Formula Drift od kuchni | James Deane już dwa lata z rzędu zasiada na tronie mistrza Formuły Drift. Nasz rodak, Piotr Więcek, poprzedni sezon zakończył na trzecim miejscu w generalce. Jednym z ojców sukcesu Worthouse. Drift Teamu jest Grzegorz Chmielowiec, właściciel firmy G-Garage, która zbudowała legendarne już S15-tki. Chcesz dowiedzieć się, jak wyglądają kulisy Formuły Drift? Czytaj dalej.
Rozmawiał i fotografował: Artur Skibiński
Każdy chce wiedzieć co nowego w słynnych S15, zdradź nam kilka szczegółów.
Lista zmian w tegorocznych autach teamu Worthouse liczy w sumie 31 jeden pozycji. Większość z nich to zmiany, które przyspieszą serwis, na który mamy bardzo mało czasu między „parami”.
Zaczynając od przodu: zderzaki zintegrowaliśmy z bashbarami, dzięki temu ten element można wymienić w zaledwie kilka sekund. Doszło sporo zmian w nadwoziu w celu jego wzmocnienia. W zeszłym roku nasi kierowcy mieli parę przykrych incydentów.
Modernizacja przebiegła także w samym korpusie klatki bezpieczeństwa. Cały główny pałąk jest przesunięty do tyłu, dzięki czemu zyskujemy trochę więcej miejsca dla kierowcy. Charakterystyczną rzeczą w nowej klatce są słynne płotki nascarowe – teraz wychodzą na zewnątrz w stronę drzwi, więc można powiedzieć, że cała klatka dotyka do zewnętrznego poszycia drzwi. Uzyskano tym sposobem więcej miejsca na głowę kierowcy oraz ręce i łokcie.
Z ważnych zmian na ten sezon – auta przechodzą na mechaniczny układ wspomagania kierownicy firmy KRC. Dotychczas (przyp. red. dwa ostatnie sezony) auta były wyposażone w elektryczną pompę wspomagania. Nie było to złe rozwiązanie, ale podstawową jej wadą jest to, że steruje nią elektronika i niestety ona zawodzi. Dotychczasowa zawiodła kilkukrotnie, nie tylko kiedy James uszkodził auto o bandę, ale też spaliła sie przy wyjeżdżaniu z namiotu serwisowego, bez obciążenia i bez temperatury. Nie był to element, któremu można było zaufać w stu procentach.
Relokowany został również intercooler, a jego orurowanie jest inaczej poprowadzone. Głównie po to, żeby skrócić długość układu w celu wyeliminowania potencjalnych miejsc do awarii (mniejsza ilość silikonowych złączek). W silnikach nie było istotnych zmian. Zastosowaliśmy inne wałki rozrządu (mniej ostre), dzięki czemu przesunięty został zakres użytecznych obrotów w kierunku średniego poziomu, zamiast wysokiego. Silnik na wolnych obrotach pracuje ładniej, bardziej stabilnie, łatwiej się tym samochodem rusza i manewruje.
Jeśli chodzi o zawieszenie w S15 – zmiany dotknęły amortyzatorów. Do ekipy sponsorskiej dołączyła firma BC Racing i to z ich zestawów będziemy korzystać w tym sezonie.
Delikatne modyfikacje dotknęły również hamulców. Zostały dopracowane wedle preferencji kierowcy. Tu akurat Piotrek ma bardzo duże wymagania. Chce mieć bardzo duży zakres skoku, a przy tym hamulec ma być wyczuwalnie dozowalny. Punkt tuż przed zablokowaniem kół też musi być wyczuwalny. Nie jest to takie łatwe do osiągnięcia wbrew pozorom. Piotrkowi jeździ się najlepiej, gdy tył praktycznie nie hamuje, ale regulamin mówi co innego. Nożny hamulec musi działać na cztery kola i jest to sprawdzane na badaniu technicznym.
Wiele elementów układu chłodzenia czy hamowania jest teraz wykonanych na szybkozłączach. Szybkozłączki to świetna sprawa. Można np. wymienić zacisk hamulcowy bez odpowietrzania. Szacujemy, że dzięki temu wymiana całego tylnego zawieszenia z wózkiem zajmie nam maksymalnie 20 minut.
Co się dzieje, gdy już dojdzie do kontaktu dwóch aut?
Jeśli wypadek jest z naszej winy, to mamy tylko 5 min na serwis. Jeśli jest spowodowany błędem przeciwnika, wtedy mamy 10 min. To bardzo ważne, podczas 10 minut możemy zrobić o wiele więcej niż w 5 minut.
Na przykład tylnego wózka przy dużym uszkodzeniu podczas 10 minut nie jesteśmy w stanie wymienić. To już jest eliminacja. Natomiast pojedyncze elementy zawieszenia jak najbardziej. Mamy nawet przygotowane całe zwrotnice z drążkami od razu z nastawioną geometrią.
Macie też zapasowe silniki?
Zapasowe w Stanach mamy dwa. W zawodach używamy silników z suchą miską olejową – takie rozwiązanie lepiej sprawdza sie w ciężkich warunkach, a zwłaszcza w ciepłym klimacie. W układzie jest więcej oleju, mamy lepszą wydajność i tak dalej.
Jeden z zapasowych silników ma mokrą miskę olejową i jesteśmy w stanie go wymienić w trakcie zawodów, gdyż ma uproszczony system olejowy. Jeśli zdarzy się awaria, że na przykład mamy panewki w całym układzie olejowym (przewody, separator, zbiornik itd.) silnik z mokrą miską czeka sobie na palecie. Ma swoja chłodnicę oleju, przewody, także wkłada sie taki gotowiec, a nie podłącza do układu olejowego, który w jest w aucie. Drugi zapasowy silnik, z suchą miską, jest do wymiany po rundzie.
Jak wygląda wasze zaplecze serwisowe?
Mamy dwa auta serwisowe. Volvo, które ma podpiętą naczepę. Mogą ją kojarzyć fani Budmat Drift Teamu. Drugi to Ford F350 z naczepą siodłową. Ten zestaw jest tak naprawdę dłuższy o półtora metra niż tiry, które jeżdżą w Polsce. W nim spokojnie mieszczą się dwa auta, więc to jest też taki zestaw wyjazdowy na szybkie treningi.
Bazę mamy w Chicago. Na zawody przyjeżdżamy dzień wcześniej, bo tak naprawdę rozłożenie całego obozu przy składzie 6-8 osobowym zajmuje około 6 godzin – przygotowanie namiotu, wyciągniecie aut, kół, narzędzi itp.
Do Stanów wysłaliśmy prawie cały kontener części zamiennych, w tym po dwa komplety wielu kompletnych podzespołów. Najbardziej newralgiczne elementy, które ulęgają zniszczeniom to elementy nadwozia. Tu wysłaliśmy 14 zderzaków na przód i 10 tył oraz wiele innych. W poprzednim sezonie „zużyliśmy” 13 zderzaków przednich.
Ile osób jednocześnie obsługuje samochód?
Zasada jest taka, że przy każdym z aut jest oddelegowanych dwóch mechaników. Jeśli nie ma sytuacji bardzo napiętych czy podbramkowych, czyli drugie auto jest delikatnie uszkodzone, to staramy się, żeby nadal ci mechanicy zostawali przy swoich autach.
Wszystko po to, by uniknąć sytuacji, że wszyscy mechanicy pójdą do jednego auta, a zostawią bez opieki swój samochód, bo z nim też może się coś stać.
Na głównej ciężarówce zostaje jeden lub dwóch mechaników, a tuż przy samym zjeździe z toru jest tzw. hot pit, gdzie czeka większość mechaników i to właśnie tam są wymieniane opony lub robione małe naprawy. Poważne zmiany dokonywane są w głównym picie w parku maszyn.
Jaka była najtrudniejsza do usunięcia usterka, jaka wam się przydarzyła?
Na jednych zawodach, tuż przed przejazdem par, Piotrek uznał, że chce ostatni raz pojechać testowo. Skończyło się tym, że rozerwał połowę zawieszenia, łącznie z wahaczami, amortyzatorami i zaciskiem. Piotrek nie miał konkurenta do swojego przejazdu, czyli miał tzw. byeruna – sam musi przejechać trasę bez konkurenta, tylko auto musi być na tyle sprawne, by pokonać chociaż jeden zakręt driftując. Przejazd był pewny – wygrany, tylko nie było czym jechać, bo samochód nie miał zawieszenia. Jak zobaczyliśmy samochód to nie nadawało się tam w zasadzie nic. Bardzo dużo rzeczy udało się wymienić, trochę naprostować i tak naprawdę zabrakło nam 3-4 minut, żeby być gotowym do startu. Wszyscy się w to mocno zaangażowali, nawet ktoś nam wtedy pomógł z innego teamu obok.
A jaka była najbardziej niekonwencjonalna naprawa?
Po jednych zawodach w magazynie Worthouse prostowaliśmy podłużnice przy pomocy wózka widłowego, na który załadowana była paleta dachówek (śmiech).
Czy publiczność ma wstęp do pitów w trakcie zawodów?
Parki maszyn na zawodach są zazwyczaj otwarte dla szerszej publiczności. Każdy z zawodników ma coś na zasadzie straganów z koszulkami i gadżetami do sprzedaży.
Nie przeszkadza nam to za bardzo w pracy, bo i tak zazwyczaj nasz serwis odbywa się z hotpitów, do których wywozimy wszystkie części zapasowe, narzędzia. Tam nie ma wstępu nikt bez „hard card”. Te karty są dawane członkom teamu. Na każdego zawodnika przypada limit “hard cardow” i więcej osób w tym hot picie nie może się znaleźć.
A jak wygląda sprawa z mediami?
Co do mediów to maja tam wstęp tylko ci oficjalni z FD. Najbardziej kładzie się tam nacisk na show. Są na przykład te słynne zegarki, czas odmierzany do końca naprawy samochodu. Zawsze obok zegara stoi operator kamery i robione jest show.
Podczas rundy macie czas na obserwowanie tego, co się dzieje na torze?
Zazwyczaj pary oglądamy live na telefonie, bo z parku maszyn niewiele widać. Wyjątkiem jest Texas Motor Speedway, gdzie zamontowany jest prawdopodobnie największy ekran jaki kiedykolwiek widziałem. Na nim widać wszystko.
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Formula Drift od kuchni | James Deane już dwa lata z rzędu zasiada na tronie mistrza Formuły Drift. Nasz rodak, Piotr Więcek, poprzedni sezon zakończył na trzecim miejscu w generalce. Jednym z ojców sukcesu Worthouse. Drift Teamu jest Grzegorz Chmielowiec, właściciel firmy G-Garage, która zbudowała legendarne już S15-tki. Chcesz dowiedzieć się, jak wyglądają kulisy Formuły Drift? Czytaj dalej.
Rozmawiał i fotografował: Artur Skibiński
Każdy chce wiedzieć co nowego w słynnych S15, zdradź nam kilka szczegółów.
Lista zmian w tegorocznych autach teamu Worthouse liczy w sumie 31 jeden pozycji. Większość z nich to zmiany, które przyspieszą serwis, na który mamy bardzo mało czasu między „parami”.
Zaczynając od przodu: zderzaki zintegrowaliśmy z bashbarami, dzięki temu ten element można wymienić w zaledwie kilka sekund. Doszło sporo zmian w nadwoziu w celu jego wzmocnienia. W zeszłym roku nasi kierowcy mieli parę przykrych incydentów.
Modernizacja przebiegła także w samym korpusie klatki bezpieczeństwa. Cały główny pałąk jest przesunięty do tyłu, dzięki czemu zyskujemy trochę więcej miejsca dla kierowcy. Charakterystyczną rzeczą w nowej klatce są słynne płotki nascarowe – teraz wychodzą na zewnątrz w stronę drzwi, więc można powiedzieć, że cała klatka dotyka do zewnętrznego poszycia drzwi. Uzyskano tym sposobem więcej miejsca na głowę kierowcy oraz ręce i łokcie.
Z ważnych zmian na ten sezon – auta przechodzą na mechaniczny układ wspomagania kierownicy firmy KRC. Dotychczas (przyp. red. dwa ostatnie sezony) auta były wyposażone w elektryczną pompę wspomagania. Nie było to złe rozwiązanie, ale podstawową jej wadą jest to, że steruje nią elektronika i niestety ona zawodzi. Dotychczasowa zawiodła kilkukrotnie, nie tylko kiedy James uszkodził auto o bandę, ale też spaliła sie przy wyjeżdżaniu z namiotu serwisowego, bez obciążenia i bez temperatury. Nie był to element, któremu można było zaufać w stu procentach.
Relokowany został również intercooler, a jego orurowanie jest inaczej poprowadzone. Głównie po to, żeby skrócić długość układu w celu wyeliminowania potencjalnych miejsc do awarii (mniejsza ilość silikonowych złączek). W silnikach nie było istotnych zmian. Zastosowaliśmy inne wałki rozrządu (mniej ostre), dzięki czemu przesunięty został zakres użytecznych obrotów w kierunku średniego poziomu, zamiast wysokiego. Silnik na wolnych obrotach pracuje ładniej, bardziej stabilnie, łatwiej się tym samochodem rusza i manewruje.
Jeśli chodzi o zawieszenie w S15 – zmiany dotknęły amortyzatorów. Do ekipy sponsorskiej dołączyła firma BC Racing i to z ich zestawów będziemy korzystać w tym sezonie.
Delikatne modyfikacje dotknęły również hamulców. Zostały dopracowane wedle preferencji kierowcy. Tu akurat Piotrek ma bardzo duże wymagania. Chce mieć bardzo duży zakres skoku, a przy tym hamulec ma być wyczuwalnie dozowalny. Punkt tuż przed zablokowaniem kół też musi być wyczuwalny. Nie jest to takie łatwe do osiągnięcia wbrew pozorom. Piotrkowi jeździ się najlepiej, gdy tył praktycznie nie hamuje, ale regulamin mówi co innego. Nożny hamulec musi działać na cztery kola i jest to sprawdzane na badaniu technicznym.
Wiele elementów układu chłodzenia czy hamowania jest teraz wykonanych na szybkozłączach. Szybkozłączki to świetna sprawa. Można np. wymienić zacisk hamulcowy bez odpowietrzania. Szacujemy, że dzięki temu wymiana całego tylnego zawieszenia z wózkiem zajmie nam maksymalnie 20 minut.
Co się dzieje, gdy już dojdzie do kontaktu dwóch aut?
Jeśli wypadek jest z naszej winy, to mamy tylko 5 min na serwis. Jeśli jest spowodowany błędem przeciwnika, wtedy mamy 10 min. To bardzo ważne, podczas 10 minut możemy zrobić o wiele więcej niż w 5 minut.
Na przykład tylnego wózka przy dużym uszkodzeniu podczas 10 minut nie jesteśmy w stanie wymienić. To już jest eliminacja. Natomiast pojedyncze elementy zawieszenia jak najbardziej. Mamy nawet przygotowane całe zwrotnice z drążkami od razu z nastawioną geometrią.
Macie też zapasowe silniki?
Zapasowe w Stanach mamy dwa. W zawodach używamy silników z suchą miską olejową – takie rozwiązanie lepiej sprawdza sie w ciężkich warunkach, a zwłaszcza w ciepłym klimacie. W układzie jest więcej oleju, mamy lepszą wydajność i tak dalej.
Jeden z zapasowych silników ma mokrą miskę olejową i jesteśmy w stanie go wymienić w trakcie zawodów, gdyż ma uproszczony system olejowy. Jeśli zdarzy się awaria, że na przykład mamy panewki w całym układzie olejowym (przewody, separator, zbiornik itd.) silnik z mokrą miską czeka sobie na palecie. Ma swoja chłodnicę oleju, przewody, także wkłada sie taki gotowiec, a nie podłącza do układu olejowego, który w jest w aucie. Drugi zapasowy silnik, z suchą miską, jest do wymiany po rundzie.
Jak wygląda wasze zaplecze serwisowe?
Mamy dwa auta serwisowe. Volvo, które ma podpiętą naczepę. Mogą ją kojarzyć fani Budmat Drift Teamu. Drugi to Ford F350 z naczepą siodłową. Ten zestaw jest tak naprawdę dłuższy o półtora metra niż tiry, które jeżdżą w Polsce. W nim spokojnie mieszczą się dwa auta, więc to jest też taki zestaw wyjazdowy na szybkie treningi.
Bazę mamy w Chicago. Na zawody przyjeżdżamy dzień wcześniej, bo tak naprawdę rozłożenie całego obozu przy składzie 6-8 osobowym zajmuje około 6 godzin – przygotowanie namiotu, wyciągniecie aut, kół, narzędzi itp.
Do Stanów wysłaliśmy prawie cały kontener części zamiennych, w tym po dwa komplety wielu kompletnych podzespołów. Najbardziej newralgiczne elementy, które ulęgają zniszczeniom to elementy nadwozia. Tu wysłaliśmy 14 zderzaków na przód i 10 tył oraz wiele innych. W poprzednim sezonie „zużyliśmy” 13 zderzaków przednich.
Ile osób jednocześnie obsługuje samochód?
Zasada jest taka, że przy każdym z aut jest oddelegowanych dwóch mechaników. Jeśli nie ma sytuacji bardzo napiętych czy podbramkowych, czyli drugie auto jest delikatnie uszkodzone, to staramy się, żeby nadal ci mechanicy zostawali przy swoich autach.
Wszystko po to, by uniknąć sytuacji, że wszyscy mechanicy pójdą do jednego auta, a zostawią bez opieki swój samochód, bo z nim też może się coś stać.
Na głównej ciężarówce zostaje jeden lub dwóch mechaników, a tuż przy samym zjeździe z toru jest tzw. hot pit, gdzie czeka większość mechaników i to właśnie tam są wymieniane opony lub robione małe naprawy. Poważne zmiany dokonywane są w głównym picie w parku maszyn.
Jaka była najtrudniejsza do usunięcia usterka, jaka wam się przydarzyła?
Na jednych zawodach, tuż przed przejazdem par, Piotrek uznał, że chce ostatni raz pojechać testowo. Skończyło się tym, że rozerwał połowę zawieszenia, łącznie z wahaczami, amortyzatorami i zaciskiem. Piotrek nie miał konkurenta do swojego przejazdu, czyli miał tzw. byeruna – sam musi przejechać trasę bez konkurenta, tylko auto musi być na tyle sprawne, by pokonać chociaż jeden zakręt driftując. Przejazd był pewny – wygrany, tylko nie było czym jechać, bo samochód nie miał zawieszenia. Jak zobaczyliśmy samochód to nie nadawało się tam w zasadzie nic. Bardzo dużo rzeczy udało się wymienić, trochę naprostować i tak naprawdę zabrakło nam 3-4 minut, żeby być gotowym do startu. Wszyscy się w to mocno zaangażowali, nawet ktoś nam wtedy pomógł z innego teamu obok.
A jaka była najbardziej niekonwencjonalna naprawa?
Po jednych zawodach w magazynie Worthouse prostowaliśmy podłużnice przy pomocy wózka widłowego, na który załadowana była paleta dachówek (śmiech).
Czy publiczność ma wstęp do pitów w trakcie zawodów?
Parki maszyn na zawodach są zazwyczaj otwarte dla szerszej publiczności. Każdy z zawodników ma coś na zasadzie straganów z koszulkami i gadżetami do sprzedaży.
Nie przeszkadza nam to za bardzo w pracy, bo i tak zazwyczaj nasz serwis odbywa się z hotpitów, do których wywozimy wszystkie części zapasowe, narzędzia. Tam nie ma wstępu nikt bez „hard card”. Te karty są dawane członkom teamu. Na każdego zawodnika przypada limit “hard cardow” i więcej osób w tym hot picie nie może się znaleźć.
A jak wygląda sprawa z mediami?
Co do mediów to maja tam wstęp tylko ci oficjalni z FD. Najbardziej kładzie się tam nacisk na show. Są na przykład te słynne zegarki, czas odmierzany do końca naprawy samochodu. Zawsze obok zegara stoi operator kamery i robione jest show.
Podczas rundy macie czas na obserwowanie tego, co się dzieje na torze?
Zazwyczaj pary oglądamy live na telefonie, bo z parku maszyn niewiele widać. Wyjątkiem jest Texas Motor Speedway, gdzie zamontowany jest prawdopodobnie największy ekran jaki kiedykolwiek widziałem. Na nim widać wszystko.