Kona jaka jest każdy widzi. Jak każdy model auta, jednym się podoba innym nie. Crossover Hyundaia z pewnością zwraca uwagę swoim futuryzmem – nie jest banalny. Zwłaszcza przód może śmiało stawać w szranki z „potworkowatością” Nissana Juke. Świetnie wpisuje się w charakter nowoczesnego auta tego segmentu, który z powodzeniem łączy estetykę z funkcjonalnością.
Tekst & foto: Łukasz Kamiński
Na przykładzie Hyundaia Kony chyba po raz pierwszy przekonałem się, jak bardzo konfiguracja danego egzemplarza może wpłynąć na finalny odbiór całości.
Hyundai Kona 1.6 test | Silnik
Styl to jednak jedno, aspekty techniczne to osobny wątek. Nie miałem wcześniej okazji jeździć Hyundaiem Kona, ale czytałem opinię różnych recenzentów i generalnie model ten był interesującą pozycją w klasie. Do testu otrzymałem wersję z silnikiem 1.6 T-GDI, napędem 4WD oraz automatyczną przekładnią i… okazało się to zaskakującym połączeniem. Zazwyczaj wielozadaniowe auto z układem napędu obu osi oraz automatem to złoty środek w użytkowaniu. Jednak nie w przypadku Kony. Już pierwsze kilometry sprawiły, że odczucia płynące z jazdy tym samochodem nie są do końca tym, z czym kojarzy się wygodny crossover. Przekładnia szarpie i wprawia nadwozie w drgania, silnik wkręcający się na obroty brzmi dramatycznie, a zużyciem paliwa (podejrzewam, że to wynikowa połączenia napędu oraz przekładni) z powodzeniem można by obdzielić dwa auta tego segmentu.
Trochę szkoda, bo samochód wizualnie jest atrakcyjny, a w dobie natłoku SUVów i crossoverów na rynku, wyróżnienie się i zaoferowanie klientowi czegoś innego jest przecież bardzo pożądanym ruchem. Do funkcjonalności także nie można mieć zastrzeżeń – komfort podróży, poza aspektami, o których wspomniałem w poprzednim akapicie, to także poziom, do którego zastrzeżeń mieć nie można.
Zobacz również: Hyundai Tuscon test
Moje zdziwienie tym bardziej było spotęgowane faktem, że jakiś czas temu jeździłem większym modelem Tucson w podobnej specyfikacji napędu i przekładni – tam rezultat był olśniewający i z innym układem nie wyobrażam sobie możliwości skonfigurowania Hyundaia. Zdaję sobie jednak sprawę, że to nieco inny segment i być może do Kony bardziej odpowiedni okazałby się klasyczny układ napędzanej przedniej osi i/czy manualnej skrzyni. Sam silnik zapewne nie jest zły – 177 KM zapewnia świetną dynamikę, a sama przekładnia, poza szarpnięciami i drganiami, radzi sobie wzorowo ze zmienianiem biegów (szybko i gładko).
Hyundai Kona test | Wygląd
Prezentowany egzemplarz skonfigurowano w odważnej, acz interesującej dla oka specyfikacji. Błękit z zielonymi wstawkami wewnątrz rozchmurza w zimowe dni i jak nad samym odcieniem lakieru można by dywagować, tak detale wnętrza z jaskrawymi pasami to mistrzostwo świata – konieczny element każdej Kony, nawet jeśli jesteś ponurakiem!
Hyundai Kona 1.6 test | Podsumowanie
Podsumowując, kontakt z Hyundaiem Koną wzbudził we mnie mieszane uczucia. Głęboko wierzę, że była to wina specyfikacji konkretnego samochodu bo, jak wspomniałem, znam grono osób, którym świetnie podróżowało się tym modelem w tańszej konfiguracji. Sama Kona startuje w polskich cennikach od 66 200 zł. To odmiana Classic Plus, dość spartańska, napędzana 120-konną benzynową jednostką 1.0, sprzęgniętą z 6-biegowym manualem (w tym segmencie taka skrzynia w bazowej wersji to rzadkość). Droższa jest odmiana z silnikiem takim, jak w testowanym aucie – dostępny od odmiany Comfort, w cenie 84 700 zł, lub 90 200 zł za wersję 4WD. To auto standardowo wyposażone jest w 7-stopniowy automat 7DCT – godny uznania, jak wspomniałem wcześniej.
Dla eksperymentujących, w ofercie znalazł się też samochód z układem hybrydowym (141 KM, 2WD, skrzynia 6DCT) w cenie od 99 900 zł. Szukający ekonomii postawią zapewne na jedynego diesla w ofercie. Niestety dostępny jest wyłącznie w najwyższej wersji Premium, co winduje jego bazową cenę do 116 200 zł. O elektrycznej Konie – sporo droższej, ale intrygującej i mającej naprawdę sporo sensu napiszę nieco więcej wkrótce, po bliższym zapoznaniu. A nasz egzemplarz? To już wydatek 111 200 zł (wersja Premium), powiększony o kilka dodatków, wobec czego finalna cena zbliża się do 116 000 zł. Owszem, to sporo, ale zestawienie podobnego auta rywali w zbliżonej konfiguracji (zwłaszcza mechanicznej) owocuje podobnymi kwotami. W przypadku Kony jednak warto najpierw przejechać się różnymi wariantami specyfikacji, aby podjąć finalną decyzję. To udane auto, ale nie tak, jak wszystkie podzespoły, w które można je wyposażyć.
Zaobserwuj nas na Twitterze i Instagramie!
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Kona jaka jest każdy widzi. Jak każdy model auta, jednym się podoba innym nie. Crossover Hyundaia z pewnością zwraca uwagę swoim futuryzmem – nie jest banalny. Zwłaszcza przód może śmiało stawać w szranki z „potworkowatością” Nissana Juke. Świetnie wpisuje się w charakter nowoczesnego auta tego segmentu, który z powodzeniem łączy estetykę z funkcjonalnością.
Tekst & foto: Łukasz Kamiński
Na przykładzie Hyundaia Kony chyba po raz pierwszy przekonałem się, jak bardzo konfiguracja danego egzemplarza może wpłynąć na finalny odbiór całości.
Hyundai Kona 1.6 test | Silnik
Styl to jednak jedno, aspekty techniczne to osobny wątek. Nie miałem wcześniej okazji jeździć Hyundaiem Kona, ale czytałem opinię różnych recenzentów i generalnie model ten był interesującą pozycją w klasie. Do testu otrzymałem wersję z silnikiem 1.6 T-GDI, napędem 4WD oraz automatyczną przekładnią i… okazało się to zaskakującym połączeniem. Zazwyczaj wielozadaniowe auto z układem napędu obu osi oraz automatem to złoty środek w użytkowaniu. Jednak nie w przypadku Kony. Już pierwsze kilometry sprawiły, że odczucia płynące z jazdy tym samochodem nie są do końca tym, z czym kojarzy się wygodny crossover. Przekładnia szarpie i wprawia nadwozie w drgania, silnik wkręcający się na obroty brzmi dramatycznie, a zużyciem paliwa (podejrzewam, że to wynikowa połączenia napędu oraz przekładni) z powodzeniem można by obdzielić dwa auta tego segmentu.
Trochę szkoda, bo samochód wizualnie jest atrakcyjny, a w dobie natłoku SUVów i crossoverów na rynku, wyróżnienie się i zaoferowanie klientowi czegoś innego jest przecież bardzo pożądanym ruchem. Do funkcjonalności także nie można mieć zastrzeżeń – komfort podróży, poza aspektami, o których wspomniałem w poprzednim akapicie, to także poziom, do którego zastrzeżeń mieć nie można.
Zobacz również: Hyundai Tuscon test
Moje zdziwienie tym bardziej było spotęgowane faktem, że jakiś czas temu jeździłem większym modelem Tucson w podobnej specyfikacji napędu i przekładni – tam rezultat był olśniewający i z innym układem nie wyobrażam sobie możliwości skonfigurowania Hyundaia. Zdaję sobie jednak sprawę, że to nieco inny segment i być może do Kony bardziej odpowiedni okazałby się klasyczny układ napędzanej przedniej osi i/czy manualnej skrzyni. Sam silnik zapewne nie jest zły – 177 KM zapewnia świetną dynamikę, a sama przekładnia, poza szarpnięciami i drganiami, radzi sobie wzorowo ze zmienianiem biegów (szybko i gładko).
Hyundai Kona test | Wygląd
Prezentowany egzemplarz skonfigurowano w odważnej, acz interesującej dla oka specyfikacji. Błękit z zielonymi wstawkami wewnątrz rozchmurza w zimowe dni i jak nad samym odcieniem lakieru można by dywagować, tak detale wnętrza z jaskrawymi pasami to mistrzostwo świata – konieczny element każdej Kony, nawet jeśli jesteś ponurakiem!
Hyundai Kona 1.6 test | Podsumowanie
Podsumowując, kontakt z Hyundaiem Koną wzbudził we mnie mieszane uczucia. Głęboko wierzę, że była to wina specyfikacji konkretnego samochodu bo, jak wspomniałem, znam grono osób, którym świetnie podróżowało się tym modelem w tańszej konfiguracji. Sama Kona startuje w polskich cennikach od 66 200 zł. To odmiana Classic Plus, dość spartańska, napędzana 120-konną benzynową jednostką 1.0, sprzęgniętą z 6-biegowym manualem (w tym segmencie taka skrzynia w bazowej wersji to rzadkość). Droższa jest odmiana z silnikiem takim, jak w testowanym aucie – dostępny od odmiany Comfort, w cenie 84 700 zł, lub 90 200 zł za wersję 4WD. To auto standardowo wyposażone jest w 7-stopniowy automat 7DCT – godny uznania, jak wspomniałem wcześniej.
Dla eksperymentujących, w ofercie znalazł się też samochód z układem hybrydowym (141 KM, 2WD, skrzynia 6DCT) w cenie od 99 900 zł. Szukający ekonomii postawią zapewne na jedynego diesla w ofercie. Niestety dostępny jest wyłącznie w najwyższej wersji Premium, co winduje jego bazową cenę do 116 200 zł. O elektrycznej Konie – sporo droższej, ale intrygującej i mającej naprawdę sporo sensu napiszę nieco więcej wkrótce, po bliższym zapoznaniu. A nasz egzemplarz? To już wydatek 111 200 zł (wersja Premium), powiększony o kilka dodatków, wobec czego finalna cena zbliża się do 116 000 zł. Owszem, to sporo, ale zestawienie podobnego auta rywali w zbliżonej konfiguracji (zwłaszcza mechanicznej) owocuje podobnymi kwotami. W przypadku Kony jednak warto najpierw przejechać się różnymi wariantami specyfikacji, aby podjąć finalną decyzję. To udane auto, ale nie tak, jak wszystkie podzespoły, w które można je wyposażyć.