Kabaret Smile: zdobywcy najważniejszych nagród kabaretowych w Polsce, laureaci przeglądów „Debeściaki”, PAKA i „Ryjek”. Z Lublina, w dodatku przystojni jak Robert Kubica, utalentowani jak projektant Fiata Multipli i młodzi, jak na swój wiek.
Kabaret Smile, między innymi o samochodach:
rozmawiał: Mateusz Cieślak, foto: Artur Woszak, Marcin Kańtoch
Zacznijmy od małej rozgrzewki: gdybyście mieli porównać się do samochodu, to który model byście wybrali? Uwzględniając wasz wygląd i osobowość…
Paweł Szwajgier: Nowy Chevroet Camaro SS.
Andrzej Mierzejewski: Ja bym cię widział jako Nysę – duży i powolny. Ale masz oczy małe.
Paweł: To mazda 323f.
Andrzej: Ja to jestem taki szybki Zbyszek, więc coś co pędzi, nie wiem…
Michał Kincel: BMW trójka…
Paweł: …z doklejoną literką „M”.
Andrzej: Tak, takie co to jest szybkie, ale ma dystans do siebie.
Michał: Ja z kolei jestem nerwowy, to musi być coś takiego, co wciskasz gaz i ci zarzuca tyłem.
Andrzej: No to Łada 2107.
Michał: Łada 2107. (śmiech)
Kabaret Smile, Ani Mru Mru, Świerszczychrząszcz, wcześniej także m.in. kabaret Loża 44. Czy Lublin jest jakimś zagłębiem kabaretowym?
Andrzej: Ja bym tego z tym nie wiązał, tu jest dużo uczelni, wielu młodych ludzi, którzy się nudzą, chcą coś zrobić. Tak było też z nami. Zresztą, podobna sytuacja jest w Zielonej Górze, gdzie również jest miasto akademickie i też na tej zasadzie to działa. Chodzi o młodzież.
Paweł: To też kwestia otwartości ludzkiej na pewne tematy. Kabarety powstają tam, gdzie pojawia się zaangażowanie w różnego rodzaju projekty.
Michał: No i trzeba też zwrócić uwagę na mix kulturowy, jaki jest w Lublinie. To miejsce przepełnione licznymi talentami i pomysłami.
Jakim miejscem jest dla was Lublin?
Paweł: Komfortowym. Mieszkamy na trzech różnych krańcach miasta i możemy się spotkać w centrum bez większych przeszkód w krótkim czasie.
Andrzej: Ja Lublin lubię, jak sama nazwa wskazuje, to bardzo przyjemne miasto, które właśnie przeżywa swój rozkwit, nie za małe i nie za duże. Nie czuć tu takiego wyścigu szczurów, zabiegania, jakie jest chociażby w Warszawie, w której nie mógłbym na dzień dzisiejszy mieszkać. Może tylko za bardzo na wschód jesteśmy wysunięci, daleko na te koncerty.
Michał: Ale też doszliśmy ostatnio do wniosku, że jeśli chodzi o trasę to dobrze mieszkamy, bo kiedy wyjeżdżamy rano do pracy, czy wracamy do domu wieczorem, to jedziemy ze słońcem. A zachód Polski wyjeżdża pod słońce i wraca pod słońce.
Andrzej: Ogólnie stajemy się coraz większymi fanami Lublina bo i można polecieć stąd gdzieś i wyjazd mamy teraz taki piękny.
Michał: Nawet trolejbusy już nie jeżdżą na prąd.
Paweł: Tak, prąd bezprzewodowy. Coraz lepiej w tym Lublinie!
Czy motoryzacja jest śmieszna?
Michał: Oczywiście, wystarczy popatrzeć na Fiata Multiplę. Chociaż tak prawdę mówiąc, to ludzie, kierowcy są zabawni. Czy to w Lublinie, czy w Polsce, czy na całym świecie.
Andrzej: Cały wątek CB radia, jego użytkowników.
Michał: Tak, za każdym razem trafisz albo na filozofa, albo na poetę, albo na terrorystę.
Paweł: Ale najczęściej trafisz na narzekacza.
Michał: Tak, klasyczny polski narzekacz pojawia się zazwyczaj i mówi ci przez to radio np.: „Zima zaskacza kierowców”. Kupa śmiechu, jednak przestaje to wszystko być śmieszne, kiedy w Lublinie spada deszcz, nie daj Boże śnieg, i ci kierowcy kompletnie głupieją, nie mają żadnego przygotowania, nagle jest mnóstwo stłuczek, wszyscy trąbią na siebie.
Andrzej: Oczywiście można się śmiać z samych samochodów, zaczynając od poszczególnych modeli czy marek, tuningów, rejestracji. Natomiast śmieszność generuje człowiek, jego użytkownik. Śmieszny jest zawsze moment sprzedaży i kupna samochodu: „Nieee, paniee, niee bityyyyy!” Albo kopanie w koło. Zawsze kupujemy auto i kopiemy w koło, nie wiadomo po co.
Michał: Ja kupiłem i nie kopałem.
Paweł: Nie wiesz, co kupiłeś!
Andrzej: Coś ty kupił?! Śmieszne też są ceny nowych samochodów, śmieszne jest to, że wydajemy tak dużo pieniędzy na nowe auto, a potem zostawiamy drugie tyle w serwisie. Gdzie są te Mercedesy, co kiedyś jeździły i robiły milion kilometrów, gdzie one są?
Paweł: Dalej jeżdżą. (śmiech)
Pan Stanisław – kierowca ciężarówki to postać jednego z waszych skeczów. Dlaczego akurat to imię, dlaczego akurat taki pomysł?
Paweł: Kiedyś, słuchając tych wszystkich dyskusji na CB, zaczęliśmy sobie wyobrażać, jak wygląda ta osoba po drugiej stronie i wyszło nam, tak przez przypadek, że to jest właśnie taki pan Stanisław.
Andrzej: Mnie najbardziej fascynuje to, jak w przeciągu trzech zdań ci goście już chcą się zatrzymać i bić. O tak niesamowitych osobach musiał w końcu powstać skecz.
Mieliście też numer z nauką jazdy.
Andrzej: Nasze żony albo ktoś ze znajomych zdawał wtedy prawko i dużo słyszeliśmy o tym.
Paweł: To też zwrócenie uwagi na sytuację, kiedy elka jedzie ulicą, zgaśnie na skrzyżowaniu, a za nią jakiś młody kierowca trąbi, krzyczy, zapominając o tym, że jeszcze kilka miesięcy temu sam był takim kursantem.
A ten kierowca w dresie ze skeczu to właściciel BMW?
Michał: Oczywiście. Miałem kiedyś taką sytuację, jak facet z beemki nie zauważył, jak jego samochód zaczął staczać się na mój, no i musiałem zatrąbić, żeby jakoś zahamował auto, po czym wyszedł do mnie i chciał mnie bić za to, że użyłem na niego klaksonu.
Andrzej: Ja raz w życiu miałem pościg z taką czarną beemą. Była noc, jechałem zamyślony swoją Ładą 2107 i niechcący przeciąłem skrzyżowanie, wymuszając pierwszeństwo grupie dresów. Tak na styk, o mały włos nie doszło do kolizji. Nagle zawrócili i zaczęli mnie gonić, pędziliśmy ulicą Krochmalną, jechałem wszystkimi możliwymi pasami, żeby tylko mnie nie wyprzedzili. Oni bmw, ja Ładą. Zaczęli mnie wyhamowywać, wyskoczyliśmy w ul. Jana Pawła, zrównali się ze mną, a ja otworzyłem szybę i krzyczę do nich: „Przepraszam, to moja wina, przepraszam bardzo”, a oni: „Stań, ku*wa, to zobaczysz”, a ja dalej: „Przepraszam bardzo…”. W końcu miałem skręcać w Nadbystrzycką, ale w ostatniej chwili odbiłem prosto, a oni już nie zdążyli. To był prawdziwy pościg. (śmiech)
Paweł: Czasami też w nas włączają się edukatorzy. Kiedyś na trasie w kierunku Rzeszowa ze stacji benzynowej wyjechał nam bezczelnie kierowca Seicento. Na szczęście zdążyliśmy wyhamować, trąbneliśmy, ale on pokazał nam jedynie fakersa. Zawróciliśmy i dogoniliśmy go. Po raz pierwszy widziałem wtedy Seicento, które cofa pod prąd na drodze krajowej.
Ile czasu spędzacie w trasie i jak radzicie sobie z nudą w podróży?
Andrzej: Ostatnio liczyliśmy i w 2014 wyszło nam 150 dni, prawie pół roku w trasie. Teraz kupiliśmy nowego busa, w rok i trzy miesiące zrobiliśmy 100 tys. km. Kupiliśmy Blaszaka Renault Mastera i zaadoptowaliśmy go do własnych potrzeb, wstawiliśmy wygodne fotele, kanapę.
Paweł: A jak radzimy sobie z nudą? Klasycznie: muzyka, książki…
Michał: … alkohol, narkotyki…
Andrzej: Ja np. narkotyków nie lubię. (śmiech)
Andrzej: Mieliśmy też zabawną sytuację w trasie, poruszaliśmy się powoli w korku i nagle uderzył nas lekko z tyłu samochód. Wychodzimy, a tam przestraszony facet, który zaczął nam tłumaczyć, że wraca z Anglii, jedzie już 18 godzinę i jest zmęczony. Kazaliśmy mu zjechać, wyspać się. Samochód był w porządku, więc wsiedliśmy z powrotem do środka. A tak się składało, że graliśmy skecz o napadzie na bank z dzieckiem i pomyśleliśmy, że go trochę za tę stłuczkę przestraszymy. Wybiegłem taki przestraszony z busa, otworzyłem bagażnik, a tam mieliśmy nosidełko z lalką dziecka i nagle zacząłem to dziecko przytulać: „Ojejku, nic ci się nie stało? Tatuś się martwił, przecież mieliśmy stłuczkę”. Wszystko dobrze, to wziąłem tę lalkę i fuu do środka wrzuciłem, zamknąłem. A ten facet zmieszany, nie wiedział czy to zmęczenie, czy mu się przewidziało i za chwilę zjechał odpocząć.
A kiedy już wracacie z występów, to czym jeździcie?
Andrzej: Ja mam dwójkę dzieciaków, więc stawiam na duże samochody rodzinne, dlatego kupiłem Forda S-Maxa.
Michał: Kiedyś jeździłem Golfem GTI, ale potem pojawiły się dzieci i też musiałem go wymienić na coś większego, teraz jeżdżę Mondeo kombi.
Paweł: A ja mam Octavię i na razie mi wystarcza do jazdy po Lublinie.
Czy kabareciarze w Polsce jeżdżą dobrymi samochodami?
Paweł: Różnie z tym bywa. Największym fanem motoryzacji moim zdaniem jest Piotr Bałtroczyk. Ma kilka maszyn, każda na inną okazję – jedna do jazdy w niedzielę, inna w teren czy do szybkiej jazdy.
Michał: Infiniti, Jaguar XJF, Subaru, 4 różne motóry, ale on jest naprawdę mega fanem, wariatem, który potrafi dwa razy w roku stracić prawo jazdy dlatego, że dużo jeździ. Generalnie wszyscy jesteśmy facetami i lubimy samochody, zazwyczaj mamy fajne fury. Ja uważam, że moja fura też jest fajna, natomiast oprócz tego, że dopasowujemy je do rodzin, to każdy z nas chciałby mieć jeszcze jeden wymarzony samochód.
Andrzej: Ja mam nieco bardziej użytkowe podejście do auta, ma być wygodne i przemieszczać z punku do punktu. Podobają mi się Garbusy i kiedyś kupię sobie jednego, raz takim jechałem…
I podobała ci się jazda tym samochodem?
Andrzej: No nie… (śmiech), ale kupię go sobie, chociażby po to, żeby to było kabrio, żebym mógł nim wyjechać i na niego popatrzeć.
Paweł: Ja, wybierając auto, kierowałem się tym, że mam rodzinę, że chcę nim rzadko jeździć do serwisu, ma mnie przewieźć z Bazylianówki pod Chatkę Żaka i z powrotem.
Michał: Mógłbyś równie dobrze jeździć Autosanem. A wracając do kabareciarzy w Polsce, to jest też jeden wariat w Grupie MoCarta, który jara się Subarakami, ma ich kilka sztuk, łącznie z tymi najszybszymi w wersji STI.
Andrzej: No jest też kilka Porsche, kilka dobrych Mercedesów, Audi, jak chociażby w przypadku Marcina Wójcika z Ani Mru Mru, który od dobrych kilku lat jest wierny Q7, zmienia je tylko od czas do czasu na nowszy model.
Michał, widać, że w kabarecie Smile jesteś największym fanem motoryzacji, w końcu kończyłeś technikum samochodowe.
Michał: Tak, ja uwielbiam samochody. Kiedyś kupię sobie fajne autko, ale na razie nie jest mi do niczego potrzebne. Dużo jeździmy w trasy, przez co mój rodzinny samochód robi rocznie 2 tys. kilometrów. Natomiast kiedyś faktycznie jak już się dorobię, to zamierzam sobie kupić jakiś fajny egzemplarz Lancera EVO, najlepiej VI generacji.
Á propos lubelskiej samochodówki – dzięki niej można się stać bardziej mechanikiem czy panem majstrem?
Michał: Szczerze? Chyba bardziej panem majstrem. Kiedy jak tam chodziłem, to naprawialiśmy głównie Polonezy i Maluchy, z tego co słyszałem, to niewiele się tam zmieniło. Aczkolwiek dzięki tej szkole odbyłem praktyki w kilku salonach…
Paweł: Przepraszam, że ci przerwę, ale dzięki tej szkole Michał raz w trasie naprawił skrzynię biegów w Renault Trafficu plastikowym kubeczkiem. To była spektakularna naprawa!
Michał: Bo wiedziałem, co się zepsuło. Dzięki szkole pracowałem w serwisie Renówki i znałem tę skrzynię.
To jakie to będą te samochody marzeń?
Andrzej: Podejrzewam, że ja wymienię swojego S-Maxa na nowszego.
Paweł: Ja od dłuższego czasu marzę o nowym Camaro SS i w końcu go sobie kupię.
Michał: Ja pozostaję przy Lancerze EVO VI, ewentualnie Subaru Impreza rocznik 2006.
Życzę wam tego, a czego wy życzycie wszystkim zmotoryzowanym na ten 2015 rok?
Paweł: Życzymy wszystkim tańszej wachy, niskiego OC i AC oraz szybkich samochodów.
Michał: Ja życzę tylko jednego – żeby w naszym pięknym mieście w końcu otworzyli kładkę przy UMCS.
Andrzej: Bezpieczeństwa na drodze, czyli tyle samo wyjazdów, co powrotów.
Paweł: No, chyba że się wyprowadzacie.
Kabaret Smile, Lublin, fot. Artur Woszak.
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Kabaret Smile: zdobywcy najważniejszych nagród kabaretowych w Polsce, laureaci przeglądów „Debeściaki”, PAKA i „Ryjek”. Z Lublina, w dodatku przystojni jak Robert Kubica, utalentowani jak projektant Fiata Multipli i młodzi, jak na swój wiek.
Kabaret Smile, między innymi o samochodach:
rozmawiał: Mateusz Cieślak, foto: Artur Woszak, Marcin Kańtoch
Zacznijmy od małej rozgrzewki: gdybyście mieli porównać się do samochodu, to który model byście wybrali? Uwzględniając wasz wygląd i osobowość…
Paweł Szwajgier: Nowy Chevroet Camaro SS.
Andrzej Mierzejewski: Ja bym cię widział jako Nysę – duży i powolny. Ale masz oczy małe.
Paweł: To mazda 323f.
Andrzej: Ja to jestem taki szybki Zbyszek, więc coś co pędzi, nie wiem…
Michał Kincel: BMW trójka…
Paweł: …z doklejoną literką „M”.
Andrzej: Tak, takie co to jest szybkie, ale ma dystans do siebie.
Michał: Ja z kolei jestem nerwowy, to musi być coś takiego, co wciskasz gaz i ci zarzuca tyłem.
Andrzej: No to Łada 2107.
Michał: Łada 2107. (śmiech)
Kabaret Smile, Ani Mru Mru, Świerszczychrząszcz, wcześniej także m.in. kabaret Loża 44. Czy Lublin jest jakimś zagłębiem kabaretowym?
Andrzej: Ja bym tego z tym nie wiązał, tu jest dużo uczelni, wielu młodych ludzi, którzy się nudzą, chcą coś zrobić. Tak było też z nami. Zresztą, podobna sytuacja jest w Zielonej Górze, gdzie również jest miasto akademickie i też na tej zasadzie to działa. Chodzi o młodzież.
Paweł: To też kwestia otwartości ludzkiej na pewne tematy. Kabarety powstają tam, gdzie pojawia się zaangażowanie w różnego rodzaju projekty.
Michał: No i trzeba też zwrócić uwagę na mix kulturowy, jaki jest w Lublinie. To miejsce przepełnione licznymi talentami i pomysłami.
Jakim miejscem jest dla was Lublin?
Paweł: Komfortowym. Mieszkamy na trzech różnych krańcach miasta i możemy się spotkać w centrum bez większych przeszkód w krótkim czasie.
Andrzej: Ja Lublin lubię, jak sama nazwa wskazuje, to bardzo przyjemne miasto, które właśnie przeżywa swój rozkwit, nie za małe i nie za duże. Nie czuć tu takiego wyścigu szczurów, zabiegania, jakie jest chociażby w Warszawie, w której nie mógłbym na dzień dzisiejszy mieszkać. Może tylko za bardzo na wschód jesteśmy wysunięci, daleko na te koncerty.
Michał: Ale też doszliśmy ostatnio do wniosku, że jeśli chodzi o trasę to dobrze mieszkamy, bo kiedy wyjeżdżamy rano do pracy, czy wracamy do domu wieczorem, to jedziemy ze słońcem. A zachód Polski wyjeżdża pod słońce i wraca pod słońce.
Andrzej: Ogólnie stajemy się coraz większymi fanami Lublina bo i można polecieć stąd gdzieś i wyjazd mamy teraz taki piękny.
Michał: Nawet trolejbusy już nie jeżdżą na prąd.
Paweł: Tak, prąd bezprzewodowy. Coraz lepiej w tym Lublinie!
Czy motoryzacja jest śmieszna?
Michał: Oczywiście, wystarczy popatrzeć na Fiata Multiplę. Chociaż tak prawdę mówiąc, to ludzie, kierowcy są zabawni. Czy to w Lublinie, czy w Polsce, czy na całym świecie.
Andrzej: Cały wątek CB radia, jego użytkowników.
Michał: Tak, za każdym razem trafisz albo na filozofa, albo na poetę, albo na terrorystę.
Paweł: Ale najczęściej trafisz na narzekacza.
Michał: Tak, klasyczny polski narzekacz pojawia się zazwyczaj i mówi ci przez to radio np.: „Zima zaskacza kierowców”. Kupa śmiechu, jednak przestaje to wszystko być śmieszne, kiedy w Lublinie spada deszcz, nie daj Boże śnieg, i ci kierowcy kompletnie głupieją, nie mają żadnego przygotowania, nagle jest mnóstwo stłuczek, wszyscy trąbią na siebie.
Andrzej: Oczywiście można się śmiać z samych samochodów, zaczynając od poszczególnych modeli czy marek, tuningów, rejestracji. Natomiast śmieszność generuje człowiek, jego użytkownik. Śmieszny jest zawsze moment sprzedaży i kupna samochodu: „Nieee, paniee, niee bityyyyy!” Albo kopanie w koło. Zawsze kupujemy auto i kopiemy w koło, nie wiadomo po co.
Michał: Ja kupiłem i nie kopałem.
Paweł: Nie wiesz, co kupiłeś!
Andrzej: Coś ty kupił?! Śmieszne też są ceny nowych samochodów, śmieszne jest to, że wydajemy tak dużo pieniędzy na nowe auto, a potem zostawiamy drugie tyle w serwisie. Gdzie są te Mercedesy, co kiedyś jeździły i robiły milion kilometrów, gdzie one są?
Paweł: Dalej jeżdżą. (śmiech)
Pan Stanisław – kierowca ciężarówki to postać jednego z waszych skeczów. Dlaczego akurat to imię, dlaczego akurat taki pomysł?
Paweł: Kiedyś, słuchając tych wszystkich dyskusji na CB, zaczęliśmy sobie wyobrażać, jak wygląda ta osoba po drugiej stronie i wyszło nam, tak przez przypadek, że to jest właśnie taki pan Stanisław.
Andrzej: Mnie najbardziej fascynuje to, jak w przeciągu trzech zdań ci goście już chcą się zatrzymać i bić. O tak niesamowitych osobach musiał w końcu powstać skecz.
Mieliście też numer z nauką jazdy.
Andrzej: Nasze żony albo ktoś ze znajomych zdawał wtedy prawko i dużo słyszeliśmy o tym.
Paweł: To też zwrócenie uwagi na sytuację, kiedy elka jedzie ulicą, zgaśnie na skrzyżowaniu, a za nią jakiś młody kierowca trąbi, krzyczy, zapominając o tym, że jeszcze kilka miesięcy temu sam był takim kursantem.
A ten kierowca w dresie ze skeczu to właściciel BMW?
Michał: Oczywiście. Miałem kiedyś taką sytuację, jak facet z beemki nie zauważył, jak jego samochód zaczął staczać się na mój, no i musiałem zatrąbić, żeby jakoś zahamował auto, po czym wyszedł do mnie i chciał mnie bić za to, że użyłem na niego klaksonu.
Andrzej: Ja raz w życiu miałem pościg z taką czarną beemą. Była noc, jechałem zamyślony swoją Ładą 2107 i niechcący przeciąłem skrzyżowanie, wymuszając pierwszeństwo grupie dresów. Tak na styk, o mały włos nie doszło do kolizji. Nagle zawrócili i zaczęli mnie gonić, pędziliśmy ulicą Krochmalną, jechałem wszystkimi możliwymi pasami, żeby tylko mnie nie wyprzedzili. Oni bmw, ja Ładą. Zaczęli mnie wyhamowywać, wyskoczyliśmy w ul. Jana Pawła, zrównali się ze mną, a ja otworzyłem szybę i krzyczę do nich: „Przepraszam, to moja wina, przepraszam bardzo”, a oni: „Stań, ku*wa, to zobaczysz”, a ja dalej: „Przepraszam bardzo…”. W końcu miałem skręcać w Nadbystrzycką, ale w ostatniej chwili odbiłem prosto, a oni już nie zdążyli. To był prawdziwy pościg. (śmiech)
Paweł: Czasami też w nas włączają się edukatorzy. Kiedyś na trasie w kierunku Rzeszowa ze stacji benzynowej wyjechał nam bezczelnie kierowca Seicento. Na szczęście zdążyliśmy wyhamować, trąbneliśmy, ale on pokazał nam jedynie fakersa. Zawróciliśmy i dogoniliśmy go. Po raz pierwszy widziałem wtedy Seicento, które cofa pod prąd na drodze krajowej.
Ile czasu spędzacie w trasie i jak radzicie sobie z nudą w podróży?
Andrzej: Ostatnio liczyliśmy i w 2014 wyszło nam 150 dni, prawie pół roku w trasie. Teraz kupiliśmy nowego busa, w rok i trzy miesiące zrobiliśmy 100 tys. km. Kupiliśmy Blaszaka Renault Mastera i zaadoptowaliśmy go do własnych potrzeb, wstawiliśmy wygodne fotele, kanapę.
Paweł: A jak radzimy sobie z nudą? Klasycznie: muzyka, książki…
Michał: … alkohol, narkotyki…
Andrzej: Ja np. narkotyków nie lubię. (śmiech)
Andrzej: Mieliśmy też zabawną sytuację w trasie, poruszaliśmy się powoli w korku i nagle uderzył nas lekko z tyłu samochód. Wychodzimy, a tam przestraszony facet, który zaczął nam tłumaczyć, że wraca z Anglii, jedzie już 18 godzinę i jest zmęczony. Kazaliśmy mu zjechać, wyspać się. Samochód był w porządku, więc wsiedliśmy z powrotem do środka. A tak się składało, że graliśmy skecz o napadzie na bank z dzieckiem i pomyśleliśmy, że go trochę za tę stłuczkę przestraszymy. Wybiegłem taki przestraszony z busa, otworzyłem bagażnik, a tam mieliśmy nosidełko z lalką dziecka i nagle zacząłem to dziecko przytulać: „Ojejku, nic ci się nie stało? Tatuś się martwił, przecież mieliśmy stłuczkę”. Wszystko dobrze, to wziąłem tę lalkę i fuu do środka wrzuciłem, zamknąłem. A ten facet zmieszany, nie wiedział czy to zmęczenie, czy mu się przewidziało i za chwilę zjechał odpocząć.
A kiedy już wracacie z występów, to czym jeździcie?
Andrzej: Ja mam dwójkę dzieciaków, więc stawiam na duże samochody rodzinne, dlatego kupiłem Forda S-Maxa.
Michał: Kiedyś jeździłem Golfem GTI, ale potem pojawiły się dzieci i też musiałem go wymienić na coś większego, teraz jeżdżę Mondeo kombi.
Paweł: A ja mam Octavię i na razie mi wystarcza do jazdy po Lublinie.
Czy kabareciarze w Polsce jeżdżą dobrymi samochodami?
Paweł: Różnie z tym bywa. Największym fanem motoryzacji moim zdaniem jest Piotr Bałtroczyk. Ma kilka maszyn, każda na inną okazję – jedna do jazdy w niedzielę, inna w teren czy do szybkiej jazdy.
Michał: Infiniti, Jaguar XJF, Subaru, 4 różne motóry, ale on jest naprawdę mega fanem, wariatem, który potrafi dwa razy w roku stracić prawo jazdy dlatego, że dużo jeździ. Generalnie wszyscy jesteśmy facetami i lubimy samochody, zazwyczaj mamy fajne fury. Ja uważam, że moja fura też jest fajna, natomiast oprócz tego, że dopasowujemy je do rodzin, to każdy z nas chciałby mieć jeszcze jeden wymarzony samochód.
Andrzej: Ja mam nieco bardziej użytkowe podejście do auta, ma być wygodne i przemieszczać z punku do punktu. Podobają mi się Garbusy i kiedyś kupię sobie jednego, raz takim jechałem…
I podobała ci się jazda tym samochodem?
Andrzej: No nie… (śmiech), ale kupię go sobie, chociażby po to, żeby to było kabrio, żebym mógł nim wyjechać i na niego popatrzeć.
Paweł: Ja, wybierając auto, kierowałem się tym, że mam rodzinę, że chcę nim rzadko jeździć do serwisu, ma mnie przewieźć z Bazylianówki pod Chatkę Żaka i z powrotem.
Michał: Mógłbyś równie dobrze jeździć Autosanem. A wracając do kabareciarzy w Polsce, to jest też jeden wariat w Grupie MoCarta, który jara się Subarakami, ma ich kilka sztuk, łącznie z tymi najszybszymi w wersji STI.
Andrzej: No jest też kilka Porsche, kilka dobrych Mercedesów, Audi, jak chociażby w przypadku Marcina Wójcika z Ani Mru Mru, który od dobrych kilku lat jest wierny Q7, zmienia je tylko od czas do czasu na nowszy model.
Michał, widać, że w kabarecie Smile jesteś największym fanem motoryzacji, w końcu kończyłeś technikum samochodowe.
Michał: Tak, ja uwielbiam samochody. Kiedyś kupię sobie fajne autko, ale na razie nie jest mi do niczego potrzebne. Dużo jeździmy w trasy, przez co mój rodzinny samochód robi rocznie 2 tys. kilometrów. Natomiast kiedyś faktycznie jak już się dorobię, to zamierzam sobie kupić jakiś fajny egzemplarz Lancera EVO, najlepiej VI generacji.
Á propos lubelskiej samochodówki – dzięki niej można się stać bardziej mechanikiem czy panem majstrem?
Michał: Szczerze? Chyba bardziej panem majstrem. Kiedy jak tam chodziłem, to naprawialiśmy głównie Polonezy i Maluchy, z tego co słyszałem, to niewiele się tam zmieniło. Aczkolwiek dzięki tej szkole odbyłem praktyki w kilku salonach…
Paweł: Przepraszam, że ci przerwę, ale dzięki tej szkole Michał raz w trasie naprawił skrzynię biegów w Renault Trafficu plastikowym kubeczkiem. To była spektakularna naprawa!
Michał: Bo wiedziałem, co się zepsuło. Dzięki szkole pracowałem w serwisie Renówki i znałem tę skrzynię.
To jakie to będą te samochody marzeń?
Andrzej: Podejrzewam, że ja wymienię swojego S-Maxa na nowszego.
Paweł: Ja od dłuższego czasu marzę o nowym Camaro SS i w końcu go sobie kupię.
Michał: Ja pozostaję przy Lancerze EVO VI, ewentualnie Subaru Impreza rocznik 2006.
Życzę wam tego, a czego wy życzycie wszystkim zmotoryzowanym na ten 2015 rok?
Paweł: Życzymy wszystkim tańszej wachy, niskiego OC i AC oraz szybkich samochodów.
Michał: Ja życzę tylko jednego – żeby w naszym pięknym mieście w końcu otworzyli kładkę przy UMCS.
Andrzej: Bezpieczeństwa na drodze, czyli tyle samo wyjazdów, co powrotów.
Paweł: No, chyba że się wyprowadzacie.
Kabaret Smile, Lublin, fot. Artur Woszak.