Hyundai i20 1.0 T-GDI 7DCT Premium
Tekst i zdjęcia: Łukasz Kamiński
Hyundai i20 1.0 T-GDI 7DCT Premium test|
Pamiętacie Hyundai Getz? No właśnie, ja też musiałem sobie przypomnieć jak wygląda. To nie wina upływającego czasu, a wyników sprzedaży. Absolutnie nie mówimy tu o klęsce rynkowej, bowiem to była całkiem niezła propozycja Hyundaia, jednak do rywali raczej było daleko. I20 miał zbliżyć się do sukcesów większych modeli (zwłaszcza dzięki klientom korporacyjnym) i sukcesywnie osiągał cele, aż… doczekał się właśnie trzeciej generacji, która bez wątpienia jest przełomowa.
„Zmysłowa sportowość” – tak Hyundai nazwał ducha designu nowego modeli, która ma odzwierciedlenie nie tylko w tym modelu. Ale to właśnie w i20 rewolucyjne zmiany widoczne są najlepiej, bowiem kompaktowe auto znacząco obniżono i poszerzono. O centymetr zwiększono też rozstaw osi. Pierwsze skrzypce grają jednak przetłoczenia oraz agresywne linie, z charakterystyczną maskownicą chłodnicy na czele. Musicie przyznać, że dzieje się tu naprawdę dużo i bez wątpienia jest to obecnie jeden z najbardziej oryginalnych modeli w klasie. Zadbano też o takie detale, jak przejście czarnego szkła klapy bagażnika w plastikowy element klapy, a także osłony słupków C w tym samym kolorze. Świetnie prezentuje się to zwłaszcza z kontrastowym czarnym dachem, w jaki został wyposażony testowany egzemplarz.
Nowy Hyundai i20 to jednak nie tylko design. Bagażnik zwiększył się o 20 litrów, co w autach tych rozmiarów jest całkiem niezłym wynikiem. Obecnie kufer liczy ponad 350 litrów, przynajmniej w wersji bazowej, czyli z zestawem naprawczym. Doposażenie w koło dojazdowe lub wybranie opcji hybrydowej niestety skutecznie odbiera kolejne dziesiątki litrów przestrzeni. Tej nie brakuje za to w kabinie pasażerskiej. Nawet na tylnej kanapie z powodzeniem przetransportujemy dwójkę dorosłych o wzroście do 180 cm. Brakuje nieco schowków czy uchwytów, ale do maksymalnie kilkugodzinnej podróży – wystarczy. Z przodu za to dzieje się naprawdę sporo. Deska rozdzielcza to mikstura teoretycznego banału z ciekawymi rozwiązaniami, zwłaszcza podporządkowanymi funkcji. W bogatszych odmianach, jak chociażby testowanej Premium, znajdziemy cyfrowe zegary, które nieźle komponują się ze sporym wyświetlaczem centralnym. Standardowo jest on 8-calowy, w testowanym aucie liczył 10,25 cala, z uwagi na obecny na pokładzie pakiet nawigacyjny, w skład którego wchodzą jeszcze przednie czujniki parkowania, asystenta parkowania, system dbający o uniknięcie kolizji z pieszym przy cofaniu, akustyczną przednią szybę, audio Bose czy system aplikacyjny Blue Link, dzięki któremu zdalnie zaprogramujemy cel nawigacji itd. Jak to ostatnio u Hyundaia bywa, w aucie ze zdjęć nie zabrakło mnogości gniazd ładowania o różnej sile i typie (łącznie z indukcją). Grzane fotele i kierownica? To także, nawet w mniejszych modelach Hyundaia już nie dziwi, podobnie jak chociażby adaptacyjny tempomat czy kompletne reflektory w technologii LED.
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Hyundai i20 1.0 T-GDI 7DCT Premium
Tekst i zdjęcia: Łukasz Kamiński
Hyundai i20 1.0 T-GDI 7DCT Premium test|
Pamiętacie Hyundai Getz? No właśnie, ja też musiałem sobie przypomnieć jak wygląda. To nie wina upływającego czasu, a wyników sprzedaży. Absolutnie nie mówimy tu o klęsce rynkowej, bowiem to była całkiem niezła propozycja Hyundaia, jednak do rywali raczej było daleko. I20 miał zbliżyć się do sukcesów większych modeli (zwłaszcza dzięki klientom korporacyjnym) i sukcesywnie osiągał cele, aż… doczekał się właśnie trzeciej generacji, która bez wątpienia jest przełomowa.
„Zmysłowa sportowość” – tak Hyundai nazwał ducha designu nowego modeli, która ma odzwierciedlenie nie tylko w tym modelu. Ale to właśnie w i20 rewolucyjne zmiany widoczne są najlepiej, bowiem kompaktowe auto znacząco obniżono i poszerzono. O centymetr zwiększono też rozstaw osi. Pierwsze skrzypce grają jednak przetłoczenia oraz agresywne linie, z charakterystyczną maskownicą chłodnicy na czele. Musicie przyznać, że dzieje się tu naprawdę dużo i bez wątpienia jest to obecnie jeden z najbardziej oryginalnych modeli w klasie. Zadbano też o takie detale, jak przejście czarnego szkła klapy bagażnika w plastikowy element klapy, a także osłony słupków C w tym samym kolorze. Świetnie prezentuje się to zwłaszcza z kontrastowym czarnym dachem, w jaki został wyposażony testowany egzemplarz.
Nowy Hyundai i20 to jednak nie tylko design. Bagażnik zwiększył się o 20 litrów, co w autach tych rozmiarów jest całkiem niezłym wynikiem. Obecnie kufer liczy ponad 350 litrów, przynajmniej w wersji bazowej, czyli z zestawem naprawczym. Doposażenie w koło dojazdowe lub wybranie opcji hybrydowej niestety skutecznie odbiera kolejne dziesiątki litrów przestrzeni. Tej nie brakuje za to w kabinie pasażerskiej. Nawet na tylnej kanapie z powodzeniem przetransportujemy dwójkę dorosłych o wzroście do 180 cm. Brakuje nieco schowków czy uchwytów, ale do maksymalnie kilkugodzinnej podróży – wystarczy. Z przodu za to dzieje się naprawdę sporo. Deska rozdzielcza to mikstura teoretycznego banału z ciekawymi rozwiązaniami, zwłaszcza podporządkowanymi funkcji. W bogatszych odmianach, jak chociażby testowanej Premium, znajdziemy cyfrowe zegary, które nieźle komponują się ze sporym wyświetlaczem centralnym. Standardowo jest on 8-calowy, w testowanym aucie liczył 10,25 cala, z uwagi na obecny na pokładzie pakiet nawigacyjny, w skład którego wchodzą jeszcze przednie czujniki parkowania, asystenta parkowania, system dbający o uniknięcie kolizji z pieszym przy cofaniu, akustyczną przednią szybę, audio Bose czy system aplikacyjny Blue Link, dzięki któremu zdalnie zaprogramujemy cel nawigacji itd. Jak to ostatnio u Hyundaia bywa, w aucie ze zdjęć nie zabrakło mnogości gniazd ładowania o różnej sile i typie (łącznie z indukcją). Grzane fotele i kierownica? To także, nawet w mniejszych modelach Hyundaia już nie dziwi, podobnie jak chociażby adaptacyjny tempomat czy kompletne reflektory w technologii LED.