Aston Martin DB9 VOLANTE – test |
Aston Martin to legenda. Przetrzymał obie wojny światowe i wszystkie kryzysy minionego wieku. Kiedy w 1926 roku rodziła się Królowa Elżbieta II, Aston był już trzynastoletnim łobuzem. Przed pięćdziesiątką wygrał Le Mans, a w roku 2004 wypuścił DB9 Volante. Jest tak dobra, że produkuje ją do dzisiaj.
Tekst: Sebastian Mądrachowski, Foto: Michał Węgrzynek
Aston Martin od ponad stu lat klepany jest w Anglii. W początkowym okresie istnienia marki powstawał ze sporymi trudnościami – właśnie wybuchała I Wojna Światowa i priorytety były inne niż budowa samochodów. Później zmieniali się właściciele, realia rynkowe, ale idea przyświecała ta sama: róbmy samochody, których jakość będzie nie do podrobienia. Budujmy w krótkich seriach, bo przecież ręcznie nie damy rady robić ich za dużo, a cenę ustalmy na kosmicznym poziomie, bo tylko najbogatsi docenią naszą pracę. Efekt?
Aston Martin od początku swojego istnienia wyprodukował mniej samochodów niż przemysł motoryzacyjny z Detroit w pięć godzin. Przyjmuje się, że ponad 75% zbudowanych kiedykolwiek Astonów jest nadal na chodzie.
foto: Michał Węgrzynek
Aston Martin DB9 Volante to auto wyjątkowe…
…ale wsiadając do środka trzeba wyrzucić to z głowy. W Gwiezdnych Wojnach Mistrz Yoda, ucząc młodego Skywalkera, powiedział: „Oduczyć się tego, co umiesz, ty musisz” i o to mniej więcej chodzi. Żadnych stereotypów, żadnych porównań, trzeba wsiąść do samochodu i czuć – wtedy przychodzi moc. W przypadku DB9 Volante jest to dokładnie 503 KM i 620 Nm, czyli niecałe 5 sek. do setki i v-max 300 km/h. Potęga 6-litrowego V12.
W warunkach polskiej zimy ciężko jest sprawdzić, jak zachowuje się Aston Martin DB9 Volante przy agresywnej jeździe. Inna kwestia, że nie miałem na to w ogóle ochoty. Wiem jaki potencjał ma ten samochód, więc jadąc zastanawiałem się, jak wyjątkowa jest sytuacja, że sunę DB9 przez zaśnieżony Hrubieszów. Czujecie?
Aston Martin DB9 Volante foto: Michał Węgrzynek
Zastanawialiście się kiedyś o czym myśli kosmonauta w rakiecie ustawionej na platformie startowej kosmodromu Bajkonur? Założę się, że o podobnych rzeczach co ja wpięty w fotel DB9 Volante. Tyle że o niego troszczą się komputery, a ja musiałem momentami uważać, żeby nie skleić się z samochodem, z którego Artur i Michał robili zdjęcia. Myśli się o potędze ludzkiej myśli technicznej. O tym, że tworzymy maszyny, które pomagają nam przekraczać bariery jeszcze do niedawna nieosiągalne dla człowieka. Akurat w tym przypadku ze stratą dla kosmonauty, bo jemu nikt nie wyłożył wnętrza rakiety skórą i nie zamontował nagłośnienia za kilkanaście tysięcy funtów.
Te rakietowe porównania nie są przypadkowe. Spójrzmy na układ przeniesienia napędu: V12 zamontowane z przodu, skrzynia automatyczna ZF na tylnej osi, moment przenoszony jest wałem napędowym z włókna węglowego umieszczonym w tubie reakcyjnej odlanej z aluminium. Kawał technologii jak na prosty wał napędowy, prawda? A tak budowany jest każdy element tego auta… Wszystko sprowadza się do tego, że Anglicy stworzyli samochód genialny, który nigdy nie będzie popularny. Dlaczego?
foto: Michał Węgrzynek
Po pierwsze, jest ich trochę za mało, żeby każdy z odpowiednim saldem na koncie mógł go w dowolnym momencie kupić. Po drugie, nawet jeżeli kogoś stać, to żeby zainteresować się akurat Astonem, trzeba kochać motoryzację – nie jest to samochód pierwszego wyboru. Wreszcie po trzecie i najważniejsze, trzeba mieć w sobie pierwiastek angielskiego dżentelmena. Coś, co pozwala łączyć elegancję, gust i honorowe współzawodnictwo, a przy okazji nie każe ci niczego udowadniać. Wiem, że ten samochód jest szybszy niż większość innych aut, ale z nikim nie chciałbym się nim ścigać. Wiedziałem to, siedząc za kierownicą, i ta wiedza w 100% wystarcza, żeby się cieszyć mocą DB9 bez deptania gazu. Paradoks.
Aston Martin DB9 Volante foto: Michał Węgrzynek
Dobra rada na koniec: jeżeli kiedykolwiek będziecie stali przed wyborem samochodu z najwyższej półki, zawsze kontrolnie sprawdźcie, czy gdzieś nie jest dostępny Aston. Jeżeli się trafi – sprawdźcie to auto. Może się okazać, że kosztuje tyle co nowy niemiecki wynalazek, który po roku jest wart połowę ceny zakupu. Tu dochodzimy do największego i jedynego problemu Astona: jego ceny w ogóle nie chcą spadać. Poza tym, jaka maszyna jest, każdy widzi, a uwierzcie… jeździ jeszcze lepiej niż wygląda.
Aston Martin DB9 Volante | tył | foto: Michał Węgrzynek
Aston Martin DB9 Volante w świątecznej odsłonie
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Aston Martin DB9 VOLANTE – test |
Aston Martin to legenda. Przetrzymał obie wojny światowe i wszystkie kryzysy minionego wieku. Kiedy w 1926 roku rodziła się Królowa Elżbieta II, Aston był już trzynastoletnim łobuzem. Przed pięćdziesiątką wygrał Le Mans, a w roku 2004 wypuścił DB9 Volante. Jest tak dobra, że produkuje ją do dzisiaj.
Tekst: Sebastian Mądrachowski, Foto: Michał Węgrzynek
Aston Martin od ponad stu lat klepany jest w Anglii. W początkowym okresie istnienia marki powstawał ze sporymi trudnościami – właśnie wybuchała I Wojna Światowa i priorytety były inne niż budowa samochodów. Później zmieniali się właściciele, realia rynkowe, ale idea przyświecała ta sama: róbmy samochody, których jakość będzie nie do podrobienia. Budujmy w krótkich seriach, bo przecież ręcznie nie damy rady robić ich za dużo, a cenę ustalmy na kosmicznym poziomie, bo tylko najbogatsi docenią naszą pracę. Efekt?
Aston Martin od początku swojego istnienia wyprodukował mniej samochodów niż przemysł motoryzacyjny z Detroit w pięć godzin. Przyjmuje się, że ponad 75% zbudowanych kiedykolwiek Astonów jest nadal na chodzie.
foto: Michał Węgrzynek
Aston Martin DB9 Volante to auto wyjątkowe…
…ale wsiadając do środka trzeba wyrzucić to z głowy. W Gwiezdnych Wojnach Mistrz Yoda, ucząc młodego Skywalkera, powiedział: „Oduczyć się tego, co umiesz, ty musisz” i o to mniej więcej chodzi. Żadnych stereotypów, żadnych porównań, trzeba wsiąść do samochodu i czuć – wtedy przychodzi moc. W przypadku DB9 Volante jest to dokładnie 503 KM i 620 Nm, czyli niecałe 5 sek. do setki i v-max 300 km/h. Potęga 6-litrowego V12.
W warunkach polskiej zimy ciężko jest sprawdzić, jak zachowuje się Aston Martin DB9 Volante przy agresywnej jeździe. Inna kwestia, że nie miałem na to w ogóle ochoty. Wiem jaki potencjał ma ten samochód, więc jadąc zastanawiałem się, jak wyjątkowa jest sytuacja, że sunę DB9 przez zaśnieżony Hrubieszów. Czujecie?
Aston Martin DB9 Volante foto: Michał Węgrzynek
Zastanawialiście się kiedyś o czym myśli kosmonauta w rakiecie ustawionej na platformie startowej kosmodromu Bajkonur? Założę się, że o podobnych rzeczach co ja wpięty w fotel DB9 Volante. Tyle że o niego troszczą się komputery, a ja musiałem momentami uważać, żeby nie skleić się z samochodem, z którego Artur i Michał robili zdjęcia. Myśli się o potędze ludzkiej myśli technicznej. O tym, że tworzymy maszyny, które pomagają nam przekraczać bariery jeszcze do niedawna nieosiągalne dla człowieka. Akurat w tym przypadku ze stratą dla kosmonauty, bo jemu nikt nie wyłożył wnętrza rakiety skórą i nie zamontował nagłośnienia za kilkanaście tysięcy funtów.
Te rakietowe porównania nie są przypadkowe. Spójrzmy na układ przeniesienia napędu: V12 zamontowane z przodu, skrzynia automatyczna ZF na tylnej osi, moment przenoszony jest wałem napędowym z włókna węglowego umieszczonym w tubie reakcyjnej odlanej z aluminium. Kawał technologii jak na prosty wał napędowy, prawda? A tak budowany jest każdy element tego auta… Wszystko sprowadza się do tego, że Anglicy stworzyli samochód genialny, który nigdy nie będzie popularny. Dlaczego?
foto: Michał Węgrzynek
Po pierwsze, jest ich trochę za mało, żeby każdy z odpowiednim saldem na koncie mógł go w dowolnym momencie kupić. Po drugie, nawet jeżeli kogoś stać, to żeby zainteresować się akurat Astonem, trzeba kochać motoryzację – nie jest to samochód pierwszego wyboru. Wreszcie po trzecie i najważniejsze, trzeba mieć w sobie pierwiastek angielskiego dżentelmena. Coś, co pozwala łączyć elegancję, gust i honorowe współzawodnictwo, a przy okazji nie każe ci niczego udowadniać. Wiem, że ten samochód jest szybszy niż większość innych aut, ale z nikim nie chciałbym się nim ścigać. Wiedziałem to, siedząc za kierownicą, i ta wiedza w 100% wystarcza, żeby się cieszyć mocą DB9 bez deptania gazu. Paradoks.
Aston Martin DB9 Volante foto: Michał Węgrzynek
Dobra rada na koniec: jeżeli kiedykolwiek będziecie stali przed wyborem samochodu z najwyższej półki, zawsze kontrolnie sprawdźcie, czy gdzieś nie jest dostępny Aston. Jeżeli się trafi – sprawdźcie to auto. Może się okazać, że kosztuje tyle co nowy niemiecki wynalazek, który po roku jest wart połowę ceny zakupu. Tu dochodzimy do największego i jedynego problemu Astona: jego ceny w ogóle nie chcą spadać. Poza tym, jaka maszyna jest, każdy widzi, a uwierzcie… jeździ jeszcze lepiej niż wygląda.
Aston Martin DB9 Volante | tył | foto: Michał Węgrzynek
Aston Martin DB9 Volante w świątecznej odsłonie