McLaren Bankructwo
McLaren jest wzorem technologicznego przewodnictwa. Niezależnie czy mówimy o silnikach testowanych przez pięć tysięcy godzin w skrajnych warunkach, czy o zawieszeniu Proactive Chassis Control dającym ogromne spektrum regulacji – wszystkie działania miały doprowadzić do perfekcji, a byki i konie zagonić do zagrody. W teorii wszystko szło dobrze, kolejne modele jak P1, 650S, 675LT czy 570S będące efektem dalszego rozwoju i otwarciem się na klienta, stale podnosiły poprzeczkę, stając się punktem odniesienia w kontekście walorów jezdnych.
Jednak powołując się na materiał opublikowany przez JayEmm on Cars wiele wskazuje na to, że w przeciągu 3-5 lat McLaren Automotive może nawet zbankrutować, na co składa się pełen wachlarz czynników. Ciężko jednoznacznie wskazać punkt zwrotny, ponieważ zarówno projekty, jak i strategie planowane są na długie lata do przodu, ale zwiastunek niepokojących zmian może być odejście z firmy Rona Dennisa w 2017 roku oraz nieco opóźniona premiera modelu 720S.
McLaren bankructwo | Zabójczy 720s?
Według JayEmm właśnie w premierze 720S możemy upatrywać początku tej nieszczęsnej spirali. Auto już na premierach dziennikarskich nie działało poprawnie, a później miało być jeszcze gorzej. W powietrzu zaczęło unosić się coraz więcej informacji o wątpliwej jakości wykonania, awaryjnych silnikach i zawieszeniu czy nieudanym systemie infotainment. Było to szczególnie znamienite, ponieważ kolosalna ilość części 720S była ewolucją tego, co McLaren stosował już wcześniej. Dalecy jesteśmy od jakiejkolwiek dyskredytacji marki, tym bardziej, gdy na łamach #5 Magazynu Motór przestawialiśmy jej wyjątkowość. Chodzi raczej o uwypuklenie pewnych problemów, które skumulowane mogą stworzyć niepożądane scenariusze.
Niestety wiele samochodów, które wyjeżdżało z fabryki, musiało wracać do autoryzowanych serwisów (często wiązało się to z transportem samochodu do innego kraju) ze względu na liczne awarie. Awarie, z których producent musiał zdawać sobie sprawę podczas kontroli jakości. Dlaczego? Fabryka McLarena ocieka perfekcjonizmem i najbardziej zaawansowanymi technologiami, a wiele usterek było na tyle prostych, że wystarczyła krótka diagnostyka, by je namierzyć, szczególnie dla tak dobrze wykwalifikowanych specjalistów. Można odnieść wrażenie, że producentowi za bardzo zależało na możliwie najszybszym wypuszczeniu aut na rynek. W takich sytuacjach cierpi nie tylko wizerunek marki, ale również jej portfel – wyeliminowanie problemów przed wyjazdem z Woking jest tańsze, niż usuwanie usterek u dealerów. W całej sytuacji nie pomaga też cena samochodów nowych i używanych oraz sama ich oferta.
McLaren bankructwo | Problem z oszacowaniem
Nie sposób nie zauważyć, że pozornie bogaty katalog producenta z Woking, zbudowany jest na tej samej podstawie – 2-miejscowego auta z centralnym silnikiem V8 twin-turbo. Nawet w przypadku GT nie zmieniono tego schematu. Takiego problemu nie ma ani Ferrari, ani Lamborghini. Jednak co ważniejsze, Włosi nie mają też problemu z ilością wyprodukowanych aut, a rynek z oszacowaniem i przyjęciem ich wartości – zarówno nowych, jak i używanych. W przypadku McLarena mówimy o zbyt dużej ilości samochodów zalegających u dealerów, co przekłada się później na bardzo wysokie rabaty przy sprzedaży. Dodajmy do tego, że po kilku latach produkty McLarena względem Lamborghini czy Ferrari są nawet 30% tańsze, przez co mogą sobie na nie pozwolić mniej zamożni klienci. Tacy nabywcy często serwisują auta w nieautoryzowanych serwisach, co niewątpliwie odbija się na budżecie firmy. Finalnie – powołując się na wspomniane źródło – wartość rezydualna aut, które w niedalekiej przyszłości będą wracać (lub już wróciły) na rynek wtórny, może okazać się co najmniej niezadowalająca. Co to oznacza?
Wartość rezydualna w przypadku leasingu czy najmu ma bezpośrednie przełożenie na wysokość płaconych rat, ponieważ naliczane są one na podstawie utraty wartości pojazdu. Przekładając to na prosty język: płacimy za różnicę ceny zakupu a ceną odsprzedaży. Im wartość rezydualna jest wyższa, tym firma finansująca będzie w stanie drożej sprzedać auto po okresie jego użytkowania. Tym samym comiesięczna rata powinna być niższa. W ostatecznym rozrachunku, firmy nie będą przychylnie patrzyć na finansowanie McLarenów, co może okazać się zabójcze dla brytyjskiej marki.
Wyżej opisane, skumulowane czynniki, o których wspomina JayEmm, mogą doprowadzić do najgorszego – utrzymanie McLaren Automotive przestanie być opłacalne. Oczywiście bankructwo nie jest pewne. Możliwe, że skończy się tylko na poważnej restrukturyzacji firmy, jednak nad siedzibą brytyjskiego producenta powoli zbierają się ciemne chmury. Z perspektywy petrolheadów to tragiczny scenariusz, ponieważ obecność marki na rynku nieustannie definiowała i napędzała postęp na rynku superaut. McLaren może nie ma za sobą historii rodem z Ferrari, Lamborghini czy Aston Martina, ale do naszej świadomości wbił się z impetem. Wszystko za sprawą modelu F1, który był spektakularnym hiperautem, znacznie wyprzedzającym swoją epokę. Nieco później przyszła kolej na trochę niedocenianego SLR-a, stworzonego we współpracy z Mercedesem. Nie zapominajmy też, że chociaż Bugatti wyprzedziło producenta z Woking pierwszym karbonowym monokokiem w aucie fabrycznym, to właśnie McLaren stworzył trend przenikania się technologii wyścigowych do „normalnych” aut. I niech to trwa przez wiele lat, mimo coraz ciemniejszych chmur nad Woking.
Źródło: JayEmm On Cars
Zaobserwuj nas na Twitterze i Instagramie!
POPRZEDNI
NASTĘPNY
McLaren Bankructwo
McLaren jest wzorem technologicznego przewodnictwa. Niezależnie czy mówimy o silnikach testowanych przez pięć tysięcy godzin w skrajnych warunkach, czy o zawieszeniu Proactive Chassis Control dającym ogromne spektrum regulacji – wszystkie działania miały doprowadzić do perfekcji, a byki i konie zagonić do zagrody. W teorii wszystko szło dobrze, kolejne modele jak P1, 650S, 675LT czy 570S będące efektem dalszego rozwoju i otwarciem się na klienta, stale podnosiły poprzeczkę, stając się punktem odniesienia w kontekście walorów jezdnych.
Jednak powołując się na materiał opublikowany przez JayEmm on Cars wiele wskazuje na to, że w przeciągu 3-5 lat McLaren Automotive może nawet zbankrutować, na co składa się pełen wachlarz czynników. Ciężko jednoznacznie wskazać punkt zwrotny, ponieważ zarówno projekty, jak i strategie planowane są na długie lata do przodu, ale zwiastunek niepokojących zmian może być odejście z firmy Rona Dennisa w 2017 roku oraz nieco opóźniona premiera modelu 720S.
McLaren bankructwo | Zabójczy 720s?
Według JayEmm właśnie w premierze 720S możemy upatrywać początku tej nieszczęsnej spirali. Auto już na premierach dziennikarskich nie działało poprawnie, a później miało być jeszcze gorzej. W powietrzu zaczęło unosić się coraz więcej informacji o wątpliwej jakości wykonania, awaryjnych silnikach i zawieszeniu czy nieudanym systemie infotainment. Było to szczególnie znamienite, ponieważ kolosalna ilość części 720S była ewolucją tego, co McLaren stosował już wcześniej. Dalecy jesteśmy od jakiejkolwiek dyskredytacji marki, tym bardziej, gdy na łamach #5 Magazynu Motór przestawialiśmy jej wyjątkowość. Chodzi raczej o uwypuklenie pewnych problemów, które skumulowane mogą stworzyć niepożądane scenariusze.
Niestety wiele samochodów, które wyjeżdżało z fabryki, musiało wracać do autoryzowanych serwisów (często wiązało się to z transportem samochodu do innego kraju) ze względu na liczne awarie. Awarie, z których producent musiał zdawać sobie sprawę podczas kontroli jakości. Dlaczego? Fabryka McLarena ocieka perfekcjonizmem i najbardziej zaawansowanymi technologiami, a wiele usterek było na tyle prostych, że wystarczyła krótka diagnostyka, by je namierzyć, szczególnie dla tak dobrze wykwalifikowanych specjalistów. Można odnieść wrażenie, że producentowi za bardzo zależało na możliwie najszybszym wypuszczeniu aut na rynek. W takich sytuacjach cierpi nie tylko wizerunek marki, ale również jej portfel – wyeliminowanie problemów przed wyjazdem z Woking jest tańsze, niż usuwanie usterek u dealerów. W całej sytuacji nie pomaga też cena samochodów nowych i używanych oraz sama ich oferta.
McLaren bankructwo | Problem z oszacowaniem
Nie sposób nie zauważyć, że pozornie bogaty katalog producenta z Woking, zbudowany jest na tej samej podstawie – 2-miejscowego auta z centralnym silnikiem V8 twin-turbo. Nawet w przypadku GT nie zmieniono tego schematu. Takiego problemu nie ma ani Ferrari, ani Lamborghini. Jednak co ważniejsze, Włosi nie mają też problemu z ilością wyprodukowanych aut, a rynek z oszacowaniem i przyjęciem ich wartości – zarówno nowych, jak i używanych. W przypadku McLarena mówimy o zbyt dużej ilości samochodów zalegających u dealerów, co przekłada się później na bardzo wysokie rabaty przy sprzedaży. Dodajmy do tego, że po kilku latach produkty McLarena względem Lamborghini czy Ferrari są nawet 30% tańsze, przez co mogą sobie na nie pozwolić mniej zamożni klienci. Tacy nabywcy często serwisują auta w nieautoryzowanych serwisach, co niewątpliwie odbija się na budżecie firmy. Finalnie – powołując się na wspomniane źródło – wartość rezydualna aut, które w niedalekiej przyszłości będą wracać (lub już wróciły) na rynek wtórny, może okazać się co najmniej niezadowalająca. Co to oznacza?
Wartość rezydualna w przypadku leasingu czy najmu ma bezpośrednie przełożenie na wysokość płaconych rat, ponieważ naliczane są one na podstawie utraty wartości pojazdu. Przekładając to na prosty język: płacimy za różnicę ceny zakupu a ceną odsprzedaży. Im wartość rezydualna jest wyższa, tym firma finansująca będzie w stanie drożej sprzedać auto po okresie jego użytkowania. Tym samym comiesięczna rata powinna być niższa. W ostatecznym rozrachunku, firmy nie będą przychylnie patrzyć na finansowanie McLarenów, co może okazać się zabójcze dla brytyjskiej marki.
Wyżej opisane, skumulowane czynniki, o których wspomina JayEmm, mogą doprowadzić do najgorszego – utrzymanie McLaren Automotive przestanie być opłacalne. Oczywiście bankructwo nie jest pewne. Możliwe, że skończy się tylko na poważnej restrukturyzacji firmy, jednak nad siedzibą brytyjskiego producenta powoli zbierają się ciemne chmury. Z perspektywy petrolheadów to tragiczny scenariusz, ponieważ obecność marki na rynku nieustannie definiowała i napędzała postęp na rynku superaut. McLaren może nie ma za sobą historii rodem z Ferrari, Lamborghini czy Aston Martina, ale do naszej świadomości wbił się z impetem. Wszystko za sprawą modelu F1, który był spektakularnym hiperautem, znacznie wyprzedzającym swoją epokę. Nieco później przyszła kolej na trochę niedocenianego SLR-a, stworzonego we współpracy z Mercedesem. Nie zapominajmy też, że chociaż Bugatti wyprzedziło producenta z Woking pierwszym karbonowym monokokiem w aucie fabrycznym, to właśnie McLaren stworzył trend przenikania się technologii wyścigowych do „normalnych” aut. I niech to trwa przez wiele lat, mimo coraz ciemniejszych chmur nad Woking.
Źródło: JayEmm On Cars