Nowy właściciel F1 |
Formuła 1 to najbardziej prestiżowa, najbardziej rozpoznawalna i najdroższa seria wyścigowa na świecie. Oprócz tego to także firma z bardzo wartościową marką. Jak bardzo?
O tym mieliśmy okazję przekonać się w ostatnim czasie, kiedy po raz pierwszy od 12 lat zmienił się właściciel F1.
Tekst: Wojciech Paprota, foto: FIA
Nowy właściciel F1 | kto za kogo?
Dotychczasowy największy udziałowiec, pochodzący z serca londyńskiego City fundusz inwestycyjny CVC Capital Partners, ustąpi miejsca amerykańskiej grupie Liberty Media. Amerykanie za „groszową” kwotę w wysokości 8 miliardów dolarów przejmie 35,5% udziałów Formula One Group. W ostatnich dniach z pozycji dyrektora wykonawczego, po 40. latach, zwolniony został Bernie Ecclestone.
Nowy właściciel F1 | Bernie Ecclestone i inni udziałowcy
Od samego początku istnienia Formuły 1 jej struktura prawna jest bardzo zawiła. Niezmienna pozostaje jednak jedna rzecz.
Wszyscy chcą mieć prawa do wszystkiego i zarabiać więcej niż inni, chociaż i tak zawsze najlepiej wychodził na wszystkim Bernie Ecclestone
To zdecydowanie twarz Formuły 1, człowiek, który od 1978 roku pełni funkcje CEO spółki. W tym tygodniu nowi właściciele podjęli jednak decyzję o odsunięciu go od sterów, nadając jedynie tytuł dyrektora emerytowanego, który w praktyce nie daje mu żadnych praw. Jego obowiązki przejął mianowany we wrześniu prezes zarządu F1, Chase Carey, obok którego zatrudniono dodatkowo Rossa Brawna i Seana Bratchesa.
Pierwszy z nich otrzymał stanowisko dyrektora zarządzającego, a do jego obowiązków należeć będzie kontakt z zespołami i dbanie o widowisko na torze. Brawn to osoba, która do tej roli nadaje się jak mało kto. Na przestrzeni swojej kariery w Formule 1 piastował rolę dyrektora technicznego w takich ekipach jak Benetton, Ferrari czy Mercedes, a oprócz tego w sezonie 2009 prowadził własny zespół. Pytacie o osiągnięcia? 19 tytułów mistrzowskich na koncie… Jeszcze jakieś pytania?
Sean Bratches to z kolei były dyrektor telewizji ESPN, który mianowany został dyrektorem komercyjnym i zajmować będzie się promocją sportu. Mimo że nie piastuje on tej funkcji zbyt długo, wymienił już 4 kluczowe obszary, którym zamierza przyjrzeć się ze szczególną uwagą. Są to marka, cyfryzacja, doświadczenie ścigania i szeroko rozumiana demokracja podczas kontaktów z partnerami, a więc kwestie, za które najwięcej krytyki zbierał Bernie Ecclestone.
Dotychczas największym z nich był fundusz inwestycyjny CVC Capital Partners, który od roku 2005 jest właścicielem 34,6%. Ich zaangażowanie w sport od zawsze było jednak pasywne, a jedynym celem dokonanej ponad 10 lat temu inwestycji był rządzący światem finansów profit. Prezes firmy, Donald MacKenzie, mówił o tym otwarcie od samego początku. Brytyjczyk pełnił od 2005 roku funkcję prezesa zarządu Formuły 1.
Donald MacKenzie to człowiek o którym Al Gore, były wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, powiedział kiedyś, że: „trzęsie londyńskim City jak chce i kiedy chce”.
Nowy właściciel F1 | szczegóły interesu i nowy prezes
We wrześniu 2016 roku CVC postanowiło sprzedać część 12,4% należącej do John’a Malone’a firmie Liberty Media. Amerykańska gruba ryba, jak zwykło się mówić o tej spółce, zawarła z Brytyjczykami umowę. Na jej mocy do końca pierwszego kwartału 2017 roku przejmie 35,5% udziałów F1 (reszta pochodzić będzie od innych udziałowców, w tym Ecclestone’a), a miejsce MacKenziego zajmie legitymujący się uzyskanym na Harvardzie tytułem MBA Chase Carey. Dotychczas pełnił on funkcję dyrektora działu marketingu w 21st Century Fox.
Większość z was na pewno nie kojarzy tego człowieka, ale jeżeli już zwrócicie na niego uwagę, to zaimponują wam jego hodowane przez lata wąsy
Nowy właściciel F1 | co dalej z Formułą 1?
Jakich zmian możemy zatem oczekiwać? Chase Carey dał jasno do zrozumienia, że zakup udziałów w Formule 1 jest dla jego firmy inwestycją długoterminową. Jej celem jest wprowadzenie zmian korzystnych głównie dla fanów i zespołów.
Nieoficjalnie mówi się o tym, że Amerykanie chcą obciąć ceny biletów na głównych trybunach do 150 euro za weekend
Biorąc pod uwagę, że obecnie kwota ta jest średnio trzy razy większa, jest to bardzo ambitne założenie. Wymaga wiele poświęcenia ze strony organizatorów, szczególnie europejskich, którzy od lat balansują na krawędzi, jeśli chodzi o spinanie swoich budżetów.
Nowy właściciel F1 | komentarz Lewisa Hamiltona
Amerykański styl życia bardzo dobrze zna Lewis Hamilton, który regularnie odwiedza ten kraj z okazji mniej lub bardziej szalonych imprez. Podczas wizyty na torze w Singapurze spytaliśmy go o ewentualne zmiany, jakie mogą dzięki temu zajść w sporcie. Trzykrotny mistrz świata, jak na poprawnie wyedukowanego w zakresie PR kierowcę przystało, odpowiedział:
„Jedyne co wiem o tych ludziach, którzy kupili udziały w Formule 1, to to, że pochodzą z Ameryki i mają dużo pieniędzy. Tak samo jak wszyscy mam nadzieję na to, że nowa krew, która przychodzi do F1, przyniesie ze sobą dużą ilość nowych pomysłów i uczyni ten biznes jeszcze większym niż jest teraz”.
Jeśli chodzi o zespoły, to Carey zapowiedział, że Liberty da im możliwość kupna udziałów w Formule 1
Z jednej strony jest to bardzo obiecująca opcja, która sprawiłaby, że teamy zaczęłyby traktować Formułę 1 jako coś więcej niż jedynie narzędzie marketingowe. Patrząc na ewentualne ceny, na taki krok zdecydowałyby się raczej zespoły fabryczne. Utwierdzili nas w tym dodatkowo niektórzy szefowie wyścigowych ekip.
Nowy właściciel F1 | co na to szefowie zespołów?
„Myślę, że to ma sens” – przyznał Christian Horner, szef zespołu Red Bulla. „Zespoły to kluczowi gracze w F1, bez nich nie byłoby F1. Gdyby były one mniejszościowymi udziałowcami, to miałoby to sens, ale wszyscy powinni otrzymać taką samą ofertę i mieć szansę wejścia w ten interes na tych samych zasadach”. „To brzmi jak dobry pomysł” – powiedział z kolei Toto Wolff, szef ekipy Mercedesa. „Dzięki temu zniknęłoby wiele problemów. Ale oczywiście jest to komercyjna i finansowa decyzja, a diabeł tkwi w szczegółach”. Na to samo zwrócił uwagę również Maurizio Arrivabene – szef ekipy Ferrari: „to strategiczna decyzja, którą musi podjąć prezes całej firmy w porozumieniu z zarządem”.
Nowy właściciel F1 | komentarz nowego prezesa i plany technologiczne
Chase po raz pierwszy oficjalnie pojawił się w paddocku Formuły 1 podczas Grand Prix Singapuru. Przypominał wtedy zaczynającego naukę w pierwszej klasie ucznia. Gdy próbowaliśmy podpytać go o więcej szczegółów, odpowiadał jedynie: „we will see”. Jedyna obszerniejsza wypowiedź nowego prezesa zarządu pojawiła się na oficjalnej stronie F1: „Nie koncentrujemy się na tym, ile możemy na tym zarobić przez najbliższe 12 miesięcy. Myślimy o tym gdzie możemy się znaleźć za trzy czy pięć lat. Formuła 1 to świetny biznes, świetna franczyza i chcemy na tym bazować, ale widzę także okazję na rozwój poprzez inwestycje w wiele obszarów. Wykorzystując kwestie historyczne, chcemy uczynić wyścigi jeszcze lepszymi, uczynić tory jeszcze bardziej ekscytującymi, zainwestować w marketing sportu, aby jeszcze bardziej zjednoczyć i przyciągnąć fanów. Będziemy też wdrażać nowe platformy sieciowe, dzięki którym możemy dotrzeć bezpośrednio do fanów i pokazać im wszystko, co sport ma do zaoferowania”.
Póki co możemy stwierdzić, że firma zachowuje się bardzo rozsądnie, ale nie boi się też drastycznych zmian. Chase i spółka częściej zadają pytania, niż wyskakują z własnymi pomysłami. To nie dziwi, jeśli wziąć pod uwagę, że weszli w tak duży biznes z praktycznie zerowym doświadczeniem w branży. To jednak kwestia czasu. Formuła 1 może nauczyć się sporo od Amerykanów, szczególnie w kontekście mediów społecznościowych. Do ich obsługi flagowa, amerykańska seria NASCAR zatrudnia na stałe 80 osób. W F1 mamy od tego zaledwie kilku ludzi.
Nowy właściciel F1 | a jednak rewolucja?
Drugą rzeczą, powiązaną z lepszym sposobem na dotarcie do fanów, jest omawiana po cichu między członkami zarządu technologia VR – Virtual Reality. Jest ona już testowana przez naszą ulubioną Formułę E. Zamontowane na kaskach kierowców kamery dają oglądającym przez specjalne gogle wyścigi fanom możliwość dosłownie wcielenia się w rolę kierowcy. I to każdego kierowcy. Jeszcze bardziej radykalnym jest zmiana formatu weekendu wyścigowego i wprowadzenie dwóch, krótszych wyścigów, zamiast jednego długiego. To brzmi jak rewolucja i daje nam solidne podstawy, aby myśleć, że ten amerykański sen może się spełnić.
POPRZEDNI
NASTĘPNY
Nowy właściciel F1 |
Formuła 1 to najbardziej prestiżowa, najbardziej rozpoznawalna i najdroższa seria wyścigowa na świecie. Oprócz tego to także firma z bardzo wartościową marką. Jak bardzo?
O tym mieliśmy okazję przekonać się w ostatnim czasie, kiedy po raz pierwszy od 12 lat zmienił się właściciel F1.
Tekst: Wojciech Paprota, foto: FIA
Nowy właściciel F1 | kto za kogo?
Dotychczasowy największy udziałowiec, pochodzący z serca londyńskiego City fundusz inwestycyjny CVC Capital Partners, ustąpi miejsca amerykańskiej grupie Liberty Media. Amerykanie za „groszową” kwotę w wysokości 8 miliardów dolarów przejmie 35,5% udziałów Formula One Group. W ostatnich dniach z pozycji dyrektora wykonawczego, po 40. latach, zwolniony został Bernie Ecclestone.
Nowy właściciel F1 | Bernie Ecclestone i inni udziałowcy
Od samego początku istnienia Formuły 1 jej struktura prawna jest bardzo zawiła. Niezmienna pozostaje jednak jedna rzecz.
Wszyscy chcą mieć prawa do wszystkiego i zarabiać więcej niż inni, chociaż i tak zawsze najlepiej wychodził na wszystkim Bernie Ecclestone
To zdecydowanie twarz Formuły 1, człowiek, który od 1978 roku pełni funkcje CEO spółki. W tym tygodniu nowi właściciele podjęli jednak decyzję o odsunięciu go od sterów, nadając jedynie tytuł dyrektora emerytowanego, który w praktyce nie daje mu żadnych praw. Jego obowiązki przejął mianowany we wrześniu prezes zarządu F1, Chase Carey, obok którego zatrudniono dodatkowo Rossa Brawna i Seana Bratchesa.
Pierwszy z nich otrzymał stanowisko dyrektora zarządzającego, a do jego obowiązków należeć będzie kontakt z zespołami i dbanie o widowisko na torze. Brawn to osoba, która do tej roli nadaje się jak mało kto. Na przestrzeni swojej kariery w Formule 1 piastował rolę dyrektora technicznego w takich ekipach jak Benetton, Ferrari czy Mercedes, a oprócz tego w sezonie 2009 prowadził własny zespół. Pytacie o osiągnięcia? 19 tytułów mistrzowskich na koncie… Jeszcze jakieś pytania?
Sean Bratches to z kolei były dyrektor telewizji ESPN, który mianowany został dyrektorem komercyjnym i zajmować będzie się promocją sportu. Mimo że nie piastuje on tej funkcji zbyt długo, wymienił już 4 kluczowe obszary, którym zamierza przyjrzeć się ze szczególną uwagą. Są to marka, cyfryzacja, doświadczenie ścigania i szeroko rozumiana demokracja podczas kontaktów z partnerami, a więc kwestie, za które najwięcej krytyki zbierał Bernie Ecclestone.
Dotychczas największym z nich był fundusz inwestycyjny CVC Capital Partners, który od roku 2005 jest właścicielem 34,6%. Ich zaangażowanie w sport od zawsze było jednak pasywne, a jedynym celem dokonanej ponad 10 lat temu inwestycji był rządzący światem finansów profit. Prezes firmy, Donald MacKenzie, mówił o tym otwarcie od samego początku. Brytyjczyk pełnił od 2005 roku funkcję prezesa zarządu Formuły 1.
Donald MacKenzie to człowiek o którym Al Gore, były wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, powiedział kiedyś, że: „trzęsie londyńskim City jak chce i kiedy chce”.
Nowy właściciel F1 | szczegóły interesu i nowy prezes
We wrześniu 2016 roku CVC postanowiło sprzedać część 12,4% należącej do John’a Malone’a firmie Liberty Media. Amerykańska gruba ryba, jak zwykło się mówić o tej spółce, zawarła z Brytyjczykami umowę. Na jej mocy do końca pierwszego kwartału 2017 roku przejmie 35,5% udziałów F1 (reszta pochodzić będzie od innych udziałowców, w tym Ecclestone’a), a miejsce MacKenziego zajmie legitymujący się uzyskanym na Harvardzie tytułem MBA Chase Carey. Dotychczas pełnił on funkcję dyrektora działu marketingu w 21st Century Fox.
Większość z was na pewno nie kojarzy tego człowieka, ale jeżeli już zwrócicie na niego uwagę, to zaimponują wam jego hodowane przez lata wąsy
Nowy właściciel F1 | co dalej z Formułą 1?
Jakich zmian możemy zatem oczekiwać? Chase Carey dał jasno do zrozumienia, że zakup udziałów w Formule 1 jest dla jego firmy inwestycją długoterminową. Jej celem jest wprowadzenie zmian korzystnych głównie dla fanów i zespołów.
Nieoficjalnie mówi się o tym, że Amerykanie chcą obciąć ceny biletów na głównych trybunach do 150 euro za weekend
Biorąc pod uwagę, że obecnie kwota ta jest średnio trzy razy większa, jest to bardzo ambitne założenie. Wymaga wiele poświęcenia ze strony organizatorów, szczególnie europejskich, którzy od lat balansują na krawędzi, jeśli chodzi o spinanie swoich budżetów.
Nowy właściciel F1 | komentarz Lewisa Hamiltona
Amerykański styl życia bardzo dobrze zna Lewis Hamilton, który regularnie odwiedza ten kraj z okazji mniej lub bardziej szalonych imprez. Podczas wizyty na torze w Singapurze spytaliśmy go o ewentualne zmiany, jakie mogą dzięki temu zajść w sporcie. Trzykrotny mistrz świata, jak na poprawnie wyedukowanego w zakresie PR kierowcę przystało, odpowiedział:
„Jedyne co wiem o tych ludziach, którzy kupili udziały w Formule 1, to to, że pochodzą z Ameryki i mają dużo pieniędzy. Tak samo jak wszyscy mam nadzieję na to, że nowa krew, która przychodzi do F1, przyniesie ze sobą dużą ilość nowych pomysłów i uczyni ten biznes jeszcze większym niż jest teraz”.
Jeśli chodzi o zespoły, to Carey zapowiedział, że Liberty da im możliwość kupna udziałów w Formule 1
Z jednej strony jest to bardzo obiecująca opcja, która sprawiłaby, że teamy zaczęłyby traktować Formułę 1 jako coś więcej niż jedynie narzędzie marketingowe. Patrząc na ewentualne ceny, na taki krok zdecydowałyby się raczej zespoły fabryczne. Utwierdzili nas w tym dodatkowo niektórzy szefowie wyścigowych ekip.
Nowy właściciel F1 | co na to szefowie zespołów?
„Myślę, że to ma sens” – przyznał Christian Horner, szef zespołu Red Bulla. „Zespoły to kluczowi gracze w F1, bez nich nie byłoby F1. Gdyby były one mniejszościowymi udziałowcami, to miałoby to sens, ale wszyscy powinni otrzymać taką samą ofertę i mieć szansę wejścia w ten interes na tych samych zasadach”. „To brzmi jak dobry pomysł” – powiedział z kolei Toto Wolff, szef ekipy Mercedesa. „Dzięki temu zniknęłoby wiele problemów. Ale oczywiście jest to komercyjna i finansowa decyzja, a diabeł tkwi w szczegółach”. Na to samo zwrócił uwagę również Maurizio Arrivabene – szef ekipy Ferrari: „to strategiczna decyzja, którą musi podjąć prezes całej firmy w porozumieniu z zarządem”.
Nowy właściciel F1 | komentarz nowego prezesa i plany technologiczne
Chase po raz pierwszy oficjalnie pojawił się w paddocku Formuły 1 podczas Grand Prix Singapuru. Przypominał wtedy zaczynającego naukę w pierwszej klasie ucznia. Gdy próbowaliśmy podpytać go o więcej szczegółów, odpowiadał jedynie: „we will see”. Jedyna obszerniejsza wypowiedź nowego prezesa zarządu pojawiła się na oficjalnej stronie F1: „Nie koncentrujemy się na tym, ile możemy na tym zarobić przez najbliższe 12 miesięcy. Myślimy o tym gdzie możemy się znaleźć za trzy czy pięć lat. Formuła 1 to świetny biznes, świetna franczyza i chcemy na tym bazować, ale widzę także okazję na rozwój poprzez inwestycje w wiele obszarów. Wykorzystując kwestie historyczne, chcemy uczynić wyścigi jeszcze lepszymi, uczynić tory jeszcze bardziej ekscytującymi, zainwestować w marketing sportu, aby jeszcze bardziej zjednoczyć i przyciągnąć fanów. Będziemy też wdrażać nowe platformy sieciowe, dzięki którym możemy dotrzeć bezpośrednio do fanów i pokazać im wszystko, co sport ma do zaoferowania”.
Póki co możemy stwierdzić, że firma zachowuje się bardzo rozsądnie, ale nie boi się też drastycznych zmian. Chase i spółka częściej zadają pytania, niż wyskakują z własnymi pomysłami. To nie dziwi, jeśli wziąć pod uwagę, że weszli w tak duży biznes z praktycznie zerowym doświadczeniem w branży. To jednak kwestia czasu. Formuła 1 może nauczyć się sporo od Amerykanów, szczególnie w kontekście mediów społecznościowych. Do ich obsługi flagowa, amerykańska seria NASCAR zatrudnia na stałe 80 osób. W F1 mamy od tego zaledwie kilku ludzi.
Nowy właściciel F1 | a jednak rewolucja?
Drugą rzeczą, powiązaną z lepszym sposobem na dotarcie do fanów, jest omawiana po cichu między członkami zarządu technologia VR – Virtual Reality. Jest ona już testowana przez naszą ulubioną Formułę E. Zamontowane na kaskach kierowców kamery dają oglądającym przez specjalne gogle wyścigi fanom możliwość dosłownie wcielenia się w rolę kierowcy. I to każdego kierowcy. Jeszcze bardziej radykalnym jest zmiana formatu weekendu wyścigowego i wprowadzenie dwóch, krótszych wyścigów, zamiast jednego długiego. To brzmi jak rewolucja i daje nam solidne podstawy, aby myśleć, że ten amerykański sen może się spełnić.