KIA STINGER GT TEST
Pewnie nieprędko. Stinger to auto, o którym zarówno ja, jak i wielu innych mogących spędzić z tym autem więcej czasu, wyrażało się w samych superlatywach. Jak zwykle w azjatyckich konstrukcjach bywa, największym wrogiem tego samochodu jest logotyp i jego pochodzenie. Mentalność ludzi całego świata przyjęła na sztywno, że prestiżowa to może być święta trójca niemiecka (Audi, BMW, Mercedes) albo nieco mniej ostatnio niezależne Jaguar czy Volvo. Ale Kia?
KIA STINGER GT TEST | CENA
Właśnie
tak – w pozostałych dostępnych odmianach, którymi nie miałem okazji jeździć, być może i ten prestiż gdzieś ucieka, ale w odmianie GT, Stinger robi kolosalne wrażenie. Silnik 3.3
V6 to dziś jakieś kosmiczne monstrum, bo poza odmianami AMG, M czy
RS, nawet niemieckie wymienione wcześniej marki nie oferują tak wysokich pojemności. Mamy tu do czynienia z mechaniką dopracowaną i
przemyślaną – ten silnik o mocy blisko 370 KM po prostu pasuje do Stingera perfekcyjnie. Zarówno pod kątem wydajności, jak i masy. Jestem zdania, że to właśnie mechanika czyni Stingera wyjątkowym samochodem, choć warto zwrócić uwagę także na bardzo dobre wykonanie. Warto pamiętać, że samochód ten (naprawdę duży!) kosztuje mniej niż 240 000 zł, więc trudno wymagać tu wykończenia jak w Bentleyu, ale wstydu przed europejskimi rywalami nie ma. Skoro padła kwota, to warto się pochylić i nad
nią – ćwierć miliona złotych to równowartość kawalerki w Toruniu, można więc przyjąć, że o okazji nie mówimy. Zestawiając jednak Kię Stinger GT z samochodami zbliżonymi
performancem i gabarytami okaże się, że samochód bywa tańszy nawet… o połowę. Oczywiście mówimy tu o doposażonych odmianach
BMW 440i xDrive i jemu pokrewnych, z czym Korea poradziła sobie w prosty
sposób – po prostu Stinger (szczególnie GT) już w standardzie posiada niemal wszystko, na liście opcji zostawiając zaledwie kilka pozycji dedykowanych tym najbardziej wymagającym.
KIA STINGER GT TEST | STYLISTYKA
Skoro finanse mamy już za sobą, to warto wspomnieć o designie. Irytuje kilka detali, jak atrapy wlotów na masce czy w zderzaku (nie wszystkie nimi są, rzecz jasna), ale poza tym to po prostu atrakcyjnie nakreślone nadwozie. Mnie urzekł zwłaszcza nowoczesny, dynamicznie narysowany przód. Znam też zwolenników tylnej części nadwozia, choć osobiście wciąż nie mogę się przekonać, chociażby do tych zachodzących na boki karoserii, niczemu niesłużących „pasków” wyprowadzonych od lamp. Z drugiej jednak strony – to właśnie ten element wyróżnia Kię. Nie mówię oczywiście o charakterystycznym dla tego modelu pomarańczowym lakierze (darmowym!), który w wersji GT faktycznie ma sens, bo to auto, które potrafi rozweselić życie kierowcy. Stinger nie jest brutalny, bo i waży swoje. Bardziej zadowala jednak płynność i sposób, w jaki dawkuje moc. Jest zwinny, żwawy, ale raczej nigdy nie wyrwie ci kierownicy w nieplanowany sposób. Odpowiednie narzędzie dla osób, które cenią sobie dynamikę i komfort. Silnik dobrze współgra ze skrzynią, nie ma tu więc efektu udowadniania kierowcy, że siedzi w sportowym samochodzie. Po prostu – V6-tka ma potencjał, który skutecznie wykorzystuje, nie oszukując jednak praw fizyki. Raczej nie znajdziemy osób, dla których GT będzie zbyt wolne, rozpatrując ten samochód, jako pojazd do codziennej eksploatacji.
Zawieszenie jest dobrym łącznikiem między pewnością prowadzenia, a po prostu wygodą. Co prawda w żadnym z tych aspektów nie jest wybitny, ale z drugiej strony być nie może, bo wtedy straciłby wszystkie zalety, o których pisałem do tej pory. Samochód jest przestronny (nie licząc ograniczonego miejsca na głowę tylnych pasażerów, co jest wynikową atrakcyjnej linii dachu), w środku nie brak dobrego audio, świetnych foteli i naprawdę niezłego wykończenia. Materiały są dobrze spasowane i choć próżno szukać tu rzucających na kolana rozwiązań, to po prostu jest schludnie i funkcjonalnie. 8-calowy wyświetlacz u szczytu deski rozdzielczej jest wygodny, szybki, z dotykowym ekranem. To rozwiązanie znane z innych Kii czy Hyundaiów, ale sprawdza się także w Stingerze, aspirującym do rywalizacji z bardziej uznanymi markami. Nie brakuje schowków i generalnie w Kii zarówno kierowca, jak i pasażerowie będą czuli się dobrze.
KIA STINGER GT TEST | OSIĄGI
510 Nm momentu obrotowego z podwójnie doładowanego V6 to coś, co w dobie donwsizingu robi wrażenie. Czuć, że samochód chce jechać nie tylko przez „dmuchnięcie”, ale i z pojemności skokowej silnika. Sama maksymalna wartość momentu obrotowego dostępna jest już od 1300 obr./min, więc bardzo szybko, dzięki czemu auto zbiera się z każdej prędkości. Odczucia te wspiera szybka przekładnia o ośmiu biegach. Jest inteligentna, prędko odczytuje zamiary kierowcy i dobiera odpowiednie przełożenie. Przynajmniej w teorii – bardziej agresywna jazda sprawia, że potrafi się pogubić, ale na co dzień wystarcza. Ambitne zapędy kierowcy lepiej odnajdą się przy operowaniu biegami z łopatek. Na uznanie zasługuje także napęd. Na naszym rynku Stinger GT oferowany jest tylko z napędem AWD, ale absolutnie nie odbiera on przyjemności i frajdy z prowadzenia. Dominuje oś tylna, przód nie ingeruje, kiedy nie musi, a zaaranżowanie slajdu odczytuje po prostu jako chęć kierowcy, pozwalając na powód do wiwatu przechodniów. To naprawdę jedna z bardziej udanych konstrukcji tego typu, bo pozwala na efektywną dynamikę na mokrym, a także na zabawę, jeśli kierowca sobie tego zażyczy. A wszystko sterowane prawą stopą. Zadowala także dźwięk. W przypadku testowanego auta wspierany akcesoryjnym układem wydechowym produkowanym przez polską firmę MG Motorsport, który można jednak zamówić u dealera. Nie jest brutalny, ale przyjemnie podkreśla, że nie jedziemy bazowym Stingerem.
KIA STINGER GT TEST | PROWADZENIE
Auto zachęca do dynamicznej jazdy, ponieważ naprawdę dobrze się prowadzi. Szczególnie w sportowych trybach układa kierowniczy raczy przyjemnym oporem, a zawieszenie niechętnie wychyla się na boki, co sprzyja radości z prowadzenia, zwłaszcza na krętych drogach. Dzięki układowi hamulcowemu Brembo samochód też całkiem nieźle wytraca prędkość. W zasadzie jedyną wadą jest spalanie, choć przy takiej mocy i wachlarzu doznań, które oferuje… to pojęcie względne. W trasie, przy 140 km/h zużywa około 10 litrów. W kabinie jest jednak cicho, bo spora liczba przełożeń powoduje, że obrotomierz wskazuje wówczas wartość 2000. W mieście ciężko jednak zejść poniżej 15 litrów, a to już bywa uciążliwe, jeśli samochodem jeździmy na co dzień (a przecież to właśnie w tym miał być świetny). Finanse to jedno, ale konieczność tankowania co tydzień może być uciążliwa, jeśli ktoś przywykł do współżycia z dieslem, czy autem spalającym połowę tych wartości.
Czy więc Stinger to opcja warta polecenia? Tak. Nie ma co tu rozwodzić się nad sensownością. Tradycyjnie zostaje przeskoczyć barierę we własnej głowie, bo jeszcze długo będziesz „musiał” tłumaczyć się przy rodzinnym stole, dlaczego zapłaciłeś ćwierć miliona za Kię. Choć równie dobrze można odpowiedzieć „bo chciałem oszczędzić i nie dopłacać za niemiecki znaczek, mając jednocześnie tak samo dobry wóz”. Jeśli jesteś gotowy na takie utarczki ze znajomymi, to Stinger GT jest dla ciebie.