serii GP2 – Alejandro Agag. Ustalono, że w pierwszym sezonie tej serii 20 zawodników, reprezentujących barwy 10 zespołów, będzie ścigać się na 10 różnych torach, wytyczonych na ulicach dużych miast na całym świecie.
Program wyścigów Formuły E był i na pewno pozostanie jeszcze przez dłuższy czas dość napięty. Głównie przez fakt, że tory wytyczane są w środku miast, organizatorzy zdecydowali się rozgrywać wszystkie sesje jednego dnia, na który wybrano sobotę. Rano odbywają się dwa 45-minutowe treningi, następnie w okolicach południa mamy 30-minutową sesję kwalifikacyjną, a po południu rozgrywany jest wyścig, który trwa zazwyczaj około godziny. Dodatkowo podczas kilku wybranych rund, między poszczególnymi sesjami, rywalizują ekipy z tak zwanych mistrzostw „Formula E School Series”, a więc kategorii dla studentów, którzy dzięki wsparciu swojego uniwersytetu również ścigają się różnymi elektrycznymi maszynami.
Przez Formułę E w pierwszym sezonie przewinęło się 25 kierowców, z czego aż 20 miało w przeszłości kontakt z Formułą 1. Co ciekawe, własny zespół ma tutaj Sir Richard Branson, a współwłaścicielem innego w połowie mistrzostw został Leonardo di Caprio. O marce świadczą ludzie, a w przypadku nowo powstającej serii trudno o lepszą obsadę. Nazwiska Senna, Prost, Piquet czy Andretti w świecie motorsportu zna każdy. Znaczącą rolę na początkowym etapie tworzenia Formuły E odegrał też Jarno Trulli – Włoch, który w swojej karierze wziął udział w ponad 200 Grand Prix F1. Gdy zdecydował się na stworzenie własnego zespołu, zatrudniając się jako jeden z kierowców, od razu skusił do tego wielu swoich kolegów z F1.
Pierwszy samochód Formuły E, Spark-Renault SRT 01E, dysponował mocą 270KM, która podczas wyścigów dodatkowo była ograniczana do 200KM. Jego średnia prędkość wynosiła niewiele ponad 200 km/h. Formuła E generuje emocje: walki o pozycje oglądaliśmy w każdym wyścigu i nierzadko zdarzało się, że zwycięzca wyłaniał się dopiero przed samą metą. Raz na jakiś czas widywaliśmy także nieoczekiwane wypadki, które dodatkowo podsycały atmosferę. Podczas pierwszej rundy w Pekinie losy wyścigu rozstrzygnęły się dopiero na ostatnim zakręcie, kiedy dwaj liderzy, Nick Heidfeld i Nicolas Prost, zderzyli się ze sobą. Linię mety na pierwszym miejscu minął Lucas di Grassi.
Wszystko to sprawiło, że oglądalność Formuły E w pierwszym roku wyniosła 110 mln widzów, co
w porównaniu do 425 mln fanów Formuły 1 jest bardzo optymistycznym wynikiem.
Formuła E obecna jest na kanałach praktycznie w każdym kraju na świecie (w Polsce na kanale Motowizja) i wciąż podbija nowe rynki.
Formuła 1 przeżywa obecnie kryzys i wiele rzeczy wypadałoby w niej poprawić.
W kilku segmentach otwiera się więc furtka dla jej elektrycznego odpowiednika. Podstawowym problemem w królowej sportów są koszty – biletów na trybuny, licencji na organizowanie wyścigu przez dany tor, sponsoringu + naturalnie koszty prowadzenia zespołu. Oznacza to, że grono firm, które mogą zaangażować się w F1, jest bardzo wąskie. Podczas pierwszego sezonu w Formule E nikt nie skarżył się natomiast na problemy finansowe. Kolejnym aspektem jest otwartość na potrzeby fanów.
Formuła E poszła na tyle daleko, że wprowadzono nawet głosowanie „Fan Boost”.
Przed i w trakcie weekendu wyścigowego fani mogą głosować na kierowcę, który ich zdaniem powinien w trakcie wyścigu otrzymać możliwość dwukrotnego skorzystania z 40 koni mechanicznych, które mogą pomóc mu w zyskaniu pozycji. Na 15 minut przed startem poznajemy zawsze trójkę kierowców z najlepszymi wynikami, którym w wyścigu przysługiwać będzie to udogodnienie.
Czy Formuła E może wyprzedzić Formułę 1?
Z jednej strony mamy jedną z najbardziej popularnych dyscyplin na świecie, którą popularnością przebijają jedynie mundial i igrzyska olimpijskie… Dyscyplinę z 65-oma latami pięknej historii na karku i ogromnymi firmami, które są w nią zaangażowane. Jej wartość wyceniana jest na kilkanaście miliardów funtów, a w przeszłości niejednokrotnie zdarzało się, że specjalnie ze względu na Formułę 1 wstrzymywane były różne dyrektywy w Parlamencie Europejskim (np. zakaz promocji wyrobów tytoniowych na imprezach masowych). Po drugiej stronie stoi seria, która zaliczyła dopiero pierwszy pełny rok działalności, wybijając się na popularnym obecnie, ekologicznym trendzie, który uważany jest za przyszłość.
Jak na razie nie zanosi się, aby e-booki wyparły tradycyjne książki, więc i pozycja Formuły 1 wydaje się względnie bezpieczna.
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Formuła E to nowa Formuła 1? | Jakiś czas temu dobiegł końca pierwszy w historii sezon Formuły E – jedynej w pełni elektrycznej serii wyścigowej. Zanim seria ta została oficjalnie zainaugurowana, wiele osób podchodziło do niej bardzo sceptycznie i nie dawało jej szans na zaistnienie w świecie wyścigów. Jednak już w trakcie sezonu coraz więcej osób zaczęło zmieniać o niej zdanie, przez co „zielone wyścigi” mają dziś więcej fanów niż hejterów.
Tekst: Wojciech Paprota / Foto: materiały prasowe Virgin Mobile
Zacznijmy od samego początku, a więc roku 2012, kiedy to Międzynarodowa Federacja Samochodowa poinformowała o przyjęciu pod swoje skrzydła Formuły E. Autorem pomysłu stworzenia pierwszej w pełni elektrycznej serii wyścigowej jest były hiszpański europoseł, a obecnie przedsiębiorca, który w przeszłości prowadził m.in. własny zespół w serii GP2 – Alejandro Agag. Ustalono, że w pierwszym sezonie tej serii 20 zawodników, reprezentujących barwy 10 zespołów, będzie ścigać się na 10 różnych torach, wytyczonych na ulicach dużych miast na całym świecie.
Program wyścigów Formuły E był i na pewno pozostanie jeszcze przez dłuższy czas dość napięty. Głównie przez fakt, że tory wytyczane są w środku miast, organizatorzy zdecydowali się rozgrywać wszystkie sesje jednego dnia, na który wybrano sobotę. Rano odbywają się dwa 45-minutowe treningi, następnie w okolicach południa mamy 30-minutową sesję kwalifikacyjną, a po południu rozgrywany jest wyścig, który trwa zazwyczaj około godziny. Dodatkowo podczas kilku wybranych rund, między poszczególnymi sesjami, rywalizują ekipy z tak zwanych mistrzostw „Formula E School Series”, a więc kategorii dla studentów, którzy dzięki wsparciu swojego uniwersytetu również ścigają się różnymi elektrycznymi maszynami.
Przez Formułę E w pierwszym sezonie przewinęło się 25 kierowców, z czego aż 20 miało w przeszłości kontakt z Formułą 1. Co ciekawe, własny zespół ma tutaj Sir Richard Branson, a współwłaścicielem innego w połowie mistrzostw został Leonardo di Caprio. O marce świadczą ludzie, a w przypadku nowo powstającej serii trudno o lepszą obsadę. Nazwiska Senna, Prost, Piquet czy Andretti w świecie motorsportu zna każdy. Znaczącą rolę na początkowym etapie tworzenia Formuły E odegrał też Jarno Trulli – Włoch, który w swojej karierze wziął udział w ponad 200 Grand Prix F1. Gdy zdecydował się na stworzenie własnego zespołu, zatrudniając się jako jeden z kierowców, od razu skusił do tego wielu swoich kolegów z F1.
Pierwszy samochód Formuły E, Spark-Renault SRT 01E, dysponował mocą 270KM, która podczas wyścigów dodatkowo była ograniczana do 200KM. Jego średnia prędkość wynosiła niewiele ponad 200 km/h. Formuła E generuje emocje: walki o pozycje oglądaliśmy w każdym wyścigu i nierzadko zdarzało się, że zwycięzca wyłaniał się dopiero przed samą metą. Raz na jakiś czas widywaliśmy także nieoczekiwane wypadki, które dodatkowo podsycały atmosferę. Podczas pierwszej rundy w Pekinie losy wyścigu rozstrzygnęły się dopiero na ostatnim zakręcie, kiedy dwaj liderzy, Nick Heidfeld i Nicolas Prost, zderzyli się ze sobą. Linię mety na pierwszym miejscu minął Lucas di Grassi.
Wszystko to sprawiło, że oglądalność Formuły E w pierwszym roku wyniosła 110 mln widzów, co
w porównaniu do 425 mln fanów Formuły 1 jest bardzo optymistycznym wynikiem.
Formuła E obecna jest na kanałach praktycznie w każdym kraju na świecie (w Polsce na kanale Motowizja) i wciąż podbija nowe rynki.
Formuła 1 przeżywa obecnie kryzys i wiele rzeczy wypadałoby w niej poprawić.
W kilku segmentach otwiera się więc furtka dla jej elektrycznego odpowiednika. Podstawowym problemem w królowej sportów są koszty – biletów na trybuny, licencji na organizowanie wyścigu przez dany tor, sponsoringu + naturalnie koszty prowadzenia zespołu. Oznacza to, że grono firm, które mogą zaangażować się w F1, jest bardzo wąskie. Podczas pierwszego sezonu w Formule E nikt nie skarżył się natomiast na problemy finansowe. Kolejnym aspektem jest otwartość na potrzeby fanów.
Formuła E poszła na tyle daleko, że wprowadzono nawet głosowanie „Fan Boost”.
Przed i w trakcie weekendu wyścigowego fani mogą głosować na kierowcę, który ich zdaniem powinien w trakcie wyścigu otrzymać możliwość dwukrotnego skorzystania z 40 koni mechanicznych, które mogą pomóc mu w zyskaniu pozycji. Na 15 minut przed startem poznajemy zawsze trójkę kierowców z najlepszymi wynikami, którym w wyścigu przysługiwać będzie to udogodnienie.
Czy Formuła E może wyprzedzić Formułę 1?
Z jednej strony mamy jedną z najbardziej popularnych dyscyplin na świecie, którą popularnością przebijają jedynie mundial i igrzyska olimpijskie… Dyscyplinę z 65-oma latami pięknej historii na karku i ogromnymi firmami, które są w nią zaangażowane. Jej wartość wyceniana jest na kilkanaście miliardów funtów, a w przeszłości niejednokrotnie zdarzało się, że specjalnie ze względu na Formułę 1 wstrzymywane były różne dyrektywy w Parlamencie Europejskim (np. zakaz promocji wyrobów tytoniowych na imprezach masowych). Po drugiej stronie stoi seria, która zaliczyła dopiero pierwszy pełny rok działalności, wybijając się na popularnym obecnie, ekologicznym trendzie, który uważany jest za przyszłość.
Jak na razie nie zanosi się, aby e-booki wyparły tradycyjne książki, więc i pozycja Formuły 1 wydaje się względnie bezpieczna.