Hummer H1 – Legenda głosi, że powstał po tym, jak Jeep Willys wpadł do kociołka Panoramixa. Po bliższym poznaniu naprawdę można w to uwierzyć. Spokojnie mógłby nim jeździć Mojżesz, bo po zapięciu reduktora, rozstępuje się przed nim nie tylko morze, ale i zakorkowana ulica. Nie zrozum mnie źle, Hummer posiada też mnóstwo uroku i finezji.
Żartowałem.
Tekst: Mateusz Cieślak / Foto: Artur Woszak, Michał Węgrzynek
Skąd wziął się Hummer H1 na tym świecie? Nie spadł przecież z nieba, tworząc wielki krater, chociaż mógłby. W 1979 roku Amerykanie doszli do wniosku, że należy zastąpić wiekowe już wojskowe terenówki. Wybór padł na Humvee, jakim amerykańscy żołnierze pieszczotliwie określali wielozadaniowy pojazd kołowy HMMWV od AM General.
Chrztem bojowym była dla niego akcja „Pustynna burza” w Iraku. Dziś korzystają z niego armie ponad trzydziestu krajów świata. Na temat wytrzymałości Hummera H1 krążą różne legendy. Amerykanie twierdzą, że jego konstrukcja jest nawet dwukrotnie mocniejsza, niż wymagają tego wojskowe standardy, a przy jego budowie uczestniczyli naukowcy z NASA.
Hummer H1 – jak to mogło trafić na publiczne drogi?!
Wyglądało to mniej więcej tak: w 1992 roku pracownik AM General w Mishawaka w stanie Indiana odebrał telefon. „It’s me. I want it. I’ll be back”. Był to Arnold Schwarzenegger, który właśnie zamówił sobie pierwszą cywilną wersję HMMWV. Takiemu klientowi się nie odmawia, więc AM General postanowiło zrealizować zamówienie. Tak powstał Hummer H1.
Ma ponad 4,6 m długości, około 2,2 m szerokości, a całkowita masa przekracza 3,5 tony. Żeby go prowadzić, musisz posiadać prawo jazdy kategorii C. Pod maską montowano przede wszystkim… diesele. Wysokoprężne V8 było przystosowane do pracy na paliwie bardzo słabej jakości do tego stopnia, że pojechałoby na wodzie po pierogach. Testowany przez nas egzemplarz był wyjątkowy, bo jako jeden z nielicznych posiadał benzynowe V8 o pojemności 5,7 litrów od Chevroleta. Moc niby tylko 190 KM, ale nie dajcie się zwieść tej liczbie. Podczas testu zaoraliśmy nim pole. Bez pługa. A pole było zamarznięte.
Hummer H1 – kiedy patrzysz na niego, myślisz sobie:
„W środku spokojnie zmieściłoby się z pięć Grycanek”.
Nic bardziej mylnego. Po pierwsze, dlatego że są w nim tylko cztery miejsca. Po drugie, są one tak wąskie, jak w Maluchu. Między siedzeniami znajduje się natomiast ogromna przestrzeń, która pozwala zabrać na pokład rannego na noszach albo wymienić silnik nie wychodząc z samochodu.
Jeśli chodzi o właściwości jezdne, to zakręty pokonuje w iście amerykańskim stylu – jedzie na wprost. Oprócz siły, ogromnej wytrzymałości i pancernej konstrukcji, posiada idealne rozłożenie masy 50/50. W H1 można przejechać próg wysokości 50 cm czy prawie metrową zaspę śnieżną. Aby zapanować nad tą stodołą, warto mieć trochę rajdowego doświadczenia, którego nie brakuje jego właścicielowi, Robertowi Obroślakowi. To zdobywca Pucharu Polski w rajdach Cross Country 2016. Więcej przeczytacie o nim tutaj.
Wracając do Hummera H1, jest trochę dziwny. Półosie kręcą się w drugą stronę, tarcze hamulcowe są oddalone od koła o pół metra, w normalnej jeździe pali rozsądne 25 litrów, ale po wdepnięciu gazu w terenie lepiej dla ciebie, żebyś był akurat na polu naftowym. W dodatku ma jedną poważną wadę.
Chociaż możesz nim pojechać we wszystkich kierunkach bez względu na zabudowania albo wygrać wojnę w pojedynkę jak czterej pancerni, to musisz wiedzieć, że jazda nim na co dzień nie jest przyjemna. Jak się czuje jego kierowca na miejskim bulwarze? Wyobraź sobie, że idziesz przez miasto z wielkim wibratorem w ręku.
Jedni spojrzą na ciebie z odrazą, inni uśmiechną się z politowaniem, a jeszcze inni przygryzą wargę z podniecenia.
Tak samo jest z publiczną jazdą Hummerem H1.
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Hummer H1 – Legenda głosi, że powstał po tym, jak Jeep Willys wpadł do kociołka Panoramixa. Po bliższym poznaniu naprawdę można w to uwierzyć. Spokojnie mógłby nim jeździć Mojżesz, bo po zapięciu reduktora, rozstępuje się przed nim nie tylko morze, ale i zakorkowana ulica. Nie zrozum mnie źle, Hummer posiada też mnóstwo uroku i finezji.
Żartowałem.
Tekst: Mateusz Cieślak / Foto: Artur Woszak, Michał Węgrzynek
Skąd wziął się Hummer H1 na tym świecie? Nie spadł przecież z nieba, tworząc wielki krater, chociaż mógłby. W 1979 roku Amerykanie doszli do wniosku, że należy zastąpić wiekowe już wojskowe terenówki. Wybór padł na Humvee, jakim amerykańscy żołnierze pieszczotliwie określali wielozadaniowy pojazd kołowy HMMWV od AM General.
Chrztem bojowym była dla niego akcja „Pustynna burza” w Iraku. Dziś korzystają z niego armie ponad trzydziestu krajów świata. Na temat wytrzymałości Hummera H1 krążą różne legendy. Amerykanie twierdzą, że jego konstrukcja jest nawet dwukrotnie mocniejsza, niż wymagają tego wojskowe standardy, a przy jego budowie uczestniczyli naukowcy z NASA.
Hummer H1 – jak to mogło trafić na publiczne drogi?!
Wyglądało to mniej więcej tak: w 1992 roku pracownik AM General w Mishawaka w stanie Indiana odebrał telefon. „It’s me. I want it. I’ll be back”. Był to Arnold Schwarzenegger, który właśnie zamówił sobie pierwszą cywilną wersję HMMWV. Takiemu klientowi się nie odmawia, więc AM General postanowiło zrealizować zamówienie. Tak powstał Hummer H1.
Ma ponad 4,6 m długości, około 2,2 m szerokości, a całkowita masa przekracza 3,5 tony. Żeby go prowadzić, musisz posiadać prawo jazdy kategorii C. Pod maską montowano przede wszystkim… diesele. Wysokoprężne V8 było przystosowane do pracy na paliwie bardzo słabej jakości do tego stopnia, że pojechałoby na wodzie po pierogach. Testowany przez nas egzemplarz był wyjątkowy, bo jako jeden z nielicznych posiadał benzynowe V8 o pojemności 5,7 litrów od Chevroleta. Moc niby tylko 190 KM, ale nie dajcie się zwieść tej liczbie. Podczas testu zaoraliśmy nim pole. Bez pługa. A pole było zamarznięte.
Hummer H1 – kiedy patrzysz na niego, myślisz sobie:
„W środku spokojnie zmieściłoby się z pięć Grycanek”.
Nic bardziej mylnego. Po pierwsze, dlatego że są w nim tylko cztery miejsca. Po drugie, są one tak wąskie, jak w Maluchu. Między siedzeniami znajduje się natomiast ogromna przestrzeń, która pozwala zabrać na pokład rannego na noszach albo wymienić silnik nie wychodząc z samochodu.
Jeśli chodzi o właściwości jezdne, to zakręty pokonuje w iście amerykańskim stylu – jedzie na wprost. Oprócz siły, ogromnej wytrzymałości i pancernej konstrukcji, posiada idealne rozłożenie masy 50/50. W H1 można przejechać próg wysokości 50 cm czy prawie metrową zaspę śnieżną. Aby zapanować nad tą stodołą, warto mieć trochę rajdowego doświadczenia, którego nie brakuje jego właścicielowi, Robertowi Obroślakowi. To zdobywca Pucharu Polski w rajdach Cross Country 2016. Więcej przeczytacie o nim tutaj.
Wracając do Hummera H1, jest trochę dziwny. Półosie kręcą się w drugą stronę, tarcze hamulcowe są oddalone od koła o pół metra, w normalnej jeździe pali rozsądne 25 litrów, ale po wdepnięciu gazu w terenie lepiej dla ciebie, żebyś był akurat na polu naftowym. W dodatku ma jedną poważną wadę.
Chociaż możesz nim pojechać we wszystkich kierunkach bez względu na zabudowania albo wygrać wojnę w pojedynkę jak czterej pancerni, to musisz wiedzieć, że jazda nim na co dzień nie jest przyjemna. Jak się czuje jego kierowca na miejskim bulwarze? Wyobraź sobie, że idziesz przez miasto z wielkim wibratorem w ręku.
Jedni spojrzą na ciebie z odrazą, inni uśmiechną się z politowaniem, a jeszcze inni przygryzą wargę z podniecenia.