Look around the Globe wywiad
Co jest za horyzontem?
Marta Zajchowska: Nie wiemy… Zawsze jest to coś, czego się nie spodziewamy.
Łukasz Górniak: Co prawda żadnego kontynentu czy nowego lądu już nie odkryjemy (śmiech), ale za każdym zakrętem czeka na nas coś nowego, zaskakującego.
Żyjemy w świecie, gdzie większość osób wyjeżdża na wakacje raz, dwa razy do roku. Pozostały czas spędzamy w domu lub w pracy. Jak stać się podróżnikiem?
Łukasz: Mieliśmy dokładnie tak samo. Siedzieliśmy za biurkami w korporacjach, wyjeżdżaliśmy tylko lokalnie, ale apetyt rósł w miarę jeżdżenia. Zaczęliśmy mocniej zastanawiać się nad tym, co jest za horyzontem. Czasem, gdy już opadamy z sił, ale widzimy jakieś wzgórze, to staramy wykonać ten jeszcze jeden krok. Ciekawość świata jest uzależniająca.
Look around the Globe wywiad | Czytacie o miejscach, które zamierzacie odwiedzić?
Łukasz: Czytamy, ale tylko podstawowe informacje, szczególnie prawne i geograficzne. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie odkryję nic nowego dla świata, a w duchu lubię się czuć jak odkrywca. Lubię poznawać miejsca na podstawie tego, co widzę, bez żadnych filtrów ani stereotypów. Bycie odkrywcą dostarcza mi największego funu.
Marta: Nie przygotowujemy się do wypraw bardzo szczegółowo, ale wstępnie planujemy ich ramy. Zamiast wnikliwie czytać blogi podróżnicze, sprawdzać trasy na Google Street View, wolimy być zaskakiwani. W zdecydowanej większości przypadków jest to bardzo pozytywne zaskoczenie i daje poczucie wolności.
W podróży najbardziej interesują Was miejsca, ludzie czy może jeszcze coś innego?
Łukasz: Ja uwielbiam po prostu jeździć motocyklem. Czy jadę kilka kilometrów, czy dookoła Afryki – mógłbym nie zsiadać z motocykla. Poznawanie danej kultury i miejsca jest mniej istotne niż świadomość, że dojechałem tam i zobaczyłem ją na własne oczy.
Marta: Na tym polu mocno się z Łukaszem różnimy i musimy prowadzić negocjacje. Świetnie widać to na przykładzie naszej wyprawy dookoła Afryki. Mieliśmy już za sobą wiele lokalnych wypraw po Europie oraz tę do Azji Centralnej. Potem jednak rozstaliśmy się i Łukasz postanowił wyruszyć sam. Z czasem zaczęliśmy ze sobą pisać i sytuacja ociepliła się na tyle, że doleciałam do niego do Kapsztadu, czyli mniej więcej w połowie drogi. Wróciliśmy wspólnie wschodnim brzegiem kontynentu i jak łatwo zaważyć na mapie – droga zrobiła się kręta i dłuższa, ponieważ chciałam zobaczyć i przejechać przez każde państwo. Cała wyprawa dookoła Afryki zajęła 276 dni i 52 000 km, podczas gdy Łukasz sam przejechał wzdłuż zachodniego brzegu tylko w 60 dni. Mnie nie interesuje tylko droga – chcę poznawać kulturę, ludzi, to, jak żyją w danym zakątku świata, chcę poczuć klimat i pobyć w danym miejscu choć przez chwilę.
Łukasz: Dlaczego wolę przejechać kontynent zamiast się zatrzymywać na dłużej? Z jednego prostego powodu – przez finanse. Nasze podróże były finansowane wyłącznie z własnych środków. Jeśli miałem do wyboru zostać gdzieś przez miesiąc albo odwiedzić w tym czasie kilka kolejnych państw, to wolałem jechać dalej, żeby jak najwięcej zobaczyć. Obie Ameryki zwiedziliśmy w ciągu ośmiu miesięcy, a można było tyle spędzić w samej Ameryce Południowej. Czas jest zawsze pojęciem względnym.
Look around the Globe wywiad | Zazwyczaj wyjazd jednej osoby wpływa negatywnie na związek. W Waszym przypadku było odwrotnie.
Łukasz: Tak, zgadza się, chociaż wszystko zaczęło się wcześniej od dwóch poważnych wypadków w Europie. Byliśmy zdołowani i mocno zamknęliśmy się na świat. Wtedy zaczęły się problemy między nami, co doprowadziło do rozstania. Postanowiłem wyruszyć do Afryki w pojedynkę. Miałem dużo czasu na przemyślenia. Szybko zdałem sobie sprawę, że więcej przyjemności sprawiała podróż, którą mogłem dzielić z Martą. Smutek, radość, zaskoczenie – to wszystko smakowało dużo gorzej, gdy zostałem sam i byłem wolnym strzelcem.
Piękna historia. Kiedy o tym mówiłeś, zastanawiałem się, o czym człowiek myśli, jadąc przez całą Afrykę, świat. Jakie myśli pojawiają się wtedy w głowie?
Łukasz: Pierwsze dwa dni rozglądasz się i cieszysz każdym widokiem. Z czasem zaczynasz myśleć właściwie o wszystkim. O tym, co już się wydarzyło w życiu, o swoich decyzjach, o przyszłości. Planujesz kolejne etapy wyprawy, analizujesz różne możliwości. Właściwie to pracujesz w myślach nad całym wyjazdem. Oczywiście do momentu wjechania na jakiś nowy obszar…
Marta: …wtedy znów łapiemy wszystko na 100%. Chociaż taki długi wyjazd w nieznane to ciągła praca. Nie da się wyłączyć, odpocząć, gdyż podczas podróży mamy wiele obowiązków np. sporządzenia materiałów dla partnerów, ich uporządkowanie i edycję, sprawy logistyczne: planowanie trasy, dokumenty, transporty, wizy, serwis motocykla, noclegi i wiele innych. Oczywiście dzielimy się obowiązkami, co znacznie ułatwia i również przyspiesza podróż. Rzadko się zdarza tak naprawdę odpocząć i relaksować. Chyba że zostajemy na kilka dni w jakimś miejscu i robimy sobie miniwakacje.
Podróże rozwijają – prawda czy wyświechtany slogan?
Marta: Oczywiście, że tak. Zmieniają nasze całe podejście do życia. Sprawiają, że doceniamy to, co mamy.
Łukasz: Jak mieszkasz w namiocie przez kilka miesięcy, to po powrocie do domu rozglądasz się i mówisz: „Na cholerę mi tak wielka chata?!”.
Czyli budzi się w człowieku minimalizm?
Łukasz: Dokładnie. Kilka miesięcy funkcjonowałeś i byłeś szczęśliwym człowiekiem, nie mając w posiadaniu nic poza motocyklem i kilkoma drobiazgami. Kilka koszulek, kilka par bielizny. Tymczasem po powrocie do domy otwieram garderobę i pytam sam siebie: „Po co mi to wszystko?”.
Marta: Jako kobieta jestem tego przykładem. Okazało się, że podczas podróży potrzebuję tylko kilka niezbędnych drobiazgów – i w kosmetyczce, i do ubrania. Podczas podróży szczęście dają inne niż materialne rzeczy. Dużo bardziej cenisz sobie relacje międzyludzkie, napotkane osoby, poznawanie ich filozofii, kultury i sposobu życia. Podróżowanie otworzyło nam oczy na wiele spraw i zmieniło perspektywę na szerszą. Będąc w dżungli czy na pustyni wielokrotnie widzieliśmy, jak żyją tamtejsi ludzie. Ich poziom empatii czy poszanowania drugiego człowieka jest na zdecydowanie wyższym poziomie niż w naszym „cywilizowanym” świecie.
Look around the Globe wywiad | Kazachstan, Afryka, obie Ameryki. Chciałbym zapytać Wasz o wiele miejsc, ale mamy pewne ograniczenia. Skupmy się więc na kontynentach i tym, co Was na nich najbardziej zaskoczyło.
Marta: To zacznijmy chronologicznie – nasza pierwsza większa wyprawa to Azja Centralna, dojechaliśmy pod chińską granicę. Co nas zaskoczyło? Ludzie. Spotykaliśmy się z opinią, że w tych rejonach może nam się stać krzywda. Straszono nas napadami, kradzieżami itp. Tymczasem jechaliśmy przez te wszystkie piękne miejsca, dojechaliśmy do Kazachstanu, Uzbekistanu, Kirgistanu, Tadżykistanu i spotykaliśmy wspaniałych, otwartych, pomocnych, pozytywnie nastawionych i zapraszających do siebie czy dzielących się posiłkiem ludzi. Byli cudowni!
Ameryka?
Łukasz: W Kazachstanie narodził się pomysł, by rzucić to wszystko i zwiedzić Ameryki. Tak też zrobiliśmy pod koniec 2016 roku. Po wysłaniu w kontenerze motocykla, dolecieliśmy do Chile, dalej pojechaliśmy do Ushuai, na południowy kraniec kontynentu, skąd rozpoczęliśmy podróż na północ, aż do samej Alaski.
Marta: W Ameryce Południowej niesamowite było to, że przejeżdżaliśmy przez wszystkie strefy klimatyczne i spotkaliśmy się z każdą możliwą pogodą. Do tego ogromne zróżnicowanie krajobrazu, kolorów – to wszystko było bardzo intensywne i zmieniało się jak w kalejdoskopie. Najpiękniejsze miejsce?
Łukasz: Salar de Uyuni, wyschnięte słone jezioro w Boliwii. Największe lustro świata. I Peru! Raj dla motocyklistów i wysokie góry, które kocham.
Marta: I jeszcze lodowiec Perito Moreno, i Patagonia… i pustynia Atakama. Mogłabym wymieniać bez końca, ponieważ tamten krajobraz jest jak z bajki. I zwierzęta – pingwiny, lamy, lwy morskie… jest ich całe mnóstwo. Zaskoczyło nas jeszcze coś – wiatr. Na południu Argentyny stoją śmieszne znaki z przekrzywionymi drzewami, ale to nie jest żart. Byliśmy w stanie jechać maksymalnie 50 km i musieliśmy się zatrzymać, aby odpocząć i rozluźnić szyję.
Look around the Globe wywiad | Wtedy, w Ameryce Południowej po raz pierwszy przekroczyliście równik?
Łukasz: Tak, to było ciekawe uczucie. Wcześniej w Azji zmienialiśmy wielokrotnie strefy czasowe, a teraz półkulę. Po przekroczeniu Darien Gap w Kolumbii (nie było wcale tak trudno z transportem, jak nas ostrzegano) dojechaliśmy do Panamy, zwiedziliśmy Karaiby – tu Marta była w siódmym niebie, a dalej znaleźliśmy się w owianym złą sławą Hondurasie, Nikaragui…
Marta: Przekonaliśmy się po raz kolejny, że nie warto słuchać ludzi, tylko samemu śledzić sytuację i analizować na bieżąco, co się dzieje i co mówią ludzie tam mieszkający. To był taki pierwszy teren, oprócz Afryki oczywiście, gdzie sytuacja polityczno-społeczna zmienia się z dnia na dzień – dzisiaj granica jest otwarta, jutro jest zamknięta, dzisiaj jest spokój, jutro są zamieszki. Udało nam się przejechać całą Amerykę Centralną bez żadnego problemu, a właściwie w totalnie pozytywnej atmosferze.
Łukasz: Meksyk? Najlepszy street food na świecie.
Marta: Różowe jeziora północnego Jukatanu wypełnione tysiącami flamingów i „bezludna” Baja California. Możemy tak wymieniać bez końca.
Ameryka Północna?
Łukasz: W Stanach zaskoczyły nas Parki Narodowe. Piękna natura, świetna infrastruktura, doskonale to mają zorganizowane. Wszędzie możesz liczyć na pomoc, indywidualne wskazówki, jak mówiliśmy, że jedziemy motocyklem, to pracownicy sami rysowali nam na mapach najlepsze trasy.
Marta: Duże miasta w Stanach widzieliśmy już w filmach, więc nie zostawaliśmy tam długo. Łącznie przejechaliśmy przez 15 stanów i zdecydowanie polecamy skupić się na oglądaniu przyrody. Podobnie zresztą jak w przypadku Kanady – lasy, góry, niesamowity kolor jezior, lodowce, niedźwiedzie…
Łukasz: Alaska powitała nas piękną pogodą. Z pewnością nie była to biała, lodowa kraina jak w National Geographic. Przez dwa tygodnie mieliśmy 25 stopni ciepła i zero deszczu, co nas bardzo zaskoczyło. Podobnie jak niezachodzące słońce.
Marta: Po szczęśliwym przejechaniu obu Ameryk wróciliśmy do Europy i… przydarzył nam się wypadek w Szkocji. Próbowaliśmy wyruszyć do Afryki, ale pojawiły się kolejne problemy i ostatecznie rozstaliśmy się. Dalszą część tej historii już znasz.
Tak, historia z happy endem. Ale nie rozmawialiśmy o tym, co Was zaskoczyło na Czarnym Lądzie.
Łukasz: Afryka jest tak zróżnicowana, że nie można powiedzieć nic ogólnego. Może poza tym, że niczego nie można tam przewidzieć. Na wizę do Kamerunu oczekuje się kilkadziesiąt dni, tymczasem przez przypadek poznałem na trasie osobę z rządu, która załatwiła mi ją w ciągu jednej doby.
Marta: Bardzo zaskoczyło mnie RPA, piękny, ogromny kraj. Spędziliśmy tam trzy miesiące, co nie zdarzyło się nigdzie indzie. Botswana – najbardziej piaszczysty kraj, w którym byłam. Mieliśmy tam trudne przeprawy z naszym ciężkim motocyklem. Po drodze mijaliśmy wiele dzikich zwierząt, a spanie w namiocie na sawannie to niesamowite przeżycie.
Łukasz: Dopóki nie biega w okolicy lew, o którym się nie wie (śmiech). Ale to było w Gabonie. Przekroczyłem granicę Gabon-Kongo późnym wieczorem i zostało mi jakieś 200 km do następnej miejscowości. Postanowiłem więc rozbić się na pustkowiu. Po drodze widziałem wielu ludzi z bronią, ale taka już jest Afryka. Następnego dnia spotkałem Argentyńczyków, którzy powiedzieli mi, że w tamtym miejscu odbywało się polowanie na lwa. Czasami niewiedza jest najlepsza na spokojny sen.
Czy możecie stwierdzić, że ludzie są tacy sami na różnych krańcach świata?
Łukasz: Moim zdaniem 97% ludzi na świecie jest dobrych, a te kilka procent możesz spotkać wszędzie – w Polsce, w Afryce czy jeszcze innym miejscu. To, czy ich spotkamy, zależy od naszego szczęścia bądź pecha. Warto stosować się do kilka zasad, by niepotrzebnie nie kusić losu.
Marta: Ludzie wszędzie są bardzo otwarci. Podróżujemy motocyklem, mamy więc większą interakcję z otoczeniem niż osoby podróżujące samochodem. Przyciągamy do siebie innych motocyklistów, którzy na całym świecie są bardzo przychylni, co nam pomaga w podróży. Przejeżdżamy świat w poszukiwaniu atrakcji, a w niektórych miejscach to my jesteśmy największą atrakcją, co przekłada się na pozytywne traktowanie.
Czy osoby w wieloletnim związku mogą się jeszcze lepiej poznać się podczas wyprawy na koniec świata? Czy to tylko przykład filmowych historii?
Marta: Życie podczas takiej wyprawy jest zupełnie inne, dwie osoby muszą radzić sobie z otaczającą rzeczywistością, są od siebie zależne, a więc dużo szybciej znajdują porozumienie. Kłótnie nie mają sensu, zwyczajnie szkoda na nie czasu. Zauważyliśmy, że zupełnie inaczej się zachowujemy, mobilizujemy się wokół danego celu. Czy lepiej się poznaliśmy? Oczywiście, że tak, mogliśmy poznać wszystkie swoje słabości. Natomiast powrót do domu i do normalnego życia jest bardzo trudny. Musimy uczyć się wszystkiego od nowa.
Cieszy mnie to, że rozmawiamy o Was, ale musimy wspomnieć wreszcie o Waszym motocyklu. W końcu to on Was przewiózł po całym świecie.
Łukasz: Był rok 2015, na rynku nie było jeszcze nowej Hondy Africa, więc miałem do wyboru dwa motocykle, które spełniały moje warunki – Triumph Tiger i BMW GS. Padło na BMW F800GS, z którego jesteśmy bardzo zadowoleni, bo tak naprawdę… nic się z nim nie dzieje.
Marta: Nie zapeszaj. (śmiech)
Łukasz: Przejechaliśmy świat bez ani jednej poważnej awarii. Potrzebowałem obniżenia motocykla ze względu na swój wzrost, a z zawieszeniem firmy Touratech przy F800 GS dało się to zrobić bez problemu. I tak motocykl po przejechaniu 180 000 kilometrów nadal sprawuje się doskonale.
Obserwuj Look Around The Globe
Więcej przeczytasz w #4 Magazynie Motór
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Look around the Globe wywiad
Co jest za horyzontem?
Marta Zajchowska: Nie wiemy… Zawsze jest to coś, czego się nie spodziewamy.
Łukasz Górniak: Co prawda żadnego kontynentu czy nowego lądu już nie odkryjemy (śmiech), ale za każdym zakrętem czeka na nas coś nowego, zaskakującego.
Żyjemy w świecie, gdzie większość osób wyjeżdża na wakacje raz, dwa razy do roku. Pozostały czas spędzamy w domu lub w pracy. Jak stać się podróżnikiem?
Łukasz: Mieliśmy dokładnie tak samo. Siedzieliśmy za biurkami w korporacjach, wyjeżdżaliśmy tylko lokalnie, ale apetyt rósł w miarę jeżdżenia. Zaczęliśmy mocniej zastanawiać się nad tym, co jest za horyzontem. Czasem, gdy już opadamy z sił, ale widzimy jakieś wzgórze, to staramy wykonać ten jeszcze jeden krok. Ciekawość świata jest uzależniająca.
Look around the Globe wywiad | Czytacie o miejscach, które zamierzacie odwiedzić?
Łukasz: Czytamy, ale tylko podstawowe informacje, szczególnie prawne i geograficzne. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie odkryję nic nowego dla świata, a w duchu lubię się czuć jak odkrywca. Lubię poznawać miejsca na podstawie tego, co widzę, bez żadnych filtrów ani stereotypów. Bycie odkrywcą dostarcza mi największego funu.
Marta: Nie przygotowujemy się do wypraw bardzo szczegółowo, ale wstępnie planujemy ich ramy. Zamiast wnikliwie czytać blogi podróżnicze, sprawdzać trasy na Google Street View, wolimy być zaskakiwani. W zdecydowanej większości przypadków jest to bardzo pozytywne zaskoczenie i daje poczucie wolności.
W podróży najbardziej interesują Was miejsca, ludzie czy może jeszcze coś innego?
Łukasz: Ja uwielbiam po prostu jeździć motocyklem. Czy jadę kilka kilometrów, czy dookoła Afryki – mógłbym nie zsiadać z motocykla. Poznawanie danej kultury i miejsca jest mniej istotne niż świadomość, że dojechałem tam i zobaczyłem ją na własne oczy.
Marta: Na tym polu mocno się z Łukaszem różnimy i musimy prowadzić negocjacje. Świetnie widać to na przykładzie naszej wyprawy dookoła Afryki. Mieliśmy już za sobą wiele lokalnych wypraw po Europie oraz tę do Azji Centralnej. Potem jednak rozstaliśmy się i Łukasz postanowił wyruszyć sam. Z czasem zaczęliśmy ze sobą pisać i sytuacja ociepliła się na tyle, że doleciałam do niego do Kapsztadu, czyli mniej więcej w połowie drogi. Wróciliśmy wspólnie wschodnim brzegiem kontynentu i jak łatwo zaważyć na mapie – droga zrobiła się kręta i dłuższa, ponieważ chciałam zobaczyć i przejechać przez każde państwo. Cała wyprawa dookoła Afryki zajęła 276 dni i 52 000 km, podczas gdy Łukasz sam przejechał wzdłuż zachodniego brzegu tylko w 60 dni. Mnie nie interesuje tylko droga – chcę poznawać kulturę, ludzi, to, jak żyją w danym zakątku świata, chcę poczuć klimat i pobyć w danym miejscu choć przez chwilę.
Łukasz: Dlaczego wolę przejechać kontynent zamiast się zatrzymywać na dłużej? Z jednego prostego powodu – przez finanse. Nasze podróże były finansowane wyłącznie z własnych środków. Jeśli miałem do wyboru zostać gdzieś przez miesiąc albo odwiedzić w tym czasie kilka kolejnych państw, to wolałem jechać dalej, żeby jak najwięcej zobaczyć. Obie Ameryki zwiedziliśmy w ciągu ośmiu miesięcy, a można było tyle spędzić w samej Ameryce Południowej. Czas jest zawsze pojęciem względnym.
Look around the Globe wywiad | Zazwyczaj wyjazd jednej osoby wpływa negatywnie na związek. W Waszym przypadku było odwrotnie.
Łukasz: Tak, zgadza się, chociaż wszystko zaczęło się wcześniej od dwóch poważnych wypadków w Europie. Byliśmy zdołowani i mocno zamknęliśmy się na świat. Wtedy zaczęły się problemy między nami, co doprowadziło do rozstania. Postanowiłem wyruszyć do Afryki w pojedynkę. Miałem dużo czasu na przemyślenia. Szybko zdałem sobie sprawę, że więcej przyjemności sprawiała podróż, którą mogłem dzielić z Martą. Smutek, radość, zaskoczenie – to wszystko smakowało dużo gorzej, gdy zostałem sam i byłem wolnym strzelcem.
Piękna historia. Kiedy o tym mówiłeś, zastanawiałem się, o czym człowiek myśli, jadąc przez całą Afrykę, świat. Jakie myśli pojawiają się wtedy w głowie?
Łukasz: Pierwsze dwa dni rozglądasz się i cieszysz każdym widokiem. Z czasem zaczynasz myśleć właściwie o wszystkim. O tym, co już się wydarzyło w życiu, o swoich decyzjach, o przyszłości. Planujesz kolejne etapy wyprawy, analizujesz różne możliwości. Właściwie to pracujesz w myślach nad całym wyjazdem. Oczywiście do momentu wjechania na jakiś nowy obszar…
Marta: …wtedy znów łapiemy wszystko na 100%. Chociaż taki długi wyjazd w nieznane to ciągła praca. Nie da się wyłączyć, odpocząć, gdyż podczas podróży mamy wiele obowiązków np. sporządzenia materiałów dla partnerów, ich uporządkowanie i edycję, sprawy logistyczne: planowanie trasy, dokumenty, transporty, wizy, serwis motocykla, noclegi i wiele innych. Oczywiście dzielimy się obowiązkami, co znacznie ułatwia i również przyspiesza podróż. Rzadko się zdarza tak naprawdę odpocząć i relaksować. Chyba że zostajemy na kilka dni w jakimś miejscu i robimy sobie miniwakacje.
Podróże rozwijają – prawda czy wyświechtany slogan?
Marta: Oczywiście, że tak. Zmieniają nasze całe podejście do życia. Sprawiają, że doceniamy to, co mamy.
Łukasz: Jak mieszkasz w namiocie przez kilka miesięcy, to po powrocie do domu rozglądasz się i mówisz: „Na cholerę mi tak wielka chata?!”.
Czyli budzi się w człowieku minimalizm?
Łukasz: Dokładnie. Kilka miesięcy funkcjonowałeś i byłeś szczęśliwym człowiekiem, nie mając w posiadaniu nic poza motocyklem i kilkoma drobiazgami. Kilka koszulek, kilka par bielizny. Tymczasem po powrocie do domy otwieram garderobę i pytam sam siebie: „Po co mi to wszystko?”.
Marta: Jako kobieta jestem tego przykładem. Okazało się, że podczas podróży potrzebuję tylko kilka niezbędnych drobiazgów – i w kosmetyczce, i do ubrania. Podczas podróży szczęście dają inne niż materialne rzeczy. Dużo bardziej cenisz sobie relacje międzyludzkie, napotkane osoby, poznawanie ich filozofii, kultury i sposobu życia. Podróżowanie otworzyło nam oczy na wiele spraw i zmieniło perspektywę na szerszą. Będąc w dżungli czy na pustyni wielokrotnie widzieliśmy, jak żyją tamtejsi ludzie. Ich poziom empatii czy poszanowania drugiego człowieka jest na zdecydowanie wyższym poziomie niż w naszym „cywilizowanym” świecie.
Look around the Globe wywiad | Kazachstan, Afryka, obie Ameryki. Chciałbym zapytać Wasz o wiele miejsc, ale mamy pewne ograniczenia. Skupmy się więc na kontynentach i tym, co Was na nich najbardziej zaskoczyło.
Marta: To zacznijmy chronologicznie – nasza pierwsza większa wyprawa to Azja Centralna, dojechaliśmy pod chińską granicę. Co nas zaskoczyło? Ludzie. Spotykaliśmy się z opinią, że w tych rejonach może nam się stać krzywda. Straszono nas napadami, kradzieżami itp. Tymczasem jechaliśmy przez te wszystkie piękne miejsca, dojechaliśmy do Kazachstanu, Uzbekistanu, Kirgistanu, Tadżykistanu i spotykaliśmy wspaniałych, otwartych, pomocnych, pozytywnie nastawionych i zapraszających do siebie czy dzielących się posiłkiem ludzi. Byli cudowni!
Ameryka?
Łukasz: W Kazachstanie narodził się pomysł, by rzucić to wszystko i zwiedzić Ameryki. Tak też zrobiliśmy pod koniec 2016 roku. Po wysłaniu w kontenerze motocykla, dolecieliśmy do Chile, dalej pojechaliśmy do Ushuai, na południowy kraniec kontynentu, skąd rozpoczęliśmy podróż na północ, aż do samej Alaski.
Marta: W Ameryce Południowej niesamowite było to, że przejeżdżaliśmy przez wszystkie strefy klimatyczne i spotkaliśmy się z każdą możliwą pogodą. Do tego ogromne zróżnicowanie krajobrazu, kolorów – to wszystko było bardzo intensywne i zmieniało się jak w kalejdoskopie. Najpiękniejsze miejsce?
Łukasz: Salar de Uyuni, wyschnięte słone jezioro w Boliwii. Największe lustro świata. I Peru! Raj dla motocyklistów i wysokie góry, które kocham.
Marta: I jeszcze lodowiec Perito Moreno, i Patagonia… i pustynia Atakama. Mogłabym wymieniać bez końca, ponieważ tamten krajobraz jest jak z bajki. I zwierzęta – pingwiny, lamy, lwy morskie… jest ich całe mnóstwo. Zaskoczyło nas jeszcze coś – wiatr. Na południu Argentyny stoją śmieszne znaki z przekrzywionymi drzewami, ale to nie jest żart. Byliśmy w stanie jechać maksymalnie 50 km i musieliśmy się zatrzymać, aby odpocząć i rozluźnić szyję.
Look around the Globe wywiad | Wtedy, w Ameryce Południowej po raz pierwszy przekroczyliście równik?
Łukasz: Tak, to było ciekawe uczucie. Wcześniej w Azji zmienialiśmy wielokrotnie strefy czasowe, a teraz półkulę. Po przekroczeniu Darien Gap w Kolumbii (nie było wcale tak trudno z transportem, jak nas ostrzegano) dojechaliśmy do Panamy, zwiedziliśmy Karaiby – tu Marta była w siódmym niebie, a dalej znaleźliśmy się w owianym złą sławą Hondurasie, Nikaragui…
Marta: Przekonaliśmy się po raz kolejny, że nie warto słuchać ludzi, tylko samemu śledzić sytuację i analizować na bieżąco, co się dzieje i co mówią ludzie tam mieszkający. To był taki pierwszy teren, oprócz Afryki oczywiście, gdzie sytuacja polityczno-społeczna zmienia się z dnia na dzień – dzisiaj granica jest otwarta, jutro jest zamknięta, dzisiaj jest spokój, jutro są zamieszki. Udało nam się przejechać całą Amerykę Centralną bez żadnego problemu, a właściwie w totalnie pozytywnej atmosferze.
Łukasz: Meksyk? Najlepszy street food na świecie.
Marta: Różowe jeziora północnego Jukatanu wypełnione tysiącami flamingów i „bezludna” Baja California. Możemy tak wymieniać bez końca.
Ameryka Północna?
Łukasz: W Stanach zaskoczyły nas Parki Narodowe. Piękna natura, świetna infrastruktura, doskonale to mają zorganizowane. Wszędzie możesz liczyć na pomoc, indywidualne wskazówki, jak mówiliśmy, że jedziemy motocyklem, to pracownicy sami rysowali nam na mapach najlepsze trasy.
Marta: Duże miasta w Stanach widzieliśmy już w filmach, więc nie zostawaliśmy tam długo. Łącznie przejechaliśmy przez 15 stanów i zdecydowanie polecamy skupić się na oglądaniu przyrody. Podobnie zresztą jak w przypadku Kanady – lasy, góry, niesamowity kolor jezior, lodowce, niedźwiedzie…
Łukasz: Alaska powitała nas piękną pogodą. Z pewnością nie była to biała, lodowa kraina jak w National Geographic. Przez dwa tygodnie mieliśmy 25 stopni ciepła i zero deszczu, co nas bardzo zaskoczyło. Podobnie jak niezachodzące słońce.
Marta: Po szczęśliwym przejechaniu obu Ameryk wróciliśmy do Europy i… przydarzył nam się wypadek w Szkocji. Próbowaliśmy wyruszyć do Afryki, ale pojawiły się kolejne problemy i ostatecznie rozstaliśmy się. Dalszą część tej historii już znasz.
Tak, historia z happy endem. Ale nie rozmawialiśmy o tym, co Was zaskoczyło na Czarnym Lądzie.
Łukasz: Afryka jest tak zróżnicowana, że nie można powiedzieć nic ogólnego. Może poza tym, że niczego nie można tam przewidzieć. Na wizę do Kamerunu oczekuje się kilkadziesiąt dni, tymczasem przez przypadek poznałem na trasie osobę z rządu, która załatwiła mi ją w ciągu jednej doby.
Marta: Bardzo zaskoczyło mnie RPA, piękny, ogromny kraj. Spędziliśmy tam trzy miesiące, co nie zdarzyło się nigdzie indzie. Botswana – najbardziej piaszczysty kraj, w którym byłam. Mieliśmy tam trudne przeprawy z naszym ciężkim motocyklem. Po drodze mijaliśmy wiele dzikich zwierząt, a spanie w namiocie na sawannie to niesamowite przeżycie.
Łukasz: Dopóki nie biega w okolicy lew, o którym się nie wie (śmiech). Ale to było w Gabonie. Przekroczyłem granicę Gabon-Kongo późnym wieczorem i zostało mi jakieś 200 km do następnej miejscowości. Postanowiłem więc rozbić się na pustkowiu. Po drodze widziałem wielu ludzi z bronią, ale taka już jest Afryka. Następnego dnia spotkałem Argentyńczyków, którzy powiedzieli mi, że w tamtym miejscu odbywało się polowanie na lwa. Czasami niewiedza jest najlepsza na spokojny sen.
Czy możecie stwierdzić, że ludzie są tacy sami na różnych krańcach świata?
Łukasz: Moim zdaniem 97% ludzi na świecie jest dobrych, a te kilka procent możesz spotkać wszędzie – w Polsce, w Afryce czy jeszcze innym miejscu. To, czy ich spotkamy, zależy od naszego szczęścia bądź pecha. Warto stosować się do kilka zasad, by niepotrzebnie nie kusić losu.
Marta: Ludzie wszędzie są bardzo otwarci. Podróżujemy motocyklem, mamy więc większą interakcję z otoczeniem niż osoby podróżujące samochodem. Przyciągamy do siebie innych motocyklistów, którzy na całym świecie są bardzo przychylni, co nam pomaga w podróży. Przejeżdżamy świat w poszukiwaniu atrakcji, a w niektórych miejscach to my jesteśmy największą atrakcją, co przekłada się na pozytywne traktowanie.
Czy osoby w wieloletnim związku mogą się jeszcze lepiej poznać się podczas wyprawy na koniec świata? Czy to tylko przykład filmowych historii?
Marta: Życie podczas takiej wyprawy jest zupełnie inne, dwie osoby muszą radzić sobie z otaczającą rzeczywistością, są od siebie zależne, a więc dużo szybciej znajdują porozumienie. Kłótnie nie mają sensu, zwyczajnie szkoda na nie czasu. Zauważyliśmy, że zupełnie inaczej się zachowujemy, mobilizujemy się wokół danego celu. Czy lepiej się poznaliśmy? Oczywiście, że tak, mogliśmy poznać wszystkie swoje słabości. Natomiast powrót do domu i do normalnego życia jest bardzo trudny. Musimy uczyć się wszystkiego od nowa.
Cieszy mnie to, że rozmawiamy o Was, ale musimy wspomnieć wreszcie o Waszym motocyklu. W końcu to on Was przewiózł po całym świecie.
Łukasz: Był rok 2015, na rynku nie było jeszcze nowej Hondy Africa, więc miałem do wyboru dwa motocykle, które spełniały moje warunki – Triumph Tiger i BMW GS. Padło na BMW F800GS, z którego jesteśmy bardzo zadowoleni, bo tak naprawdę… nic się z nim nie dzieje.
Marta: Nie zapeszaj. (śmiech)
Łukasz: Przejechaliśmy świat bez ani jednej poważnej awarii. Potrzebowałem obniżenia motocykla ze względu na swój wzrost, a z zawieszeniem firmy Touratech przy F800 GS dało się to zrobić bez problemu. I tak motocykl po przejechaniu 180 000 kilometrów nadal sprawuje się doskonale.
Obserwuj Look Around The Globe