FORD PUMA 1.0 Hybrid | Wnętrze
FORD PUMA 1.0 Hybrid | Silnik
Zaskoczeni będą ci, którzy oczekiwaliby gigantycznej palety silnikowej w nowym Fordzie Puma. Ale uspokoję was – wiem, że trzycylindrowy motor benzynowy o pojemności jednego litra jako główny wariant do wyboru nie brzmi zachęcająco, jednak warto zagłębić się nieco w tę ofertę. Jednostka napędowa występuje w trzech wariantach – 95, 125 KM oraz 155 KM. Dwa mocniejsze wspomagane są tzw. miękką hybrydą, choć słabszy z nich może pozostać tradycyjnym benzyniakiem, wyposażonym w siedmiobiegowy automat (pozostałe wersje standardowo występują z 6-biegowym manualem). Od kilku tygodni dostępny jest także diesel 1.5, generujący 120 KM, który będzie pewnie chętnie wybieraną i ekonomiczną opcją dla tych, którym zdarzają się nieco częściej eskapady poza miasto.
Ford Puma, jak większość modeli tej marki nie zachęca jednak do koncentracji na oszczędzaniu, bo kusi do szybszego pokonania zakrętu. Układ kierowniczy i zawieszenie (pamiętajmy, że to odmiana ST-Line z garścią zmian) to majstersztyk, szczególnie w tej klasie. Silnik może nie zachęca do wariactw, choć 9 sekund do setki to wynik w sam raz do miejskiego współżycia z modnym crossoverem. Opcjonalne 18-calowe obręcze wyglądają zjawiskowo (dostępne są też dziewiętnastki), ale przy większych nierównościach mogą okazać się za duże, choć uważam, że przy odrobinie uwagi życie z takimi kołami w Pumie będzie w sam raz, głównie przez całkiem spory profil opony (50). Prowadzenie to coś, co spodoba się każdemu, kto lubi sztywne podwozie i czuły układ kierowniczy. Zawieszenie wersji ST robi robotę głównie na równym asfalcie, a podobnie jak wspomniane felgi, potrafi niekiedy wytrącić z równowagi w koleinach – wszystko jednak kwestia przyzwyczajenia i stylu jazdy. No i pamiętajcie – jak lwia część crossoverów, także Puma ma wyłącznie napęd przedniej osi, pomimo kilku trybów jazdy wspierających poza asfaltem.
W ofercie Forda od ponad dwóch lat jest również inny miejski crossover – model EcoSport, który względem innych rynków spóźnił się o 6 lat. Puma jest jednak dużo bardziej atrakcyjna stylistycznie, lepiej się prowadzi, ma większy bagażnik i przestronniejsze wnętrze (choć nie wygląda, że oferuje aż tyle). Nowy gracz w ofercie Forda ma zmierzyć się głównie z Kią Stonic, Peugeotem 2008 oraz Volkswagenem T-Crossem. Każde z tych aut ma do zaoferowania coś innego, czym z pewnością przyciągnie klientów, jednak to właśnie Puma w mojej opinii zdaje się autem najbardziej kompletnym, choć kierowanym raczej do młodszego klienta. Ten będzie musiał wydać minimum 72 900 zł za wersję wyposażenia Trend i benzynową jednostkę turbo o mocy 95 KM. Testowane auto z kilkoma opcjami to wydatek 122 790 zł. W mojej opinii cięższy do przeskoczenia jest próg wejścia w posiadanie bazowej Pumy z kilkoma opcjami (prawie 80 000 zł) niż kupno solidnie doposażonego egzemplarza, jak chociażby auto ze zdjęć (ze znakomitym audio B&O, modułem wifi czy panoramicznym oknem dachowym). Wówczas okazuje się, że skonfigurowanie świetnie wyposażonego egzemplarza kosztuje w zasadzie tyle, co u konkurencji, a dodatkowo otrzymujemy niepodważalne atuty w postaci prowadzenia i designu, w czym Puma bezapelacyjnie degraduje na dziś dzień rywali.
Nie zapomnij obserwować nas na Facebooku i Instagramie!
POPRZEDNI
NASTĘPNY
FORD PUMA 1.0 Hybrid | Wnętrze
FORD PUMA 1.0 Hybrid | Silnik
Zaskoczeni będą ci, którzy oczekiwaliby gigantycznej palety silnikowej w nowym Fordzie Puma. Ale uspokoję was – wiem, że trzycylindrowy motor benzynowy o pojemności jednego litra jako główny wariant do wyboru nie brzmi zachęcająco, jednak warto zagłębić się nieco w tę ofertę. Jednostka napędowa występuje w trzech wariantach – 95, 125 KM oraz 155 KM. Dwa mocniejsze wspomagane są tzw. miękką hybrydą, choć słabszy z nich może pozostać tradycyjnym benzyniakiem, wyposażonym w siedmiobiegowy automat (pozostałe wersje standardowo występują z 6-biegowym manualem). Od kilku tygodni dostępny jest także diesel 1.5, generujący 120 KM, który będzie pewnie chętnie wybieraną i ekonomiczną opcją dla tych, którym zdarzają się nieco częściej eskapady poza miasto.
Ford Puma, jak większość modeli tej marki nie zachęca jednak do koncentracji na oszczędzaniu, bo kusi do szybszego pokonania zakrętu. Układ kierowniczy i zawieszenie (pamiętajmy, że to odmiana ST-Line z garścią zmian) to majstersztyk, szczególnie w tej klasie. Silnik może nie zachęca do wariactw, choć 9 sekund do setki to wynik w sam raz do miejskiego współżycia z modnym crossoverem. Opcjonalne 18-calowe obręcze wyglądają zjawiskowo (dostępne są też dziewiętnastki), ale przy większych nierównościach mogą okazać się za duże, choć uważam, że przy odrobinie uwagi życie z takimi kołami w Pumie będzie w sam raz, głównie przez całkiem spory profil opony (50). Prowadzenie to coś, co spodoba się każdemu, kto lubi sztywne podwozie i czuły układ kierowniczy. Zawieszenie wersji ST robi robotę głównie na równym asfalcie, a podobnie jak wspomniane felgi, potrafi niekiedy wytrącić z równowagi w koleinach – wszystko jednak kwestia przyzwyczajenia i stylu jazdy. No i pamiętajcie – jak lwia część crossoverów, także Puma ma wyłącznie napęd przedniej osi, pomimo kilku trybów jazdy wspierających poza asfaltem.
W ofercie Forda od ponad dwóch lat jest również inny miejski crossover – model EcoSport, który względem innych rynków spóźnił się o 6 lat. Puma jest jednak dużo bardziej atrakcyjna stylistycznie, lepiej się prowadzi, ma większy bagażnik i przestronniejsze wnętrze (choć nie wygląda, że oferuje aż tyle). Nowy gracz w ofercie Forda ma zmierzyć się głównie z Kią Stonic, Peugeotem 2008 oraz Volkswagenem T-Crossem. Każde z tych aut ma do zaoferowania coś innego, czym z pewnością przyciągnie klientów, jednak to właśnie Puma w mojej opinii zdaje się autem najbardziej kompletnym, choć kierowanym raczej do młodszego klienta. Ten będzie musiał wydać minimum 72 900 zł za wersję wyposażenia Trend i benzynową jednostkę turbo o mocy 95 KM. Testowane auto z kilkoma opcjami to wydatek 122 790 zł. W mojej opinii cięższy do przeskoczenia jest próg wejścia w posiadanie bazowej Pumy z kilkoma opcjami (prawie 80 000 zł) niż kupno solidnie doposażonego egzemplarza, jak chociażby auto ze zdjęć (ze znakomitym audio B&O, modułem wifi czy panoramicznym oknem dachowym). Wówczas okazuje się, że skonfigurowanie świetnie wyposażonego egzemplarza kosztuje w zasadzie tyle, co u konkurencji, a dodatkowo otrzymujemy niepodważalne atuty w postaci prowadzenia i designu, w czym Puma bezapelacyjnie degraduje na dziś dzień rywali.