Szyk i komfort – to główne cechy aut pozycjonowanych w gamie producentów jako te dla klientów (szczególnie korporacyjnych) wyższego szczebla. Rzecz jasna to również modele z powodzeniem wybierane przez rodziny ceniące komfort oraz same głowy rodziny, które po odwiezieniu dzieci do szkoły bez wstydu pojawią się istotnym spotkaniu.
Talisman zastąpił w 2015 roku dwa modele – legendarną i owianą niestety złą sławą przez techniczne niepowodzenia Lagunę oraz kiepsko sprzedające się Latitude (czy ktoś w ogóle jeszcze pamięta to auto?). Auto zapoczątkowało poniekąd ambitną stylistykę, za którą później producent poszedł również w przypadku pozostałych, mniejszych modeli, a także crossoverów czy SUVów. Od początku zwracał uwagę, ponieważ był nieco jak zjawa z innego świata – gry świetlne technologią LED, agresja w designie, a całość, o dziwo – pasująca do siebie.
Renault Talisman Grandtour test | Silnik
Na plus była także paleta silnikowa – bogata zarówno w benzynowe jednostki, jak i diesle o różnych przekrojach mocy – od 110 KM w silniku 1.5 dCi po 225 KM w benzynowym 1.8 TCe. W ofercie były też różne przekładnie – 6-stopniowy manual oraz automat EDC w wersji 6- oraz 7-biegowej. Brakowało niestety opcji napędu obu osi, Renault oferowało za to system 4Control – system czterech kół skrętnych, znakomicie spisujący się szczególnie w mieście, przy manewrowaniu niemałym przecież autem. Dlaczego piszę o tym w czasie przeszłym? Pomimo atrakcyjności, wielkimi krokami nadchodzi lifting Talismana, a po cichu mówi się o pierwszej prezentacji następcy na najbliższych targach w Genewie za trzy miesiące. Nie będzie to rewolucja, acz delikatna, odświeżająca modernizacja, która wprowadzi nieco powiewu w aucie, które musi mierzyć się z nieustanną gonitwą za klientem – prywatnym, jak i korporacyjnym.
Renault Talisman Grandtour test | Stylistyka
Czy jednak największa limuzyna w ofercie francuskiego producenta zdążyła się zestarzeć? Oczywiście nie – bardziej powiedziałbym, że nieco się opatrzyła. Wciąż przyciąga oko zawadiacką linią oraz elegancją, ale nie porywa tak jak kilka lat temu – skromne zmiany z pewnością mu pomogą. Segment ten i tak nie należy do uwielbiających designerskie rewolucje – to nie małe, szalone miejskie autka, wpadające w oko crossovery, ani sportowe hothatche, które uwielbiają zwracać na siebie uwagę nieszablonowym stylem i kolorem.
Zanim producent zdecydował się na modernizacje stylistyczne, postawił na uporządkowanie i odświeżenie palety silnikowej. Od 2018 roku klient do dyspozycji ma 2 wersje benzynowe oraz 2 diesle o 4 wariantach mocy. Testowane 1.7 BlueDCi (tak, tak – niebieski akcent w nazwie to już XXI wiek i konieczność uzupełniania dodatkowego zbiornika z czynnikiem AdBlue) to jeden ze złotych środków pod maską Talismana – 150 KM oraz 340 Nm momentu obrotowego to już wartości, które zadowolą klienta w każdych warunkach. Choć pierwsza setka pojawia się na prędkościomierzu dopiero po przeszło 10 sekundach, w codziennym odczuciu Renault wydaje się dobrym kompanem tak w mieście, jak i trasie. Brak ponadprzeciętnej dynamiki rekompensuje zużycie paliwa, które średnio wyniesie zazwyczaj około 7 litrów w cyklu mieszanym.
W mieście auto nie spali więcej jak 9 litrów, w trasie przy umiejętnym obchodzeniu się z gazem, można zejść nawet do poniżej 6 litrów. Jak na tak spore auto to wynik godny uznania, z którym nie idzie w parze jednak 52-litrowy zbiornik paliwa. Zwłaszcza w segmencie dużych limuzyn/kombi bak pozwalający na pokonanie 800-900 kilometrów powinien być kluczowym elementem, choć z drugiej strony, „dla zdrowotności” po 200-300 kilometrach każdy szanujący swoją kondycję kierowca powinien odhaczyć postój, może więc to po prostu umiejętna gra w bezpieczeństwo. Tak. Tak to nazwijmy.
Renault Talisman Grandtour test | Cena
Renault Talisman, szczególnie w odmianie Grandtour pozostaje więc autem niesamowicie skutecznym w podróży – pakownym (572 litry bagażnika) oraz wygodnym na odległe trasy, nawet dla kompletu pasażerów. Nie brakuje dostatku na pokładzie, nawet bazowe odmiany wyposażone są przyzwoicie. Testowana wersja Intens w standardzie posiada już znakomite światła LED, system kontroli pasa ruchu czy rozpoznawanie znaków drogowych. Wspomnę tylko, że wyżej stoi jeszcze ociekająca luksusem odmiana Initiale Paris, choć droższa o astronomiczne 50 000 zł. Cennik Talismana Grandtour otwiera wersja Limited za 112 900 zł, 9000 zł droższa od testowanego auta, do którego dorzuconych jednak zostało kilka dodatków, wobec czego finalny rachunek to 126 900 zł.
Pomimo lat, Renault Talisman przyciąga oko i jest wzorowym graczem w palecie francuskiego producenta. Nieustannie przyciąga do siebie rodziny, biznesmenów niższego szczebla oraz klientów flotowych. Zbliżający się lifting wpłynie więc tylko na wzmożony popyt, z czym Francuzi świetnie sobie radzą. Na szczęście z sukcesem zażegnany został już też problem awaryjności aut, co zdaje się być przeciwnością mitu niezawodności samochodów z Japonii.