Mitsubishi Lancer EVO X |
W każdej chwili, gdzieś na świecie, budowany jest samochód, który ma spełnić marzenie swojego właściciela, żeby na lokalnym torze ustanowić czas nie do pobicia. Nawet teraz, kiedy czytasz ten tekst, ktoś liczy wydolność swojego portfela i sprawdza, czy budżet udźwignie wpompowanie w samochód kilkunastu tysięcy $. I tak jest od wielu, wielu lat…
tekst: Sebastian Mądrachowski, foto: Michał Węgrzynek
Samochody są odchudzane do granic możliwości – wnętrza opróżniane ze wszystkich zbędnych gadżetów, a elementy metalowe zastępowane amelinum i karbonem. Silniki zmuszane do znoszenia coraz większych doładowań, a układy hamulcowe zastępowane 8-tłoczkowymi zestawami Brembo. Księgowe firm, które stoją za takimi projektami, rwą włosy z głowy i zastanawiają się: „Po co?”. Odpowiedź jest prosta:
…chodzi o współzawodnictwo!
Taki samochód wjeżdża na tor i przelatuje okrążenie z czasem, który jeszcze przed chwilą wydawał się niemożliwy do uzyskania. Co więcej – kierowca ma pewność, że nikt prędko tego rekordu nie pobije. I wtedy w każdej takiej opowieści, pojawia się EVO…
Mitsubishi Lancer EVO X – skąd się wziął?
W 1992 roku Mitsubishi wypuściło 5000 egz. Lancera EVO, żeby dostać homologację rajdową. Od tamtej pory praktycznie każdy rekord w którymś momencie rozjeżdżany jest przez Lancera Evolution.
Tu warto wrócić do współzawodnictwa. Gdyby nie pojawienie się w 1993 roku Subaru WRX STI, Evo nie byłoby pewnie w połowie tak dobrym samochodem, a świat nie poznałby takich nazwisk jak Colin McRae i Tommi Mäkinen.
Rywalizacja między Mitsu a Subu rozpalała emocje wszystkich fanów motoryzacji, a kłótnie, o to które auto jest lepsze, były ważniejsze niż odpowiedź na pytanie: „Co było pierwsze: jajko czy kura?”
Jedno jest pewne – o ile Subaru zawsze potrzebowało dobrego kierowcy, o tyle Mitsubishi potrafiło z Kowalskiego zrobić profesjonalnego rajdowca.
Tak się przynajmniej Kowalskiemu i jego kolegom wydawało. Ci, którym podobne rzeczy przychodziły do głowy za kierownicą WRX STI, przeważnie lądowali na ziemi, kiedy ich samochód wyciągany był z rowu.
Przez lata 1992 – 1999 kolejne ewolucje Lancera lekko tyły i obrastały w piórka. EVO VI to już 280 KM i 1260 kg (czyli +30 KM i +20 kg względem pierwszego EVO) i na tym modelu, dla wielu, kończy się prawdziwe EVO. Prawdziwe to znaczy w 100% mechaniczne, lekkie i z blokiem silnika, który na lata wystarczał inżynierom Mitsubishi do robienia bardzo skutecznych rajdówek.
Cztery tytuły mistrza świata dla Mäkinena w latach 96-99 mówią same za siebie. Później pojawiła się elektronika.
Mitsubishi Lancer EVO X – magiczne napędy
Sterowane elektronicznie dyferencjały odpowiadają za nieograniczoną przyczepność tego samochodu. O ile w EVO VII i VIII sprawowały się różnie, o tyle współpraca czujników położenia kierownicy, akcelerometrów, czujników ABS-u itd. w EVO IX i EVO X sprawiła, że Amerykanie używają na określenie tych napędów słowa magic.
Mitsubishi Lancer EVO X = koniec
Mitsubishi Lancer EVO X to już rok 2007 i początek końca pięknej historii. Przez 22 lata, czyli dziesięć i pół ewolucji (wliczając Lancera 6.5 Tommi Mäkinen edition), mieliśmy okazję podziwiać jedne z najskuteczniejszych samochodów, jakie kiedykolwiek powstały. Odszedł w formie:
najmocniejszy lancer EVO X – model FQ400, który był pretekstem do napisania tego tekstu, ma fabryczne 403 KM, 525 Nm i poniżej 4 s do 100 km/h.
To wszystko w rodzinnym, 4-drzwiowym nadwoziu, względnie komfortowym wnętrzu i przy cenie ok. 250 000 zł. Nie znam się na cenach diamentów, ale te trzy na masce tego samochodu wydają się naprawdę niezłą okazją – za 1/4 ceny mogliśmy kupić osiągi samochodu za milion. Mogliśmy, bo kolejna okazja prędko się nie zdarzy.
W 2014 roku Mitsubishi zrezygnowało z kontynuowania linii EVO.
Mgliście zapowiadana jest kolejna generacja z silnikiem hybrydowym, ale przecież to już nie będzie to samo.
Bye, bye Evo. Dziękujemy.
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Mitsubishi Lancer EVO X |
W każdej chwili, gdzieś na świecie, budowany jest samochód, który ma spełnić marzenie swojego właściciela, żeby na lokalnym torze ustanowić czas nie do pobicia. Nawet teraz, kiedy czytasz ten tekst, ktoś liczy wydolność swojego portfela i sprawdza, czy budżet udźwignie wpompowanie w samochód kilkunastu tysięcy $. I tak jest od wielu, wielu lat…
tekst: Sebastian Mądrachowski, foto: Michał Węgrzynek
Samochody są odchudzane do granic możliwości – wnętrza opróżniane ze wszystkich zbędnych gadżetów, a elementy metalowe zastępowane amelinum i karbonem. Silniki zmuszane do znoszenia coraz większych doładowań, a układy hamulcowe zastępowane 8-tłoczkowymi zestawami Brembo. Księgowe firm, które stoją za takimi projektami, rwą włosy z głowy i zastanawiają się: „Po co?”. Odpowiedź jest prosta:
…chodzi o współzawodnictwo!
Taki samochód wjeżdża na tor i przelatuje okrążenie z czasem, który jeszcze przed chwilą wydawał się niemożliwy do uzyskania. Co więcej – kierowca ma pewność, że nikt prędko tego rekordu nie pobije. I wtedy w każdej takiej opowieści, pojawia się EVO…
Mitsubishi Lancer EVO X – skąd się wziął?
W 1992 roku Mitsubishi wypuściło 5000 egz. Lancera EVO, żeby dostać homologację rajdową. Od tamtej pory praktycznie każdy rekord w którymś momencie rozjeżdżany jest przez Lancera Evolution.
Tu warto wrócić do współzawodnictwa. Gdyby nie pojawienie się w 1993 roku Subaru WRX STI, Evo nie byłoby pewnie w połowie tak dobrym samochodem, a świat nie poznałby takich nazwisk jak Colin McRae i Tommi Mäkinen.
Rywalizacja między Mitsu a Subu rozpalała emocje wszystkich fanów motoryzacji, a kłótnie, o to które auto jest lepsze, były ważniejsze niż odpowiedź na pytanie: „Co było pierwsze: jajko czy kura?”
Jedno jest pewne – o ile Subaru zawsze potrzebowało dobrego kierowcy, o tyle Mitsubishi potrafiło z Kowalskiego zrobić profesjonalnego rajdowca.
Tak się przynajmniej Kowalskiemu i jego kolegom wydawało. Ci, którym podobne rzeczy przychodziły do głowy za kierownicą WRX STI, przeważnie lądowali na ziemi, kiedy ich samochód wyciągany był z rowu.
Przez lata 1992 – 1999 kolejne ewolucje Lancera lekko tyły i obrastały w piórka. EVO VI to już 280 KM i 1260 kg (czyli +30 KM i +20 kg względem pierwszego EVO) i na tym modelu, dla wielu, kończy się prawdziwe EVO. Prawdziwe to znaczy w 100% mechaniczne, lekkie i z blokiem silnika, który na lata wystarczał inżynierom Mitsubishi do robienia bardzo skutecznych rajdówek.
Cztery tytuły mistrza świata dla Mäkinena w latach 96-99 mówią same za siebie. Później pojawiła się elektronika.
Mitsubishi Lancer EVO X – magiczne napędy
Sterowane elektronicznie dyferencjały odpowiadają za nieograniczoną przyczepność tego samochodu. O ile w EVO VII i VIII sprawowały się różnie, o tyle współpraca czujników położenia kierownicy, akcelerometrów, czujników ABS-u itd. w EVO IX i EVO X sprawiła, że Amerykanie używają na określenie tych napędów słowa magic.
Mitsubishi Lancer EVO X = koniec
Mitsubishi Lancer EVO X to już rok 2007 i początek końca pięknej historii. Przez 22 lata, czyli dziesięć i pół ewolucji (wliczając Lancera 6.5 Tommi Mäkinen edition), mieliśmy okazję podziwiać jedne z najskuteczniejszych samochodów, jakie kiedykolwiek powstały. Odszedł w formie:
najmocniejszy lancer EVO X – model FQ400, który był pretekstem do napisania tego tekstu, ma fabryczne 403 KM, 525 Nm i poniżej 4 s do 100 km/h.
To wszystko w rodzinnym, 4-drzwiowym nadwoziu, względnie komfortowym wnętrzu i przy cenie ok. 250 000 zł. Nie znam się na cenach diamentów, ale te trzy na masce tego samochodu wydają się naprawdę niezłą okazją – za 1/4 ceny mogliśmy kupić osiągi samochodu za milion. Mogliśmy, bo kolejna okazja prędko się nie zdarzy.
W 2014 roku Mitsubishi zrezygnowało z kontynuowania linii EVO.
Mgliście zapowiadana jest kolejna generacja z silnikiem hybrydowym, ale przecież to już nie będzie to samo.
Bye, bye Evo. Dziękujemy.