G-Garage Lublin | Formuła Drift to najbardziej prestiżowa liga driftingowa na świecie. Pierwszą rundę w sezonie 2017 na ulicach Long Beach w Kalifornii wygrał James Deane za kierownicą Nissana Silvia S15. Piotr Więcek, jako jedyny Polak w stawce, zakończył zawody na bardzo dobrym 10 miejscu, prowadząc bliźniaczy model.
Wyniki obu panów powinny być powodem do dumy dla polskich kibiców, a w szczególności tych z Lubelszczyzny. Auta zawodników Worthouse Drift Team powstawały bowiem w małej podlubelskiej miejscowości, w firmie Grzegorza Chmielowca – G-Garage.
Tekst: Artur Skibiński i Daniel Piróg, foto: Michał Węgrzynek
G-Garage – jak to się zaczęło?
Historia Grześka pokazuje, że należy rozwijać swoje zainteresowania. Współpraca z zespołami driftingowymi ma swoją historię. Wszystko zaczęło się od kupna prywatnego samochodu. Jak sam wspomina:
Miał być dosyć mocny, w rozsądnych pieniądzach i koniecznie tylnonapędowy
Padło na Nissana 200SX S13, którego kupił przy okazji ciągniętych na handel angielskich motórów. „Najpierw zrobiłem przekładkę kierownicy z RHD na LHD, a później modyfikacje. Najpierw dla siebie, potem dla kolegów i tak to wszystko się zaczęło”.
Grzesiek testował auta na Torze Lublin. Z czasem pojawiła się propozycja współpracy z teamem driftingowym Budmat Auto Drift Team, którego kierowcy (Piotrek Więcek i James Dean) zwyciężali na zawodach w Polsce i Europie. Grześkowy-Garaż (czyli właśnie G-Garaż) dbał o stronę techniczną pojazdów. W tamtym roku ktoś rzucił: „ej, a może spróbować w Formule Drift?”. No i spróbowali.
G-Garage – formuła drift
Jedni Formułę Drift kochają, inni jej nienawidzą, ale start w tej amerykańskiej lidze jest spełnieniem marzeń niejednego europejskiego teamu. To najbardziej rozpoznawalna liga na świecie – dobrze zorganizowana i rozreklamowana, a także, jak wiele projektów w Stanach, napompowana ogromną ilością dolarów i oczywiście ma kolosalną oglądalność. Nawet laik, który pierwszy raz przychodzi na zawody, jest w stanie stwierdzić, że poziom imprezy jest kosmiczny, a kierowcy posiadają nadprzyrodzone moce. Są oczywiście tacy, którzy stwierdzą, że prawdziwy drift to tylko Japonia i D1, jednak to w Stanach poprzeczka została zawieszona wyżej, co podkreśla fakt, że żaden Japończyk nie odnosił spektakularnych sukcesów w USA.
G-Garage – budowa S15
„Swego czasu pozyskaliśmy nowego zawodnika – Jamesa Deana. Irlandczyk najpierw trafił do Budmat Auto Drift Team, a później automatycznie do amerykańskiego odpowiednika, czyli do Worthouse Drift Team. Zdecydowaliśmy się wtedy na budowę dwóch S15” – wspomina Grzegorz z G-Garage. Klamka zapadła pod koniec października, co sprawiło, że mieli ekstremalnie mało czasu. Budowa profesjonalnego driftowozu trwa minimum trzy miesiące. W tym przypadku proces musiał być mocno przyśpieszony, gdyż deadline był krótszy.
G-Garage – budowa S15 #wstęp
Początkowo zakładali, że jedno auto powstanie w Polsce, a drugie w Irlandii. „Ze względu na różne zawirowania czasowe wyszło tak, że auto Jamesa zostało zbudowane w Irlandii tylko w początkowej fazie, czyli przygotowania i polakierowania nadwozia oraz klatki bezpieczeństwa. Wszystkie pozostałe prace, czyli silnik i całe inne oprzyrządowanie oraz finalne złożenie, odbyły się u nas pod Lublinem. Zjechaliśmy się dwiema ekipami, irlandzką Deane Motorsport i G-Garage, i tutaj auta zostały ukończone i wysłane do Stanów Zjednoczonych” – przyznaje Grzesiek.
Wozy napędzają 3-litrowe 2JZ z Toyoty Supry Mk4
Choć jest to jednostka pancerna, to do mocy, jaką zakładali twórcy nowych zestawów, musiały przejść szereg tuningów – od kutych tłoków, korbowodów, zmienionego wału, portingu głowicy po wielką turbosprężarkę, która wygląda, jakby była w stanie zasysać dzieci z ulicy. Ilość modyfikacji jest wręcz przytłaczająca i z seryjnego auta czy nawet silnika zostaje niewiele. A moc? Udało się uzyskać 820 KM na etanolu. Silniki zostały złożone z tak dużą precyzją, że proces ich docierania trwał bardzo krótko, bo… na hamowni.
G-Garage – S15: testy i starty
Po ukończeniu bliźniaczych S15 kierowcy nie mieli zbyt wielu okazji, aby przetestować pojazdy. Dwa treningi odbyły się w Polsce, a dwa w USA bezpośrednio przed zawodami, niemniej, jak mówi Grzesiek: „(…) chłopaki od razu bardzo dobrze poczuli się w autach. Piotrek jest przyzwyczajony do S14, James również startował takim wozem. Płyta podłogowa i większość S14 jest taka jak w modelu S15”.
Udało się zrobić auta, które prowadzą się niemal identycznie jak ich stare samochody przy zachowaniu lepszej trakcji i większej mocy. Uważam, że jest to sukces
Potwierdził to start sióstr podczas rundy w Long Beach, gdzie obie walczyły w TOP8, a jedna z nich zwyciężyła, z czego jesteśmy niezmiernie dumni. Nie obyło się bez nerwów w trakcie zawodów. „Presja bardziej była związana z tym, że zastanawiałem się cały czas, co w aucie może zawieść. Jak wiadomo auto składa się z kilkuset komponentów, które są narażone na bardzo duże obciążenia, także każdy element, który jest w tym aucie, może się zepsuć. Może urwać się wał napędowy, półoś lub całe mnóstwo różnych rzeczy – to było moim największym zmartwieniem. Na szczęście obyło się bez żadnych awarii, wszystko wytrzymało, więc jesteśmy zadowoleni”. To za wielką wodą.
G-Garage – projekt Nissan
W Europie natomiast G-Garage przygotowuje dla Piotrka Więcka Nissana 370Z, który zajmie miejsce S14. „370 nie prowadzi się jeszcze tak jak powinna, musimy wprowadzić jeszcze trochę modyfikacji, żeby w końcu stała się podstawowym autem do startów w lidze Drift Masters”. Trzymamy kciuki.
Od motocykli na handel, przez budowę auta dla siebie i kolegów, aż do Formuły Drift w Stanach Zjednoczonych. Można się spodziewać, że chłopakom z G-Garage przybędzie w najbliższym czasie obowiązków, pracy i, miejmy nadzieję, rozgłosu. Bo choć w lubelskim środowisku wszyscy wiedzą, kto zbudował te auta, to drift w Polsce jest sportem mało docenianym. Wszystko w naszych rękach.
Będziemy regularnie informowali o osiągnięciach zawodników jeżdżących autami przygotowanymi w podlubelskim warsztacie G-Garage
– zaglądajcie na http://www.motormag.pl/category/artykuly/tuning/
Strona internetowa warsztatu G-Garage: www.g-garage.pl/
POPRZEDNI
NASTĘPNY
G-Garage Lublin | Formuła Drift to najbardziej prestiżowa liga driftingowa na świecie. Pierwszą rundę w sezonie 2017 na ulicach Long Beach w Kalifornii wygrał James Deane za kierownicą Nissana Silvia S15. Piotr Więcek, jako jedyny Polak w stawce, zakończył zawody na bardzo dobrym 10 miejscu, prowadząc bliźniaczy model.
Wyniki obu panów powinny być powodem do dumy dla polskich kibiców, a w szczególności tych z Lubelszczyzny. Auta zawodników Worthouse Drift Team powstawały bowiem w małej podlubelskiej miejscowości, w firmie Grzegorza Chmielowca – G-Garage.
Tekst: Artur Skibiński i Daniel Piróg, foto: Michał Węgrzynek
G-Garage – jak to się zaczęło?
Historia Grześka pokazuje, że należy rozwijać swoje zainteresowania. Współpraca z zespołami driftingowymi ma swoją historię. Wszystko zaczęło się od kupna prywatnego samochodu. Jak sam wspomina:
Miał być dosyć mocny, w rozsądnych pieniądzach i koniecznie tylnonapędowy
Padło na Nissana 200SX S13, którego kupił przy okazji ciągniętych na handel angielskich motórów. „Najpierw zrobiłem przekładkę kierownicy z RHD na LHD, a później modyfikacje. Najpierw dla siebie, potem dla kolegów i tak to wszystko się zaczęło”.
Grzesiek testował auta na Torze Lublin. Z czasem pojawiła się propozycja współpracy z teamem driftingowym Budmat Auto Drift Team, którego kierowcy (Piotrek Więcek i James Dean) zwyciężali na zawodach w Polsce i Europie. Grześkowy-Garaż (czyli właśnie G-Garaż) dbał o stronę techniczną pojazdów. W tamtym roku ktoś rzucił: „ej, a może spróbować w Formule Drift?”. No i spróbowali.
G-Garage – formuła drift
Jedni Formułę Drift kochają, inni jej nienawidzą, ale start w tej amerykańskiej lidze jest spełnieniem marzeń niejednego europejskiego teamu. To najbardziej rozpoznawalna liga na świecie – dobrze zorganizowana i rozreklamowana, a także, jak wiele projektów w Stanach, napompowana ogromną ilością dolarów i oczywiście ma kolosalną oglądalność. Nawet laik, który pierwszy raz przychodzi na zawody, jest w stanie stwierdzić, że poziom imprezy jest kosmiczny, a kierowcy posiadają nadprzyrodzone moce. Są oczywiście tacy, którzy stwierdzą, że prawdziwy drift to tylko Japonia i D1, jednak to w Stanach poprzeczka została zawieszona wyżej, co podkreśla fakt, że żaden Japończyk nie odnosił spektakularnych sukcesów w USA.
G-Garage – budowa S15
„Swego czasu pozyskaliśmy nowego zawodnika – Jamesa Deana. Irlandczyk najpierw trafił do Budmat Auto Drift Team, a później automatycznie do amerykańskiego odpowiednika, czyli do Worthouse Drift Team. Zdecydowaliśmy się wtedy na budowę dwóch S15” – wspomina Grzegorz z G-Garage. Klamka zapadła pod koniec października, co sprawiło, że mieli ekstremalnie mało czasu. Budowa profesjonalnego driftowozu trwa minimum trzy miesiące. W tym przypadku proces musiał być mocno przyśpieszony, gdyż deadline był krótszy.
G-Garage – budowa S15 #wstęp
Początkowo zakładali, że jedno auto powstanie w Polsce, a drugie w Irlandii. „Ze względu na różne zawirowania czasowe wyszło tak, że auto Jamesa zostało zbudowane w Irlandii tylko w początkowej fazie, czyli przygotowania i polakierowania nadwozia oraz klatki bezpieczeństwa. Wszystkie pozostałe prace, czyli silnik i całe inne oprzyrządowanie oraz finalne złożenie, odbyły się u nas pod Lublinem. Zjechaliśmy się dwiema ekipami, irlandzką Deane Motorsport i G-Garage, i tutaj auta zostały ukończone i wysłane do Stanów Zjednoczonych” – przyznaje Grzesiek.
Wozy napędzają 3-litrowe 2JZ z Toyoty Supry Mk4
Choć jest to jednostka pancerna, to do mocy, jaką zakładali twórcy nowych zestawów, musiały przejść szereg tuningów – od kutych tłoków, korbowodów, zmienionego wału, portingu głowicy po wielką turbosprężarkę, która wygląda, jakby była w stanie zasysać dzieci z ulicy. Ilość modyfikacji jest wręcz przytłaczająca i z seryjnego auta czy nawet silnika zostaje niewiele. A moc? Udało się uzyskać 820 KM na etanolu. Silniki zostały złożone z tak dużą precyzją, że proces ich docierania trwał bardzo krótko, bo… na hamowni.
G-Garage – S15: testy i starty
Po ukończeniu bliźniaczych S15 kierowcy nie mieli zbyt wielu okazji, aby przetestować pojazdy. Dwa treningi odbyły się w Polsce, a dwa w USA bezpośrednio przed zawodami, niemniej, jak mówi Grzesiek: „(…) chłopaki od razu bardzo dobrze poczuli się w autach. Piotrek jest przyzwyczajony do S14, James również startował takim wozem. Płyta podłogowa i większość S14 jest taka jak w modelu S15”.
Udało się zrobić auta, które prowadzą się niemal identycznie jak ich stare samochody przy zachowaniu lepszej trakcji i większej mocy. Uważam, że jest to sukces
Potwierdził to start sióstr podczas rundy w Long Beach, gdzie obie walczyły w TOP8, a jedna z nich zwyciężyła, z czego jesteśmy niezmiernie dumni. Nie obyło się bez nerwów w trakcie zawodów. „Presja bardziej była związana z tym, że zastanawiałem się cały czas, co w aucie może zawieść. Jak wiadomo auto składa się z kilkuset komponentów, które są narażone na bardzo duże obciążenia, także każdy element, który jest w tym aucie, może się zepsuć. Może urwać się wał napędowy, półoś lub całe mnóstwo różnych rzeczy – to było moim największym zmartwieniem. Na szczęście obyło się bez żadnych awarii, wszystko wytrzymało, więc jesteśmy zadowoleni”. To za wielką wodą.
G-Garage – projekt Nissan
W Europie natomiast G-Garage przygotowuje dla Piotrka Więcka Nissana 370Z, który zajmie miejsce S14. „370 nie prowadzi się jeszcze tak jak powinna, musimy wprowadzić jeszcze trochę modyfikacji, żeby w końcu stała się podstawowym autem do startów w lidze Drift Masters”. Trzymamy kciuki.
Od motocykli na handel, przez budowę auta dla siebie i kolegów, aż do Formuły Drift w Stanach Zjednoczonych. Można się spodziewać, że chłopakom z G-Garage przybędzie w najbliższym czasie obowiązków, pracy i, miejmy nadzieję, rozgłosu. Bo choć w lubelskim środowisku wszyscy wiedzą, kto zbudował te auta, to drift w Polsce jest sportem mało docenianym. Wszystko w naszych rękach.
Będziemy regularnie informowali o osiągnięciach zawodników jeżdżących autami przygotowanymi w podlubelskim warsztacie G-Garage
– zaglądajcie na http://www.motormag.pl/category/artykuly/tuning/