Roland Ratzenberger urodził się 4 lipca 1960 roku w austriackim Salzburgu. Dlaczego został kierowcą wyścigowym? Przekonał go do tego film ze Stevem McQueenem. Pomogła także babcia. Zabrała małego Rolanda na otwarcie Salzburgringu. Był 1969 rok, a na szczycie F1 rodak Jochen Rindt. Kilka lat później pojawić się miał Niki Lauda. W tym samym czasie na lokalnym torze powstała szkółka jazdy, w której, by pojeździć, Ratzenberger pracował jako mechanik. W wolnych chwilach chodził do szkoły, gdzie uczył się naprawy samochodów. Rodzice byli przeciwko.
Droga Austriaka do Formuły 1 nie była prosta. By sfinansować swoje starty w Formule Ford 1600 na początku lat 80. musiał dorabiać jako mechanik u innych. W austriackiej, niemieckiej i europejskiej odmianie tej serii zdobył pierwsze tytuły, co pozwoliło mu na zarobienie w Mistrzostwach Świata Samochodów Turystycznych (WTCC | 1987), a to z kolei na dołożenie się do budżetu brytyjskiej Formuły 3000. Ratzenbergerowi nie szło źle, a brakowało pieniędzy. Nie mógł liczyć na wsparcie rodzinnej firmy lub rządu swojego kraju. Regularnie “odmładzał” swoją metrykę, by nie być “zbyt starym” na F1.
Roland Ratzenberger | Ostatnia prosta do F1
O włos od debiutu w F1 był już w 1991 roku, ale wycofał się jeden z jego sponsorów. Postanowił spróbować szczęścia w Japonii. Należał tam do topu gaijinów – obcokrajowców. Obok Ratzenbergera ścigali się tacy kierowcy jak Jacques Villeneuve, Heinz-Harald Frentzen i Johnny Herbert. Ten ostatni po latach wspominał, że Roland miał niezwykłe poczucie humoru. Lubił żartować ze swoich kolegów i tak raz nagrał się Jeffowi Krosnoffowi na sekretarkę mówiąc “I’ll be back” naśladując Terminatora, a w zasadzie krajana – Arnolda Schwarzeneggera.
Austriak nawiązał współpracę z Toyotą. Pojechał z zespołem nawet 24-godzinny wyścig w Le Mans – wraz z kolegami zajął 5 miejsce. Japońska przygoda pozwoliła Ratzenbergerowi, który już nie był młodzikiem, zebrać pieniądze na wymarzoną Formułę 1. Dołożyła mu się do niej znajoma. Barbara Behlau była niemiecką kolekcjonerką sztuki. Mieszkała jednak w Monako, gdzie poznała Rolanda. Jego urok osobisty przekonał ją do zainwestowania pieniędzy w wyścigi. F1 zbliżała się wielkimi krokami.
Roland Ratzenberger | Debiut Simteka
Marzenie 33-latka ziściło się w 1994 roku. Pieniędzy starczyło na pięć wyścigów w nowym zespole Simtek. Była to grupa pasjonatów wyścigów i nowych technologii, która chciała budować samochody w inny sposób niż dotychczas, wykorzystując nowinki w świecie informatyki. Nick Wirth, szef ekipy, wspomina, że Ratzenberger zabrał go na przejażdżkę zwyczajnym Fordem Fiestą z wypożyczalni. – Przejechał pełnym gazem zakręt, w którym każdy zwykły śmiertelnik wylądowałby w rowie. Byłem biały jak ściana – wspominał. Jednak Simtek S941 był bardziej podobny do tego auta niż do najlepszego Williamsa. Wyraźnie odstawał od reszty stawki. Rolandowi to nie przeszkadzało, bo przecież był w Formule 1. W swoim debiucie podczas GP Pacyfiku zakwalifikował się i zajął 11 miejsce, poprawić ten rezultat chciał w San Marino.
Roland Ratzenberger | Grand Prix San Marino 1994
Weekend zapowiadał się pozytywnie dla zespołu. Simtek S941 Rolanda Ratzenbergera nie zmieścił się w zakręcie Villeneuve. Zawiniło pęknięte skrzydło. Austriak jadąc z prędkością rzędu 300 kilometrów na godzinę uderzył w betonową ścianę. Doznał ciężkich urazów głowy i kręgosłupa. Klatka bezpieczeństwa pozostała nietknięta, oznaczało to, że cały impet zderzenia przyjął na siebie kierowca.
Austriak na pewno o tym nie wiedział, ale zakwalifikowałby się do wyścigu. Śledczy ustalili później, że przyczyną wypadku było uszkodzenie przedniego skrzydła. Zbadana czarna skrzynka zapisała, że kierowca hamował, przyspieszał, gwałtownie skręcał, co oznacza, że sprawdzał swoje auto. Austriak wybrał dalszą jazdę i próbę poprawienia czasu. Co najsmutniejsze w tej historii, Ratzenberger nie musiał jechać szybko, bo czas, który ustanowił (1:27:584) dałby mu kwalifikację do wyścigu.
Roland Ratzenberger | Życie po życiu
Pierwsza od lat śmierć kierowcy F1 wstrząsnęła padokiem, ale już następnego dnia przećmił ją inny wypadek. Trzykrotny mistrz Ayrton Senna zginął podczas wyścigu. Brazylijczyka żegnały miliony rodaków na miejscu i przed telewizorem, a trumnę nieśli rywale z toru. Tymczasem, dwa dni później w Salzburgu pojawiło się niewiele ponad 20 osób. Formułę 1 reprezentowali kierowcy – Johnny Herbert i Heinz-Harald Frenzen, przyjaciele z niższych serii, kolega z zespołu David Brabham oraz rodacy Gerhard Berger i Karl Wendlinger. Był także Max Mosley, prezydent FIA. Roland został zapomniany. Pojechałem na jego pogrzeb, bo wszyscy polecieli do Brazylii. Pomyślałem, że to ważne, by ktoś zjawił się też w Salzburgu – mówił później.
Roland Ratzenberger w czerwcu 1994 roku miał zaplanowany występ w 24-godzinnym wyścigu w Le Mans. Miejsce Austriaka zajął Eddie Irvine, jednak jego nazwisko pozostało na drzwiach. Zespół zajął drugie miejsce.
– Odszedł jako szczęśliwy człowiek. Marzył o jeździe w Formule 1 i udało mu się to osiągnąć – mówił po latach Rudolf Ratzenberger, ojciec zmarłego kierowcy. Potwierdza to zespołowy kolega, David Brabham: – Tamtego dnia miał na twarzy uśmiech i to moje ostatnie wspomnienie z nim związane. – Roland jest już niemal zapomniany – dodaje Johnny Herbert. Szczególnie dzisiaj musimy o nim pamiętać.
Jedynie najbliżsi przyjaciele wiedzieli o tym, jak bardzo Ratzenberger pasjonował się historią Formuły 1. Był zawiedziony, gdy okazało się, że Jacques Villeneuve niewiele może mu powiedzieć o swoim legendarnym ojcu, bo tak naprawdę go nie znał. Wstrząsnęła nim śmierć mistrza F1 z 1967 roku, Denny’ego Hulme’a podczas wyścigu Bathrust. Nie wiedział, że sam zapisze się na kartach historii tuż obok innych słynnych Austriaków. Jochen Rindt, Helmuth Koinigg, Jo Gartner i Roland Ratzenberger – oni wszyscy zginęli na torze robiąc to, co kochali.
Roland Ratzenberger | Upamiętnienie
Roland Ratzenberger został pochowany na cmentarzu Maxglan w austriackim Salzburgu. Na torze Imola upamiętnia go trybuna nazwana imieniem kierowcy. Do siatki otaczającej ją przywieszane są zdjęcia oraz kwiaty. W przeciwieństwie do Ayrtona Senny, którego pomnik niemal naturalnej wielkości otaczają setki flag, Austriak pozostaje zapomniany. Trzeba jednak przyznać, że śmierć obu uchroniła wielu innych przed podobnym losem, ale to już temat na zupełnie inną historię.
Wypadek Rolanda Ratzenbergera (UWAGA! +18)
https://www.youtube.com/watch?v=rEH8zryeKTo
Opisując tę historię korzystałam z archiwów Motor Sport Magazine
Jak bardzo zmieniła się Formuła 1? Przeczytajcie recenzję najnowszego serialu Netflixa – Formula 1: Drive to Survive!
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Roland Ratzenberger urodził się 4 lipca 1960 roku w austriackim Salzburgu. Dlaczego został kierowcą wyścigowym? Przekonał go do tego film ze Stevem McQueenem. Pomogła także babcia. Zabrała małego Rolanda na otwarcie Salzburgringu. Był 1969 rok, a na szczycie F1 rodak Jochen Rindt. Kilka lat później pojawić się miał Niki Lauda. W tym samym czasie na lokalnym torze powstała szkółka jazdy, w której, by pojeździć, Ratzenberger pracował jako mechanik. W wolnych chwilach chodził do szkoły, gdzie uczył się naprawy samochodów. Rodzice byli przeciwko.
Droga Austriaka do Formuły 1 nie była prosta. By sfinansować swoje starty w Formule Ford 1600 na początku lat 80. musiał dorabiać jako mechanik u innych. W austriackiej, niemieckiej i europejskiej odmianie tej serii zdobył pierwsze tytuły, co pozwoliło mu na zarobienie w Mistrzostwach Świata Samochodów Turystycznych (WTCC | 1987), a to z kolei na dołożenie się do budżetu brytyjskiej Formuły 3000. Ratzenbergerowi nie szło źle, a brakowało pieniędzy. Nie mógł liczyć na wsparcie rodzinnej firmy lub rządu swojego kraju. Regularnie “odmładzał” swoją metrykę, by nie być “zbyt starym” na F1.
Roland Ratzenberger | Ostatnia prosta do F1
O włos od debiutu w F1 był już w 1991 roku, ale wycofał się jeden z jego sponsorów. Postanowił spróbować szczęścia w Japonii. Należał tam do topu gaijinów – obcokrajowców. Obok Ratzenbergera ścigali się tacy kierowcy jak Jacques Villeneuve, Heinz-Harald Frentzen i Johnny Herbert. Ten ostatni po latach wspominał, że Roland miał niezwykłe poczucie humoru. Lubił żartować ze swoich kolegów i tak raz nagrał się Jeffowi Krosnoffowi na sekretarkę mówiąc “I’ll be back” naśladując Terminatora, a w zasadzie krajana – Arnolda Schwarzeneggera.
Austriak nawiązał współpracę z Toyotą. Pojechał z zespołem nawet 24-godzinny wyścig w Le Mans – wraz z kolegami zajął 5 miejsce. Japońska przygoda pozwoliła Ratzenbergerowi, który już nie był młodzikiem, zebrać pieniądze na wymarzoną Formułę 1. Dołożyła mu się do niej znajoma. Barbara Behlau była niemiecką kolekcjonerką sztuki. Mieszkała jednak w Monako, gdzie poznała Rolanda. Jego urok osobisty przekonał ją do zainwestowania pieniędzy w wyścigi. F1 zbliżała się wielkimi krokami.
Roland Ratzenberger | Debiut Simteka
Marzenie 33-latka ziściło się w 1994 roku. Pieniędzy starczyło na pięć wyścigów w nowym zespole Simtek. Była to grupa pasjonatów wyścigów i nowych technologii, która chciała budować samochody w inny sposób niż dotychczas, wykorzystując nowinki w świecie informatyki. Nick Wirth, szef ekipy, wspomina, że Ratzenberger zabrał go na przejażdżkę zwyczajnym Fordem Fiestą z wypożyczalni. – Przejechał pełnym gazem zakręt, w którym każdy zwykły śmiertelnik wylądowałby w rowie. Byłem biały jak ściana – wspominał. Jednak Simtek S941 był bardziej podobny do tego auta niż do najlepszego Williamsa. Wyraźnie odstawał od reszty stawki. Rolandowi to nie przeszkadzało, bo przecież był w Formule 1. W swoim debiucie podczas GP Pacyfiku zakwalifikował się i zajął 11 miejsce, poprawić ten rezultat chciał w San Marino.
Roland Ratzenberger | Grand Prix San Marino 1994
Weekend zapowiadał się pozytywnie dla zespołu. Simtek S941 Rolanda Ratzenbergera nie zmieścił się w zakręcie Villeneuve. Zawiniło pęknięte skrzydło. Austriak jadąc z prędkością rzędu 300 kilometrów na godzinę uderzył w betonową ścianę. Doznał ciężkich urazów głowy i kręgosłupa. Klatka bezpieczeństwa pozostała nietknięta, oznaczało to, że cały impet zderzenia przyjął na siebie kierowca.
Austriak na pewno o tym nie wiedział, ale zakwalifikowałby się do wyścigu. Śledczy ustalili później, że przyczyną wypadku było uszkodzenie przedniego skrzydła. Zbadana czarna skrzynka zapisała, że kierowca hamował, przyspieszał, gwałtownie skręcał, co oznacza, że sprawdzał swoje auto. Austriak wybrał dalszą jazdę i próbę poprawienia czasu. Co najsmutniejsze w tej historii, Ratzenberger nie musiał jechać szybko, bo czas, który ustanowił (1:27:584) dałby mu kwalifikację do wyścigu.
Roland Ratzenberger | Życie po życiu
Pierwsza od lat śmierć kierowcy F1 wstrząsnęła padokiem, ale już następnego dnia przećmił ją inny wypadek. Trzykrotny mistrz Ayrton Senna zginął podczas wyścigu. Brazylijczyka żegnały miliony rodaków na miejscu i przed telewizorem, a trumnę nieśli rywale z toru. Tymczasem, dwa dni później w Salzburgu pojawiło się niewiele ponad 20 osób. Formułę 1 reprezentowali kierowcy – Johnny Herbert i Heinz-Harald Frenzen, przyjaciele z niższych serii, kolega z zespołu David Brabham oraz rodacy Gerhard Berger i Karl Wendlinger. Był także Max Mosley, prezydent FIA. Roland został zapomniany. Pojechałem na jego pogrzeb, bo wszyscy polecieli do Brazylii. Pomyślałem, że to ważne, by ktoś zjawił się też w Salzburgu – mówił później.
Roland Ratzenberger w czerwcu 1994 roku miał zaplanowany występ w 24-godzinnym wyścigu w Le Mans. Miejsce Austriaka zajął Eddie Irvine, jednak jego nazwisko pozostało na drzwiach. Zespół zajął drugie miejsce.
– Odszedł jako szczęśliwy człowiek. Marzył o jeździe w Formule 1 i udało mu się to osiągnąć – mówił po latach Rudolf Ratzenberger, ojciec zmarłego kierowcy. Potwierdza to zespołowy kolega, David Brabham: – Tamtego dnia miał na twarzy uśmiech i to moje ostatnie wspomnienie z nim związane. – Roland jest już niemal zapomniany – dodaje Johnny Herbert. Szczególnie dzisiaj musimy o nim pamiętać.
Jedynie najbliżsi przyjaciele wiedzieli o tym, jak bardzo Ratzenberger pasjonował się historią Formuły 1. Był zawiedziony, gdy okazało się, że Jacques Villeneuve niewiele może mu powiedzieć o swoim legendarnym ojcu, bo tak naprawdę go nie znał. Wstrząsnęła nim śmierć mistrza F1 z 1967 roku, Denny’ego Hulme’a podczas wyścigu Bathrust. Nie wiedział, że sam zapisze się na kartach historii tuż obok innych słynnych Austriaków. Jochen Rindt, Helmuth Koinigg, Jo Gartner i Roland Ratzenberger – oni wszyscy zginęli na torze robiąc to, co kochali.
Roland Ratzenberger | Upamiętnienie
Roland Ratzenberger został pochowany na cmentarzu Maxglan w austriackim Salzburgu. Na torze Imola upamiętnia go trybuna nazwana imieniem kierowcy. Do siatki otaczającej ją przywieszane są zdjęcia oraz kwiaty. W przeciwieństwie do Ayrtona Senny, którego pomnik niemal naturalnej wielkości otaczają setki flag, Austriak pozostaje zapomniany. Trzeba jednak przyznać, że śmierć obu uchroniła wielu innych przed podobnym losem, ale to już temat na zupełnie inną historię.
Wypadek Rolanda Ratzenbergera (UWAGA! +18)
https://www.youtube.com/watch?v=rEH8zryeKTo
Opisując tę historię korzystałam z archiwów Motor Sport Magazine
Jak bardzo zmieniła się Formuła 1? Przeczytajcie recenzję najnowszego serialu Netflixa – Formula 1: Drive to Survive!