Bugatti Veyron: Sztuka inżynierii
Kiedy w 1939 roku Charles „Chuck” Yeager wstępował do Korpusu Powietrznego Armii Stanów Zjednoczonych, z pewnością nie spodziewał się swojej roli na kartach historii lotnictwa. Zaczynał jako mechanik, by po 4 latach pozyskać uprawnienia pilota. Jako pierwszy amerykański lotnik zdobył tytuł asa lotniczego podczas jednej misji bojowej, zestrzeliwując 5 maszyn wroga. „Chuck” na tym nie poprzestał. W październiku 1947 roku został pierwszym człowiekiem, który przekroczył barierę dźwięku za sterami Bella X-1. Słowa uznania należą się także całemu sztabowi inżynierów, który pracował nad pionierskim samolotem. Bez ich fachowej wiedzy nie udałoby się odkryć, co dzieje się za barierą prędkości określaną liczbą 1 Macha.
tekst: Andrzej Bzowski, foto: bugatti
Przed podobnym wyzwaniem stanęli ludzie, którym w 1999 roku powierzono zbudowanie auta drogowego zdolnego pokonać barierę 400 km/h. Takim projektem koncern VW postanowił wskrzesić markę Bugatti. Nowe auto miało być najszybszym, najdroższym i najmocniejszym samochodem, jaki kiedykolwiek zbudowano. Ciężko wyobrazić sobie skalę problemów, którym czoła musieli stawić inżynierowie. Oczywiście prędkość 400 km/h była w przeszłości przekraczana, jednak tutaj chodziło o zbudowanie potwora, który ze stoickim spokojem osiągnie zadaną szybkość, nie przerywając kierowcy przyjemności płynącej ze słuchania dobrej muzyki czy też korzystania z klimatyzacji.
W takim kontekście nie powinien dziwić sceptycyzm, z jakim podchodzono do nowego dziecka Bugatti. Wielu uważało, że to projekt niemożliwy do zrealizowania, uwłaczający zdrowemu rozsądkowi. W dodatku taki sposób myślenia wydawał się być poparty faktami. Pierwszy Bugatti Veyron, na etapie prototypu, został kompletnie zniszczony w wypadku, inny roztrzaskał się na torze Laguna Seca podczas prezentacji auta w Stanach. Inżynierowie musieli stworzyć od podstaw 7-biegową skrzynię DSG, zdolną przenieść na koła monstrualny moment obrotowy. Wiele problemów sprawiała aerodynamika, wpływająca w ogromnym stopniu na zachowanie auta przy prędkości maksymalnej. Brakowało też tuneli aerodynamicznych zdolnych do zasymulowania prędkości 400 km/h. Wszystko to sprawiało, że premiera auta sukcesywnie się opóźniała.
Bugatti Veyron – początki
Finalnie Veyron został zaprezentowany w 2005 roku. I od razu wzbudził sensację. Osiągami, komfortem, kunsztem inżynierii. Szokował, a jednocześnie onieśmielał. Sercem najszybszego Bugatti jest silnik w układzie W16, złożony z dwóch widlastych ósemek. Co ciekawe, VW wcale nie musiał używać tak wydumanej jednostki. Do osiągniecia celu wystarczyłoby „zwykłe” V12, wzmocnione zastrzykiem powietrza z turbosprężarek. Bugatti Veyron jest jednak czymś więcej niż supersamochodem. Nie szukano kompromisowych rozwiązań, to miał być pokaz możliwości technicznych niemieckiego koncernu. Dlatego właśnie zdecydowano się na tę nietypową jednostkę o pojemności 8 litrów z 4 turbosprężarkami i 10 chłodnicami.
Moc 1001 KM (czy też 1200 w wersji Super Sport) do dziś działa na wyobraźnie fanów motoryzacji. Okazuje się jednak, że do rozpędzenia auta do 250 km/h wykorzystywane jest około 25% mocy.
Pozostałe konie mechaniczne potrzebne są do pokonania gwałtownie rosnącego oporu powietrza wraz ze zbliżaniem się do granic możliwości. Opony, specjalnie skonstruowane na potrzeby Veyrona przez Michelin, zużywają się po 15 minutach jazdy z maksymalną prędkością. To jednak nie problem, bo już po 12 minutach przemierzania krajobrazu ze wskazówką prędkościomierza wymierzoną w wartość 407 km/h silnik Veyrona zużyje 100 litrów paliwa i tym samym opróżni zbiornik. Pojazd hamuje z pełnej szybkości w niespełna 10 sekund, a siła hamowania jest tak równo rozdzielana między poszczególne koła, że auto nie zboczy z toru jazdy nawet wtedy, gdyby kierowca zapomniał o trzymaniu w rękach kierownicy.
Bugatti Veyron Grand Sport Vitesse La Finale
Na tegorocznych targach motoryzacyjnych w Genewie Bugatti zaprezentowało specjalną edycję Veyrona – Bugatti Veyron Grand Sport Vitesse La Finale. To czterysta pięćdziesiąty, a zarazem ostatni egzemplarz motoryzacyjnego arcydzieła. Malowanie nawiązuje do pierwszego egzemplarza Veyrona, a napis „La Finale” pojawia się na skrzydle spojlera, przednim zderzaku oraz zagłówkach siedzeń.
Bugatti Veyron – co dalej?
Co pozostanie nam po Veyronie prócz wspomnień? Na pewno kilka rekordów Guinessa, w tym 431,072 km/h ustanowione przez wersję Super Sport. Na horyzoncie pojawiła się jednak groźna konkurencja. Koenigsegg One:1 ostrzy sobie zęby na tytuł najszybszego auta dopuszczonego do ruchu drogowego. Na hamowni udało mu się zbliżyć do prędkości 480km/h. CEO Bugatti, Wolfgang Durheimer, uspokaja, że Bugatti wskrzeszono po to, by stało na szczycie tabeli rekordów prędkości. Środkiem do realizacji tego zadania ma być nowy model Chiron zapowiedziany na 2016 rok. Jeśli ten swoisty wyścig zbrojeń będzie kontynuowany, to za kilkanaście lat zaczniemy określać prędkość maksymalną supersamochodów w… jednostkach Macha.
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Bugatti Veyron: Sztuka inżynierii
Kiedy w 1939 roku Charles „Chuck” Yeager wstępował do Korpusu Powietrznego Armii Stanów Zjednoczonych, z pewnością nie spodziewał się swojej roli na kartach historii lotnictwa. Zaczynał jako mechanik, by po 4 latach pozyskać uprawnienia pilota. Jako pierwszy amerykański lotnik zdobył tytuł asa lotniczego podczas jednej misji bojowej, zestrzeliwując 5 maszyn wroga. „Chuck” na tym nie poprzestał. W październiku 1947 roku został pierwszym człowiekiem, który przekroczył barierę dźwięku za sterami Bella X-1. Słowa uznania należą się także całemu sztabowi inżynierów, który pracował nad pionierskim samolotem. Bez ich fachowej wiedzy nie udałoby się odkryć, co dzieje się za barierą prędkości określaną liczbą 1 Macha.
tekst: Andrzej Bzowski, foto: bugatti
Przed podobnym wyzwaniem stanęli ludzie, którym w 1999 roku powierzono zbudowanie auta drogowego zdolnego pokonać barierę 400 km/h. Takim projektem koncern VW postanowił wskrzesić markę Bugatti. Nowe auto miało być najszybszym, najdroższym i najmocniejszym samochodem, jaki kiedykolwiek zbudowano. Ciężko wyobrazić sobie skalę problemów, którym czoła musieli stawić inżynierowie. Oczywiście prędkość 400 km/h była w przeszłości przekraczana, jednak tutaj chodziło o zbudowanie potwora, który ze stoickim spokojem osiągnie zadaną szybkość, nie przerywając kierowcy przyjemności płynącej ze słuchania dobrej muzyki czy też korzystania z klimatyzacji.
W takim kontekście nie powinien dziwić sceptycyzm, z jakim podchodzono do nowego dziecka Bugatti. Wielu uważało, że to projekt niemożliwy do zrealizowania, uwłaczający zdrowemu rozsądkowi. W dodatku taki sposób myślenia wydawał się być poparty faktami. Pierwszy Bugatti Veyron, na etapie prototypu, został kompletnie zniszczony w wypadku, inny roztrzaskał się na torze Laguna Seca podczas prezentacji auta w Stanach. Inżynierowie musieli stworzyć od podstaw 7-biegową skrzynię DSG, zdolną przenieść na koła monstrualny moment obrotowy. Wiele problemów sprawiała aerodynamika, wpływająca w ogromnym stopniu na zachowanie auta przy prędkości maksymalnej. Brakowało też tuneli aerodynamicznych zdolnych do zasymulowania prędkości 400 km/h. Wszystko to sprawiało, że premiera auta sukcesywnie się opóźniała.
Bugatti Veyron – początki
Finalnie Veyron został zaprezentowany w 2005 roku. I od razu wzbudził sensację. Osiągami, komfortem, kunsztem inżynierii. Szokował, a jednocześnie onieśmielał. Sercem najszybszego Bugatti jest silnik w układzie W16, złożony z dwóch widlastych ósemek. Co ciekawe, VW wcale nie musiał używać tak wydumanej jednostki. Do osiągniecia celu wystarczyłoby „zwykłe” V12, wzmocnione zastrzykiem powietrza z turbosprężarek. Bugatti Veyron jest jednak czymś więcej niż supersamochodem. Nie szukano kompromisowych rozwiązań, to miał być pokaz możliwości technicznych niemieckiego koncernu. Dlatego właśnie zdecydowano się na tę nietypową jednostkę o pojemności 8 litrów z 4 turbosprężarkami i 10 chłodnicami.
Moc 1001 KM (czy też 1200 w wersji Super Sport) do dziś działa na wyobraźnie fanów motoryzacji. Okazuje się jednak, że do rozpędzenia auta do 250 km/h wykorzystywane jest około 25% mocy.
Pozostałe konie mechaniczne potrzebne są do pokonania gwałtownie rosnącego oporu powietrza wraz ze zbliżaniem się do granic możliwości. Opony, specjalnie skonstruowane na potrzeby Veyrona przez Michelin, zużywają się po 15 minutach jazdy z maksymalną prędkością. To jednak nie problem, bo już po 12 minutach przemierzania krajobrazu ze wskazówką prędkościomierza wymierzoną w wartość 407 km/h silnik Veyrona zużyje 100 litrów paliwa i tym samym opróżni zbiornik. Pojazd hamuje z pełnej szybkości w niespełna 10 sekund, a siła hamowania jest tak równo rozdzielana między poszczególne koła, że auto nie zboczy z toru jazdy nawet wtedy, gdyby kierowca zapomniał o trzymaniu w rękach kierownicy.
Bugatti Veyron Grand Sport Vitesse La Finale
Na tegorocznych targach motoryzacyjnych w Genewie Bugatti zaprezentowało specjalną edycję Veyrona – Bugatti Veyron Grand Sport Vitesse La Finale. To czterysta pięćdziesiąty, a zarazem ostatni egzemplarz motoryzacyjnego arcydzieła. Malowanie nawiązuje do pierwszego egzemplarza Veyrona, a napis „La Finale” pojawia się na skrzydle spojlera, przednim zderzaku oraz zagłówkach siedzeń.
Bugatti Veyron – co dalej?
Co pozostanie nam po Veyronie prócz wspomnień? Na pewno kilka rekordów Guinessa, w tym 431,072 km/h ustanowione przez wersję Super Sport. Na horyzoncie pojawiła się jednak groźna konkurencja. Koenigsegg One:1 ostrzy sobie zęby na tytuł najszybszego auta dopuszczonego do ruchu drogowego. Na hamowni udało mu się zbliżyć do prędkości 480km/h. CEO Bugatti, Wolfgang Durheimer, uspokaja, że Bugatti wskrzeszono po to, by stało na szczycie tabeli rekordów prędkości. Środkiem do realizacji tego zadania ma być nowy model Chiron zapowiedziany na 2016 rok. Jeśli ten swoisty wyścig zbrojeń będzie kontynuowany, to za kilkanaście lat zaczniemy określać prędkość maksymalną supersamochodów w… jednostkach Macha.